49

7.7K 246 79
                                    

Wczoraj wróciliśmy do Warszawy, a już dziś Matczak odbędzie swój pierwszy skok ze spadochronem. Właściwie to jedziemy na miejsce gdzie zostaniemy odpowiednio przygotowani do skoku.

— Zuza, ty też skaczesz prawda? — Zapytał mnie chłopak.

— Tak — Odpowiedziałam.

— Zajebiście — Mruknął — Ja też mam dla ciebie niespodziankę — Chłopak wręczył mi bilet na lot do Amsterdamu — Ale...

— Lecimy w sierpniu — Uśmiechnął się.

— Gdzie lecicie? — Zapytał pan Matczak.

— A tu, i tam — Odpowiedział ojcu.

— Z kim lecimy? — Zapytałam.

— Ja lecę z tobą, a ty ze mną — Uśmiechnął się:

— Ojca może zabierzesz? — Zapytał pan Marcin.

— Dopiero co byłeś z mamą w Grecji — Powiedział.

— Lubię podróżować — Wzruszył ramionami pan Marcin.

— A kiedy lecicie z chłopakami na Sycylię? — Zapytałam.

— Lecimy jedenastego, a wracamy szesnastego — Odpowiedział.

— Czyli lecimy dwa dni po twoim przylocie? — Zapytałam dla pewności.

— Dokładnie — Odpowiedział.

Nie długo później dojechaliśmy na miejsce, weszliśmy do budynku, gdzie przyszedł do nas instruktor który zrobił nam dwudziestominutowe szkolenie, oraz zapoznał nas z całym przebiegiem skoku. Po zapoznaniu się ze wszystkim, ubraliśmy się odpowiednio i byliśmy gotowi do lotu.

— Teraz udamy się na zewnątrz, bo już za chwilę zjawi się samolot — Powiedział starszy mężczyzna.

Wraz z innymi osobami które skaczą udaliśmy się na zewnątrz, gdzie wylądował już samolot,
Prócz osób które są tutaj w tym samym celu co my jest także kilka osób z personelu które będą skakać wraz z nami oraz dokumentować skok nagrywając nas bądź robiąc zdjęcia.
Weszliśmy do samolotu gdzie wraz z Matczakiem zajęliśmy miejsca obok siebie, z mojej drugiej strony usiadł pan z którym będę skakać, tak samo jest u Matczaka, mężczyźni zaczęli nagrywać nas, czułam się trochę jak w wywiadzie. Po dwudziestu minutach każdy wstał, nasi instruktorzy zapięli nas do siebie pasami, jedyne co musieliśmy zrobić to nałożyć Google. Po odpowiednim przygotowaniu się drzwi którymi wsiadaliśmy otworzyły się, każda „para" po koleji zaczęła skakać, widząc minę Matczaka chciało mi się śmiać bo chłopak jest cały zestresowany, niestety skoczyć musi pierwszy, już po chwili nie było chłopaka na pokładzie bo skoczył wraz ze swoim instruktorem. W końcu nadeszła nasza kolej, ze względu że już kiedyś skakałam wiem co mnie czeka, skoczyliśmy, jak zwykle cudowne uczucie, oraz niesamowite widoki. Instruktor od razu pociągnął za sznurek a spadochron się rozłożył. Wolne spadanie w dół jest przyjemne... nie wspominając o tym co było na końcu, wylądowaliśmy na tyłkach. Zabolało, ale mimo wszystko było warto, po tym jak mężczyzna odpiął mnie od siebie udałam się do Michała, który stał niedaleko rozmawiając ze swoim instruktorem i ojcem.

— I jak było? — Zapytałam.

— Zajebiście — Odpowiedział — Tylko nogi mnie trochę zabolały przy lądowaniu.

— A machał tymi nogami lądując, jakby kopał niewidzialną piłkę — Zaśmiał się pan Matczak.

— Dobrze mówisz — Zaśmiał się Matczak — Trzeba zagrać w piłkę, dawno nie grałem.

— Jest osiemnasta, napisz do nich wcześniej, bo jeszcze gdzieś wyjdą albo zaplanują sobie coś innego na wieczór — Powiedziałam.

— Masz rację, jak się przebierzemy napiszę — Powiedział chłopak.

Wraz z instruktorami udaliśmy się do środka budynku, gdzie zdjęliśmy kombinezony, przebrani odebraliśmy pendrive z nagraniami i zdjęciami, zniżkę na kolejny skok, dyplom, oraz niespodziankę którą okazał się być bilet na kolejny skok.

______________________________

— Możemy wejść? — Zapytałam.

— A czemu nie? — Wzruszył ramionami Wyguś — Byliśmy absolwentami.

— No właśnie, „Byliśmy" czas przeszły — Powiedziała Ola.

— Nawet nie wiecie ile razy przychodziliśmy tutaj w czasie wolnym od szkoły — Odezwał się Tadek.

— No nie wiemy — Powiedziała Marcelina.
Weszliśmy na boisko, z racji że chłopcy wzięli sobie dwie piłki, zagrali i w nogę i w koszykówkę.

— Wygnański! Jak przepuścisz tą piłkę to ci walnę! — Krzyknęła Ola, która właściwie najbardziej z nas jest aktywna podczas ich gry.

— Staram się kurwa! — Krzyknął Franek patrząc na dziewczynę... zrobił źle bo już po chwili dostał piłką prosto w głowę, aż cofnął się w bramkę kilka kroków.

— Tak trzymaj! — Powiedziała szczęśliwa Borucka.

— Ale dostał — Matczak zwinął się na ziemi ze śmiechu.

— Franek, żyjesz? — Zapytał przez śmiech Szczepański.

— Który to kurwa? — Zapytał chłopak.

— Jak to który, tylko Matczak jest taki celny — Powiedział przez śmiech Rościsz.

— Odegram się! — Krzyknął do Michała.

Po skończonej grze udaliśmy się na miasto, postanowiliśmy pójść do klubu który od ponad miesiąca odwiedzamy dość często „Hocki Klocki".

— No to co? Hocki Klocki Myszka Miki! — Zaśmiała się Marcelina wchodząc do klubu.

— Borucci gra — Zauważył Krzysiek.

— Czyli będziemy się dobrze bawić — Powiedziała Ola.
Weszliśmy w tłum tańczących ludzi, gdzie sami również zaczęliśmy tańczyć, w międzyczasie Michał poszedł nam po drinki, stanęliśmy na chwilę z boku żeby wypić na spokojnie i zamienić ze sobą kilka słów, po czym z powrotem wróciliśmy do tańczących ludzi, z czasem zaczęło robić się trochę niezręcznie, jednak przez wypity alkohol nic mi nie przeszkadzało. Każdy ocierał się o każdego, myślę że spowodowane jest to tym że w klubie w ogóle nie ma miejsca, przez wszystkich ludzi którzy tańczą.
Ktoś złapał mnie za biodra i przyciągnął się, odwróciłam się na chwilę, i zobaczyłam Michała.

— Źle zrobiliśmy przychodząc tutaj — Powiedział mi do ucha.

— Czemu? — Zapytałam.

— Kurwa, tutaj jest za głośno, chodź — Matczak złapał mnie za rękę i poprowadził za sobą do wyjścia z klubu, przy którym również bawi się dużo ludzi.

— Czemu źle zrobiliśmy? — Zapytałam.

— Spoceni, nieprzebrani, weszliśmy sobie jak na chatę — Powiedział — Dobrze że dzisiaj jest tylu ludzi.

— W końcu jest sobota — Powiedziałam.

— Chcesz wrócić do środka — Zapytał podtrzymując mnie po tym jak lekko się zachwiałam i prawie upadłam.

— Nie — Pokręciłam głową — Odprowadzisz mnie do domu? — Zapytałam.

— Myślałem że pójdziemy do mnie — Powiedział.

— Nie, nie chcę być rano sama — Powiedziałam — Jutro mieliście coś nagrywać.

— Tak, jutro coś nagrywamy, napewno nie chcesz spać u mnie? — Zapytał.

— Napewno — Odpowiedziałam.

Michał odprowadził mnie pod same drzwi, pożegnałam się z nim po czym weszłam do środka. Na moje szczęście ojca nie ma w domu, więc mogę zrobić wszystko w spokoju, i nie muszę martwić się tym że go obudzę.

KAŻDEGO DNIA || MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz