4.14

4.8K 212 192
                                    

— Chodźmy — Michał uklęknął obok mnie.

— Daj mi chwilę — Powiedziałam wycierając łzy.

— Będę czekał w samochodzie — Matczak wstał i odszedł.  Spoglądałam  ze smutkiem na grób naszej córeczki, było mi przykro że wszystko potoczyło się akurat tak. W końcu jednak pożegnałam się i udałam w stronę samochodu Michała. Usiadłam obok niego i ruszyliśmy. Droga do domu była dość długa, z samego względu na to że musieliśmy przejechać przez prawie całą Warszawę aby dotrzeć na Marymont.
Po dotarciu do domu zadzwoniłam do pani Arletty. Poinformowałam ją że może już przywieść Marcela. Kobieta obiecała przyjechać za niedługo wraz z mężem. Nie miałam ochoty na jakiekolwiek wizyty, jednak w tym przypadku nie miałam wyboru.

– Michał? – Powiedziałam nie widząc nigdzie bruneta. Nikt nie odpowiedział więc udałam się na "poszukiwania" Matczaka. Znalazłam go siedzącego przy stole. Dopiero wtedy dotarło do mnie to jaki jest załamany. Siedział i sączył whisky. Jego druga ręka była oparta o czoło, trzymał w niej papierosa. Pierwszym co zrobiłam po podejściu do niego było odebranie mu papierosa z ręki mało brakowało żeby chłopak nie podpalił swoich włosów. Michał spojrzał na mnie z niezrozumieniem. Usiadłam na przeciwko niego, tlącego się papierosa zgasiłam w popielniczce a whisky które trzymał w drugiej ręce odłożyłam na bok. Matczak uważnie obserwował moje poczynania, przez co wyglądał jakby był Zahipnotyzowany. Grzywkę która opadała na jego czoło odgarnęłam na bok, przesunęłam się bliżej i przytuliłam do chłopaka.

– Wiem że jest ci ciężko, tak samo jak i mi, ale proszę cię, nie uciekaj przez to w alkohol.

– To wszystko tak cholernie boli – Michał przytulił się do mnie.

– Wiem, ale musimy dać sobie z tym radę, mamy Marcela.

– Gdyby nie było ciebie i Marcela, chyba bym się zabił.

– Przestań tak mówić – Uwolniłam się z uścisku chłopaka i spojrzałam prosto w jego oczy.

– Mówię prawdę – Michał wstał i wziął do ręki paczkę papierosów. Udał się z nią w stronę wyjścia do ogrodu, więc poszłam za nim – Śmierć małej, te wszystkie inne sprawy.. Ciągle jakieś pierdolone problemy – Powiedział odpalając papierosa.

– Będzie... – Zaczęłam jednak nie dane było mi dokończyć bo ktoś zaczął dzwonić do drzwi. Zostawiłam Matczaka i udałam się w tamtym kierunku. Pierwszą osobą która przyszła mi na myśl była pani Arletta. Jednak nie znalazłaby się ona tak szybko u nas pod drzwiami. Szkoda że w drzwiach nie ma żadnego podglądu, gdyby był, wiadome by było kto stoi za drzwiami.

– Uszanowanko – Kuba wyszczerzył się ukazując mi swojego złotego grilla na zębach.

– Cześć – Zdziwiona przytuliłam mężczyznę.

– Tak w ogóle to leżało pod schodami, może nie zauważyłaś – mężczyzna podał mi małe pudełeczko – Słyszałem co się stało – Chłopak momentalnie zrobił się smutny – Jest Matczak?

– Jest, pali papierosa w ogrodzie – Odparłam – Tak w ogóle to co robisz w Polsce? Nie powinieneś być teraz w Tajlandii?

– Powinienem.. Nie powinienem.. Jestem Kuba Grabowski, jestem gdzie chcę i kiedy chcę, mogę być nawet z twoim mężem w łóżku – Zaśmiał się krótko.

– Mamy gościa – Powiedziałam wchodząc do ogrodu.

– Jeżeli to Wyguś to niech spada – powiedział Michał, po chwili chłopak przeniósł swój wzrok na paczkę którą trzymałam w rękach i wziął ją ode mnie – Dla mnie? – Zapytał obracając paczkę w rękach. Po przeczytaniu tego co pisze na paczce zmarszczył brwi i z powrotem spojrzał na mnie, po chwili chłopak dostrzegł również Grabowskiego stojącego za mną.

