Dzień po telefonie o śmierci Zuzy otrzymałem datę mszy i pogrzebu. Przez kilka dni nie mogłem otrząsnąć się z myśli, że nie ma jej już tutaj z nami. Nie umiem pogodzić się z tym, że odeszła tak po prostu zostawiając wszystkich. Gdybym tylko wiedział, że coś było nie tak. Dlaczego nikomu nic nie powiedziała? Przecież pomógłbym jej ze wszystkim, wyszłaby na prostą. Dałaby sobie ze wszystkim radę.
— Michał, musimy już iść — powiedział mój ojciec wchodząc do pokoju.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że zacząłem za dużo myśleć wgapiając się tępo w lustro. Poprawiłem kołnierzyk czarnej koszuli i narzuciłem na siebie ciemną bluze. Poprawiłem włosy i minąłem starszego mężczyznę w drzwiach. Przy drzwiach spotkałem matkę, a po chwili dołączył do nas tata. Założyłem jeszcze buty i wyszliśmy z domu. Pod kościołem znaleźliśmy się już po kilku minutach.
Wysiadłem z samochodu i udałem się do stojącego kawałek od wszystkich Szczepana i Franka. Po drodze wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów, z której wyjąłem papierosa, którego zapaliłem po schowaniu opakowania do kieszeni.
— Jak się czujesz? — zapytał Krzysiek po chwili ciszy.
— Okropnie. Możnaby powiedzieć, że gorzej niż wyglądam — odpowiedziałem zaciągając się mocno tytoniem.
— Jest nam wszystkim naprawde przykro — powiedział Tadek podchodząc do nas. Chwile później podeszło jeszcze kilka osób, aby również zapalić używkę.
Kilka minut później weszliśmy wszyscy do kościoła, ponieważ za chwilę ma się odbyć msza pożegnalna. Obok mnie znalazł się pan Narkiewicz i Szczepan, który starał się mnie wspierać cały czas. Po chwili rozpoczęła się msza, która trwała niecałą godzinę. Po jej zakończeniu osoby z samego końca zaczęły opuszczać budynek.
— Otwórzcie trumne — powiedziałem chwile przed tym zanim do trumny podeszli ludzie, którzy zabierali trumny ze zmarłymi.
— Nie możemy Michał — powiedział jej tata.
— Kurwa chce ją zobaczyć po raz ostatni — powiedziałem troche głośniej niż powinienem przez co kilka osób zwróciło na mnie uwagę.
— Michał, tak będzie lepiej. Zapamiętaj ją jako żywą i uradowaną osobę — powiedział Szczepański kładąc mi ręke na ramieniu. — Lepiej chodź już, dajmy im w spokoju wykonać swoją pracę.
— Krzysiek ma racje Michał. Tak naprawdę będzie lepiej — chłopaka poparł jej ojciec, na co tylko westchnąłemci szybko ruszyłem w stronę wyjścia. Zaraz za mną wyszedł Szczepański, który towarzyszył mi cały czas.
Gdy czterech mężczyzn wyniosło trumnę, a następnie ruszyli karawanem, wszyscy udali się w drogę do miejsca, w którym mają ją pochować. W czasie tej podróży zdążyłem wypalić kolejne dwa papierosy. Następnie odbył się proces pochówku, w czasie którego nie potrafiłem chociaż przez chwilę przestać płakać. Przez cały czas ojciec Zuzy nie za specjalnie był przejęty śmiercią córki, co troche mnie dziwiło. Kawałek za mną stała moja mama, która cały czas szlochała w ramie mojego taty. Po kilkunastu minutach wszyscy zaczęli odchodzić w stronę wyjścia z cmentarza. Gdy zostałem już sam podszedłem do nagrobka i zacząłem wpatrywać się w wygrawerowane na krzyżu litery. Wytarłem mokre policzki i padłem na kolana przed grobem.
— Miałem tyle planów, które mogłem z tobą zrealizować. Dlaczego to zrobiłaś? Chciałem budzić się obok ciebie każdego dnia, widzieć codziennie twój uśmiech, który dawał mi kopa do działania, mieć gromadkę dzieci i pieska. Polecieć do jakiegoś kraju i poczuć się wolnym, tak jak kiedyś — mówiłem wpatrując się w niewielki obrazek znajdujący się obok imienia i nazwiska dziewczyny. —
It's been a long day without you, my friend
And I'll tell you all about it when I see you again
We've come a long way from where we began
Oh, I'll tell you all about it when I see you again
When I see you again — zanuciłem szeptem. — Do zobaczenia kiedyś Zuza — dodałem i podniosłem się z kolan.*SZCZEPAN*
Michał przez kilka dni był strasznie przybity "śmiercią" Zuzy. Średnio podobał mi się jej plan, bo wiedziałem jak mogło się to skończyć. Matczak był w niej zakochany po uszy i wiadome było, że załamie się tym. No ale miała dobry powód do zrobienia tego, no bo "poświęciła" swoje życie, żeby uratować jego. Marcelina dała jej ultimatum, ale nie przewidziała faktu, że Narkiewicz może upozować to, że nie żyje. W czasie pogrzebu najprawdopodobniej jechała pociągiem do Niemiec lub już tam dojechała. Razem z jej ojcem musieliśmy w czasie pogrzebu udawać smutne emocje, co było zdecydowanie za trudne dla Pana Narkiewicza, bo przez cały czas zachowywał kamienną minę.
— Do zobaczenia kiedyś Zuza — powiedział Michał podnosząc się z ziemi. Podszedłem do niego i uśmiechnąłem się smutno. Matczak spojrzał na mnie, po czym razem ze mną ruszył w stronę wyjścia z cmentarza.
— Gdybyś tylko wiedział jaka jest prawda... — mruknąłem pod nosem patrząc na smutnego chłopaka.

CZYTASZ
KAŻDEGO DNIA || MATA
ФанфикNie poznaję Twoich źrenic, mała, coraz węższe są, a kiedyś umiałem poszerzyć je, wtedy umiałaś mi wierzyć, całym sercem pokochałaś mnie Ale musiałem to spieprzyć, jakoś musimy to przeżyć...