Minął tydzień, odkąd mieszkam w Warszawie. Nikogo nie informowałam o przyjeździe, nie to że nie chciałam, ale... po prostu się bałam ich reakcji. Dziś mój pierwszy dzień w nowej szkole, bardzo się stresuję.
— Już jesteśmy na miejscu — Odezwał się ojciec, tym samym wytrącając mnie z myśli. — Dasz sobie radę? — Zapytał.
— Oczywiście — Powiedziałam, wysiadając z samochodu. Pożegnałam się z ojcem po czym udałam się w stronę szkoły, na dziedzińcu stało kilka osób, czułam się niezręcznie gdy na mnie patrzyli. Weszłam do środka, dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jaka ta szkoła jest duża, na korytarzach było pełno ludzi, teraz tylko musiałam znaleźć klasę od języka Polskiego...
Zaczęłam szukać, nie szło mi najlepiej, jednak w końcu znalazłam, czułam się speszona gdy wszyscy na mnie spojrzeli, zajęłam miejsce w pierwszym rzędzie, siadając obok rudowłosej dziewczyny, w tym samym momencie w którym usiadłam, do klasy weszła polonistka.— Witam — Powiedziała kładąc teczkę na biurko, wyciągnęła z niej potrzebne rzeczy, po czym całą uwagę skierowała na klasę — Panna Narkiewicz? — Kobieta zaczęła się rozglądać. Nie wiedziałam jak się zachować, na początku chciałam wstać ale doszłam do wniosku że samo uniesienie ręki w górę wystarczy, tak też zrobiłam.
— Narkiewicz? — Usłyszałam za sobą szepty, wtedy już wiedziałam że trafiłam do klasy z dawnymi znajomymi.
— Tak? — Zapytałam.
— Jesteś nowa prawda? Wasza wychowawczyni poinformowała mnie, miło cię gościć w klasie, mam nadzieję że nauka w naszej szkole sprawi ci dużo przyjemności — Kobieta posłała mi uśmiech.
— Dziękuję — odpowiedziałam.
— Doktor Narkiewicz to ktoś z twojej rodziny? — Kobieta usiadła przy biurku.
— Tak — Odpowiedziałam — To mój ojciec.
— Bardzo ceniony lekarz, jeden z lepszych w Warszawie, tym bardziej cieszymy się że to właśnie naszą szkołę wybrałaś. — Powiedziała.
— Każdy wie że chodzi o kasę — Usłyszałam za sobą jakiegoś chłopaka. Wiem że w tej szkole płaci się składki, jest to szkoła dla tzw. „Bananowców"
— Kowalik, chcesz dostać uwagę? — Odpowiedziała niemal natychmiast kobieta.
Przez resztę zajęć nie była już taka miła, w stosunku do klasy, mnie jak narazie traktowała normalnie. Po lekcji od razu opuściłam klasę, włączyłam telefon, po czym weszłam na stronę szkoły, musiałam zobaczyć jaka lekcja teraz wypada... W-F.
— Zuza! — Usłyszałam za sobą idąc w stronę sali gimnastycznej. Zatrzymałam się i odwróciłam, w moją stronę szedł Krzysiek, wraz z Marceliną.
— Hej — Powiedziałam jak gdyby nigdy nic.
— Wróciłaś? — Zapytał zdziwiony — Nawet nic nie napisałaś.
— Nie było okazji — Odpowiedziałam.
— Ej! A ja?! — Powiedziała oburzona dziewczyna — Pisałyśmy codziennie.
— Naprawdę was przepraszam — Odpowiedziałam.
Właściwie, kontakt miałam tylko z Marceliną i Szczepańskim, z resztą nie odzywałam się zaraz po wyjeździe, co trochę bolało, bo jednak byliśmy kiedyś przyjaciółmi.
— Jesteśmy razem w klasie — Dziewczyna się uśmiechnęła.
— Zauważyłam... znaczy, usłyszałam — powiedziałam.
— Wyguś się zdziwił — Zaśmiał się Krzysiek.
— Chyba wszyscy się zdziwili — Powiedziała Marcysia.
— Zaraz lekcja, pogadamy po niej? — Zapytał Szczepański — Chodźmy lepiej, już się przebrać, Lubański nie jest miły gdy ktoś się spóźnia.
Wraz z Marceliną weszłyśmy do szatni, przebierając się, słyszałam wiele szeptów, głównie dotyczyły mojej osoby. Przebrana już miałam wychodzić ale zatrzymała mnie jakaś blondynka.
— Cześć! — Powiedziała wesoło — Jestem Dominika.
— Hej — Odpowiedziałam, wydobywając się na lekki uśmiech w jej stronę. — Zuza.
— Miło cię gościć w naszej klasie, jednak musisz przestrzegać tutaj niektórych zasad.
— Odczep się od niej — Marcelina stanęła obok mnie.
— Nie wolno ci zbliżać się do Michała. Jedna i najważniejsza zasada.

CZYTASZ
KAŻDEGO DNIA || MATA
FanfictionNie poznaję Twoich źrenic, mała, coraz węższe są, a kiedyś umiałem poszerzyć je, wtedy umiałaś mi wierzyć, całym sercem pokochałaś mnie Ale musiałem to spieprzyć, jakoś musimy to przeżyć...