3.39

6.2K 238 559
                                    

— Mama! Wstawaj! — Krzyknął mi nad uchem Marcel.

— Już, chwila — Mruknęłam otwierając oczy — Gdzie tata? — Zapytałam nie widząc Michała obok.

— W ogrodzie z dziadkiem, polują na pszczoły — Odpowiedział.

— Co robią? — Zapytałam podnosząc się do pozycji siedzącej.

— Wujek powiedział że pozbywają się pszczół — Uśmiechnął się — Ale wstań, wujek zabiera mnie dzisiaj na łódkę, i kazał mi się ubrać.

— Zaraz cię ubiorę — Przeciągnęłam się leniwie na łóżku i wstałam. Podeszłam do walizki i wyciągnęłam z niej kilka ciuchów. Poprosiłam Marcela aby podszedł do mnie i go ubrałam. Kiedy chłopiec zbiegł na dół, wyciągnęłam z walizki swoje ciuchy i rzeczy i udałam się do łazienki. Po godzinie szykowania się zeszłam na dół. W kuchni zastałam panią Arlettę, tak więc śniadanie zjadłam w jej towarzystwie.

— Co to za śmiechy? — Zapytała pani Arletta.

— To chyba Michał — Odpowiedziałam. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się pan Marcin i Michał. Widząc pana Matczaka wybuchłam tak samo śmiechem jak i Michał.

— Wyglądasz jakbyś był po ostrym botoksie — Powiedziała pani Arletta.

— Daj spokój — Wymamrotał przez spuchnięte wargi pan Marcin — Zachciało mi się miodu na stare lata.

— Miód jest w szafce — Powiedziała pani Arletta, wyraz twarzy z jakim spojrzał na kobietę mąż, był bezcenny.

— Dziadek! — Marcel wbiegł szczęśliwy do kuchni. Kiedy zobaczył pana Marcina wystraszył się i schował za Michała.

— Dlaczego się chowasz? — Zapytał Michał śmiejąc się.

— Dziadek jest straszny — Powiedział Marcel wychylając się zza nogi Michała.

— Zaraz zrobię ci jakiś okład na twarz — Powiedziała pani Arletta — Masz okropnie spuchniętą twarz.

— Mam w torbie leki przeciwhistaminowe, zaraz je przyniosę — Powiedziałam i udałam się na górę. Wzięłam jeden listek tabletek i zeszłam z nim na dół. W czasie kiedy pani Arletta robiła okład, ja podałam panu Marcinowi tabletki.

— Szczęście że mamy w rodzinie lekarza — Powiedział mężczyzna patrząc na mnie.

— Tato, dlaczego pobiłeś dziadka? — Zapytał Marcel.

— Twój ojciec miałby mnie pobić? — Pan Marcin prychnął — Do pszczół nawet nie podszedł, a co dopiero miałby mnie pobić.

— Marcin, teraz proszę cię o jedno. Nie ruszaj się — Powiedziała pani Arletta podchodząc do mężczyzny z okładem.

— Jeżeli przez te ukąszenia umrę, to gwarantuje ci że już nigdy więcej się nie ruszę — Powiedział.

— Oh, weź już przestań — Czarnowłosa wywróciła oczami — Uszykowaliście rowery? — Kobieta spojrzała na nas — Zaraz Marcin przyjdzie po Marcela i możemy jechać na przejażdżkę.

— Akurat kiedy zostałam ukąszony, chcesz jechać na przejażdżkę — Pan Marcin spojrzał na swoją żonę.

— Dobrze wiesz że uwielbiam naturę. Jeżeli nie chcesz, nie musisz jechać — Wzruszyła ramionami.

— Teraz jedziemy? — Zapytał Michał.

— Tak, tylko wujek Marcin przyjedzie z Elą ze sklepu — Odpowiedziała.

— Dobra, to my idziemy wyciągnąć rowery — Powiedział Michał.

Udaliśmy się do garażu po rowery. Po wyciągnięciu ich, postawiliśmy je obok rowerów rodziców chłopaka i wróciliśmy do środka. Kiedy pan Marcin i pani Ela wrócili ze sklepu wzięli Marcela na wycieczkę, a my wraz z rodzicami Michała udaliśmy się na przejażdżkę rowerem.

KAŻDEGO DNIA || MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz