3.40

6.8K 241 429
                                    

Kiedy tylko wstałam od razu udałam się do łazienki. Na szczęście nigdzie nie spotkałam Matczaka. Wykąpałam się i umyłam zęby. Po wyjściu z łazienki wróciłam do pokoju. Ubrałam się i pomalowałam. Nie wiem czy jest sens mówienia tego co zaszło wczorajszego wieczoru pani Arlecie i panu Marcinowi. Zeszłam na dół i skierowałam się do kuchni, jednak nikogo w niej nie zastałam. Dopiero przez szybę w salonie zobaczyłam że wszyscy są w ogrodzie.

— Dzień dobry — Powiedziałam wchodząc do altanki.

— Coś się stało? — Zapytała pani Ela.

— Nie, dlaczego pani pyta? — Usiadłam obok pani Arletty.

— Oczy masz podpuchnięte, w dodatku wydajesz się być jakaś smutna — Kobieta spojrzała na mnie smutno.

— Michał zawiódł w łóżku, identycznie jak Arletta — Odezwał się pan Marcin.

— Mama! — Marcel wszedł na moje kolana i złożył buziaka na moim policzku — Uśmiechnij się!

— Dobrze skarbie — Złożyłam całusa na czole synka.

— A ty co nic nie mówisz? — Pan Marcin zwrócił się do swojego syna — Macie ciche dni?

— Nic z tych rzeczy — Odpowiedział Michał siadając obok swojego ojca.

— Jak się spało? — Zapytała pani Arletta.

— Dobrze — Odpowiedziałam.

— Może zrobię ci kawy? — Spojrzała na mnie.

— Nie trzeba — Odparłam.

Po skończeniu śniadania odeszliśmy od stołu i udaliśmy się do środka domu Piasnych. Michał niejednokrotnie próbował zacząć rozmowę ze mną jednak nie miałam ochoty z nim rozmawiać, tak więc unikałam go na tyle na ile tylko mogłam. Kiedy pomagałam pani Eli w zrobieniu obiadu Michał wszedł do kuchni i poprosił swoją ciocię o wyjście. Kiedy kobieta opuściła pomieszczenie, chciałam zrobić to samo, jednak nie mogłam bo Matczak zablokował mi jedyną drogę wyjścia którą były drzwi.

— Daj mi wyjść — Powiedziałam nawet na niego nie patrząc.

— Pozwolę ci wyjść dopiero wtedy kiedy mnie posłuchasz — Odparł.

— Nie zamierzam ciebie słuchać — Odważyłam się i spojrzałam w jego oczy.

— A więc ja nie zamierzam ciebie wypuścić — Wzruszył ramionami.

— Więc wyjdę przez okno — Odwróciłam się na pięcie i skierowałam w stronę okna.

— Nie żartuj sobie — Powiedział kiedy weszłam na blat — Zachowujesz się jak dziecko.

— Co powiedziałeś? — Zapytałam odwracając się w jego stronę — Ja? Ja zachowuje się jak dziecko? Przypominam że to nie ja, a ty mnie zdradziłeś.

— Nie zdradziłem cię kurwa. Nie umiałbym tego zrobić. Nie ufasz mi?

— Nie wiem — Odpowiedziałam zgodnie z prawdą — Nie chcę słuchać twojego głupiego tłumaczenia, wystarczyło mi to co widziałam.

— Co widziałaś? Ślady szminki? Przykleiła się do mnie i nie chciała odejść. Nawet jej nie dotknąłem.

— Jasne — Wywróciłam oczami.

— Mówię prawdę — Chłopak podszedł bliżej mnie i położył swoją rękę na moim udzie. Od razu ją strąciłam.

— Uważaj bo ci uwierzę — Odwróciłam się i niestety uderzyłam głową o szafkę. Syknęłam z bólu i zeszłam z blatu.

KAŻDEGO DNIA || MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz