Wraz z Marceliną robimy prezenty, ja wylosowałam Andrzeja za to dziewczyna Dominikę.
— Kurwa, gorzej trafić nie mogłam — Powiedziała kolejny raz wkurzona dziewczyna.
— Olej to, i tak się nie dowie że robiłaś jej paczkę — Powiedziałam.
— Racja, skoro się nie dowie... może by tak — Zaczęła ale ja wiedziałam co chce powiedzieć, więc jej przerwałam.
— Nie, nie próbuj nawet — spojrzałam na dziewczynę — Nauczycielka zapisywała kto kogo wylosował, to mogłoby skończyć się źle.
— A chciałam żeby mój pies naszczał jej do paczki — Mruknęła.
— Myślę że to byłaby przesada — Zaśmiałam się.
— Suka, nauczyłaby się trzymać język za zębami — Bielecka udała się w stronę alejki z biżuterią.
— Co tak agresywnie? — Zapytałam.
— Cieszę się że to nasz ostatni rok w tej szkole, mam serdecznie dość tej dziewczyny i jej humorków — Westchnęła — Proszę, nie gadajmy już o niej, nie chcę psuć sobie nastroju, opowiedz lepiej jak jest z Alanem.
— Jest dobrze, powiedziałabym że nawet bardzo dobrze — Odpowiedziałam — Wczoraj byliśmy w kinie, było naprawdę fajnie, czuje się przy nim dobrze.
— Cieszę się twoim szczęściem — Uśmiechnęła się — Nie wiem co mam kupić tej szmacie, myślisz że ten srebrny łańcuszek będzie dobry? — Wskazała na biżuterię.
— Myślę że tak — Odpowiedziałam.
— Więc go biorę, później będę mogła się śmiać że suka chodzi na moim łańcuchu — Zaśmiała się.
— Jesteś okropna — Również się zaśmiałam.
— A ty co kupujesz Rościszewskiemu? — Zapytała.
— Kupię mu portfel, jest całkiem fajny, za resztę kasy kupię słodycze — Odpowiedziałam.
— To całkiem dobry pomysł — Przyznała.
— Przypomniało mi się jak Ojciec kupił portfel na urodziny swojemu koledze, tylko że ten jego był o wiele droższy — Powiedziałam.
— My mamy limit dwustu złotych, twój ojciec limitu nie miał — Zaśmiała się.
— Tak, tutaj mogę przyznać ci rację — Uśmiechnęłam się do niej.
Zakupy skończyłyśmy około dwóch godzin później, z samego względu na to że dziewczyna kupiła sobie torebkę, której szukanie zajęło nam sporo czasu.
Po zakupach postanowiłam pójść do dziewczyny aby spędzić z nią trochę czasu. Z domu Bieleckiej wyszłam około 22:00 strasznie się stresuje jutrzejszym dniem, choćby z tego względu że nie wiem czy mój prezent spodoba się Andrzejowi.
________________________________
— Dobrze, skoro prezenty rozdane możecie przystąpić do uczty — Powiedziała wychowawczyni.
Prezent dostałam prawdopodobnie od jakiegoś chłopaka, były tam kolczyki i mnóstwo słodyczy, oraz bardzo figlarna kartka... przez którą domyślam się kto mógł stworzyć ten prezent.
— Widzieliście Matczaka? — Zapytał Adam.
— Właściwie to nie — Odpowiedziałam — Alan miał przyjść już piętnaście minut temu, ale wciąż go nie ma.
— Może ma jakieś porachunki na mieście? — Zaśmiał się Krzysiek.
— Dokładnie, nasz najlepszy diller — Wygnański również się zaśmiał.
— Nie, napisałby mi — Powiedziałam. Właśnie po moich słowach do klasy wszedł Matczak.
Gdyby nie widok jego twarzy, i plam krwi widniejących na jego koszuli wcale bym się nie zdziwiła jego późnym przyjściem.— Michał, dlaczego przychodzisz pięć minut przed końcem? I o Boże... dziecko! Co ci się stało — Nauczycielka wstała na równe nogi.
— Nie co mi się stało — Spojrzał na wychowawczynię — Raczej co stało się temu złodziejowi.
— O czym ty mówisz? — Zapytała kobieta.
— Ten dzieciak jeszcze tutaj nie przybiegł? — Zapytał zdziwiony — Złodziej skończył tak jak skończyć powinien — Chłopak usiadł przy stole obok Krzyśka.
— Michał, o czym ty mówisz? — Nauczycielka podeszła do niego — Wstań i idź do pielęgniarki.
— Jeszcze czego — Chłopak przetarł rękawem nos z którego ciurkiem ciekła krew.
— Michał, zaprowadzę cię — Powiedziałam podchodząc do niego.
— Lepiej idź zaprowadzić swojego złodzieja — Chłopak spojrzał na mnie, od razu zobaczyłam że jest pijany. Dopiero gdy jego słowa do mnie dotarły ogarnęła mnie panika i zaczęłam domyślać się o co chodzi.
— Gdzie jest Alan?! — Zapytałam spanikowana.
— Na godnym dla siebie miejscu — Odpowiedział śmiejąc się lekko z kpiną.
— Nie wybaczę ci jeśli mu coś zrobiłeś — Powiedziałam wychodząc z klasy, reszta też chciała iść jednak powstrzymała ich nauczycielka, byłam wdzięczna że pozwoliła mi iść, znalezienie Alana w tak dużej szkole było trudnym wyzwaniem, do toalety w której znajdował się półprzytomny chłopak doprowadziła mnie krew, która prawdopodobnie należała do Matczaka.
— Alan — Podbiegłam do chłopaka leżącego pod ścianą, zaczęłam klepać go po buzi żeby się ocknął jednak to nic nie dało, wokół chłopaka leżało pełno szkła, a z jego głowy sączyła się krew, ten widok był naprawdę przerażający. Widząc chłopaka w takim stanie do moich oczu napłynęły łzy, nie wiedząc co robić wyszłam z toalety i pobiegłam jak najszybciej mogłam do pielęgniarki, mimo mojego niespójnego gadania, kobieta mnie zrozumiała, i jak najszybciej udała się do toalety, tam na miejscu, wykonała wszystkie czynności i zadzwoniła po pogotowie, stałam przy nich cały czas, w końcu jednak zrobiło się spore zamieszanie, gdy za nami stał tłum gapiów... każdy przyglądał się tej sytuacji, nie stałam długo sama w końcu dołączyła do mnie Bielecka, dziewczyna jak zawsze wspierała mnie na duchu, za co jestem jej wdzięczna, Matczaka nie chcę widzieć na oczy za to co zrobił. Co gdyby go zabił? Nie dość że straciłabym Alana, to i samego Matczaka również.

CZYTASZ
KAŻDEGO DNIA || MATA
Fiksi PenggemarNie poznaję Twoich źrenic, mała, coraz węższe są, a kiedyś umiałem poszerzyć je, wtedy umiałaś mi wierzyć, całym sercem pokochałaś mnie Ale musiałem to spieprzyć, jakoś musimy to przeżyć...