– Cześć młody – Kuba przytulił Matczaka – Straszna tragedia, tak mi przykro. Ale musisz się trzymać to najważniejsze.

– Fajnie cię widzieć. Przez chwilę myślałem że to Wyguś przyszedł z przeprosinami.

– Pokłóciliście się? – Zapytał Que.

– Wiesz jaki jest Wyguś – Powiedziałam – Wali tymi swoimi żartami. Dzisiaj na pogrzebie powiedział Michałowi że w sumie jeden Matczak mniej to lepiej dla świata.

– Wyguś ma swoje pierdolnięcia które trzeba akceptować – Grabowski westchnął – Mam nadzieję że za miesiąc już wszystko będzie u was dobrze.

________________________________

– Michał możesz otworzyć? – zapytałam.

– Mogę – Matczak udał się do drzwi, za to ja włożyłam na talerze przygotowaną przez siebie kolację. Kuba pomógł mi zanieść talerze na stół. Po przygotowaniu stołu do kolacji, udałam się do korytarza gdzie przywitałam się z Marcelem i rodzicami Michała.

– Trudno odmówić kolacji – Pan Matczak spojrzał na panią Arlette.

– Dobrze. Zostaniemy, ale po kolacji będziemy musieli pójść, spotkanie z Gawlickim jest naprawdę ważne.

– Nie bój się zdążysz – Pan Marcin udał się do stołu.

Kiedy wszyscy zajęli miejsca przy stole zaczęliśmy jeść. Pan Marcin wdał się w dyskusję z Kubą przez co kolacja znacząco się przedłużyła, co nie spodobało się pani Matczak, która się śpieszyła. Po kolacji rodzice Michała opuścili dom, w czasie kiedy ja sprzątałam Michał i Kuba zajęli się usypianiem Marcela. Oczywiście im to nie wyszło, w trójkę siedzieli u Marcela w pokoju i grali w gry.

– Chyba już pora spać – Przerwałam grę.

– I spadać – Dodał Grabowski.

– Myślałem że śpisz u nas – Michał spojrzał na chłopaka.

– Jasne, moja od razu by sobie ubzdurała jakieś zdrady wzięte z kosmosu – Kuba zaśmiał się pod nosem – Poza tym też mam bąbelka do uśpienia w domu.

– Masz czym wrócić? – Zapytałam.

– Proszę cię.. Taka fura stoi u was pod domem a ty mnie pytasz czy mam czym wrócić?

– Problem w tym że pod domem nie stoi żadna fura – Odparłam.

– Co? – Grabowski zerwał się z siedzenia i wraz z Michałem udał się na dół. Za to ja zajęłam się uśpieniem Marcela. Przeczytałam mu bajkę podczas której zasnął. Po powrocie Michała okazało się że samochód Grabowskiego przepadł. Z tego co się dowiedzieli możliwe że auto zostało odholowane na parking policyjny ponieważ miejsce w którym zaparkował Grabowski nie jest dozwolone do parkowania.

– Mam dość dzisiejszego dnia – Powiedziałam wchodząc na łóżko.

– A to od kogo? – Zapytał Matczak biorąc do ręki paczkę.

– Nie mam pojęcia – Odpowiedziałam szczerze.

– Jakiś cichy wielbiciel? "Od twojego jedynego.. " Kto w dzisiejszych czasach tak pisze? – Zapytał pół śmiechem. W głosie Matczaka od razu dało się usłyszeć zazdrość. Jednak w tym momencie właśnie tego najmniej chciałam.

– Otwórz – Powiedziałam.

– Jest twoja, ty otwórz – Michał rzucił paczkę w moją stronę. Kiedy ja zaczęłam ją otwierać, brunet zabrał się za przebieranie. Po nałożeniu spodenek chłopak położył się obok mnie.

– Słodycze, perfumy, gumki, liścik – Pokazałam wszystko Michałowi.

– Co napisał? – Zapytał chłopak.

– Że jest bliżej niż myślę – Powiedziałam lekko zaniepokojona.

– Kamilowi chyba bardzo się nudzi bez ciebie w szpitalu.

– Nie wydaje mi się żeby to było od niego.

– Zobaczymy – Odpowiedział pewnie Michał. Po jego odpowiedzi od razu wiedziałam że za nic nie mogę dopuścić do spotkania Matczaka i Kamila, już raz do tego doszło w dodatku nie skończyło się to najlepiej, nie chcę żeby tamta sytuacja się powtórzyła.

KAŻDEGO DNIA || MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz