4.16

3.8K 179 220
                                    

— Mamo gdzie tata? — Zapytał Marcel wchodząc do sypialni. Szczerze to sama zaczęłam się zastanawiać gdzie mógł pójść brunet.

— Nie wiem skarbie — Odpowiedziałam zgodnie z prawdą i wstałam — Chodź, zjesz śniadanie i pójdziemy do babci.

— Nie! Ja nie chce do babci! — Powiedział idąc za mną w stronę kuchni.

— Dlaczego? — Zapytałam łapiąc za jego małą rączkę.

— Jednak chce do babci, ale nie chce do dziadka — Odparł.

— Co znowu zrobił? — Uśmiechnęłam się zadając pytanie, bo to już nie pierwszy raz kiedy Marcel nie chce jechać do Matczaków właśnie z powodu pana Marcina.

— Powiedział mi żebym poszedł poszukać wróżki w ogrodzie — Powiedział smutny.

— Znalazłeś tę wróżkę? — Zapytałam.

— Nie, no i jak wróciłem do środka to już nie było moich ciastek, dziadek powiedział że to wróżka je zjadła za karę że jej nie znalazłem — Zrobił smutną minę.

— Wróżka to dobra koleżanka twojej babci, myślę że jak z nią pogadasz to dostaniesz od niej coś fajnego — Uśmiechnęłam się a następnie zajęłam miejsce przy stole zaraz obok Marcela — Na co masz ochotę?

— Płatki! — Uśmiechnął się szeroko.

— Okej, więc płatki — Wstałam od stołu i podeszłam do szafki z której wyciągnęłam płatki i miskę, po wsypaniu płatków do miski, odłożyłam je z powrotem do szafki i udałam się po mleko, po zalaniu płatek mlekiem, włożyłam miskę do mikrofalówki. Kiedy płatki się podgrzały, postawiłam miskę przed Marcelem.

— Mama a ty co będziesz jadła? — Zapytał patrząc na mnie.

— Zjem sałatkę — Powiedziałam chowając do lodówki mleko, po znalezieniu sałatki z kurczakiem, wyciągnęłam ją i usiadłam obok synka.

Po skończeniu śniadania, ubrałam siebie i Marcela i wyszliśmy z domu. Postanowiłam że nie zaprowadzę synka od razu do dziadków, tylko wezmę go ze sobą do szpitala. Muszę załatwić tam kilka spraw, które związane są z moim oddziałem.

— Dzień dobry — Powiedziałam witając się z recepcjonistką.

— Oh, cześć Zuza, jak tam? Już lepiej? — Zapytała.

— Um, tak. Powoli dochodzę do siebie — Posłałam kobiecie sztuczny uśmiech — Widziała pani może mojego ojca?

— Doktor Narkiewicz aktualnie przeprowadza operacje — Odparła — Coś mu przekazać?

— Nie, po prostu chciałam żeby przypilnował mi Marcela. Muszę iść podpisać kilka papierów do Alicji.

— Jeżeli nie masz go z kim zostawić to niech zostanie ze mną — Uśmiechnęła się miło.

— Zostaniesz z panią? — Zapytałam spoglądając w dół. W odpowiedzi Marcel jedynie pokręcił przecząco głową.

— Mam żelki, chodź, zobaczysz będzie fajnie — Kobieta zaczęła go namawiać.

— Nie, dziadek powiedział żeby nie brać słodyczy od nieznajomych zboczeńców — Po jego wypowiedzi na mojej jak i na twarzy starszej kobiety zagościło zdziwienie. Pewne słowa jak na taki wiek nie są jeszcze dziecku potrzebne, jednak najwyraźniej pan Matczak twierdził coś innego ucząc go tego słowa.

— Marcel, to jest pani, nie jakiś zboczeniec — Powiedziałam patrząc na niego.

— Ale dziadek...

KAŻDEGO DNIA || MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz