2.17

6.9K 238 196
                                    

*MICHAŁ*

— Może ma cię dosyć — Zaśmiał się Adam.

— Byłem wczoraj u niej w domu, ale nikogo nie było — Powiedziałem zaciągając się papierosem.

— I co zamierzasz zrobić? — Zapytał.

— Pójdę do szpitala w którym pracuje jej ojciec — Odpowiedziałem.

— Wątpię że cię wpuszczą przez to co się teraz dzieje — Chłopak spojrzał na mnie — Ale powodzenia. Zmieniając temat co z twoim hot16challenge?

— Ogarnąłem to wczoraj — Zaśmiałem się — Dawno nie zjarałem się tak porządnie.

— To teraz trzeba czekać na efekty — Adam się zaśmiał.

— Ja czekam aż wy nagracie swoje — Powiedziałem.

— Wątpię że Wyguś coś nagra, rozpoczął w końcu sezon na polach Mokotowskich — Powiedział.

— Nie, nie rozpoczął jeszcze sezonu trzeciego — Pokręciłem przecząco głową — Sezon ma rozpocząć się w czerwcu, teraz chodzi tam głównie z Olą i najbliższą ekipą.

— A to niespodzianka, bo słyszałem co innego.

Po opuszczeniu domu Adama udałem się w stronę szpitala św. Elżbiety. Na starcie została mi zmierzona temperatura, przed gabinetem ojca Zuzy czekałem dość sporo czasu, gdyby nie maseczka, czekanie byłoby bardziej komfortowe. Dopiero po godzinie zorientowałem się że w środku nie ma nikogo. Nie powinienem chodzić sobie po szpitalu, jednak to zrobiłem i udałem się w stronę recepcji.

— Mam pytanie, gdzie znajduje się pan Narkiewicz? — Zapytałem.

— Jest pan kimś z rodziny? — Zapytała kobieta.

— Muszę być kimś z rodziny żeby spotkać się z lekarzem? — Zapytałem zdziwiony.

— Oh... chodzi panu o pana Tomasza — Powiedziała — Znajduje się na pierwszym piętrze przy sali czternastej.

— Dziękuję — Powiedziałem.

— Jednak myślę że to nie najlepszy moment na odwiedzanie doktora — Powiedziała zanim odszedłem.
Dziwne że ojciec Zuzy siedzi przy sali a nie w swoim biurze. Może czeka na coś?

— Dzień dobry — Powiedziałem podchodząc do mężczyzny.

— Michał? A co ty tutaj robisz? — Pan Narkiewicz spojrzał na mnie, a ja dopiero wtedy zauważyłem jego zmęczone i podkrążone oczy.

— Od wczoraj próbuje skontaktować się z Zuzą, nie odbiera, nie odpisuje. Byłem u was w domu, ale nikogo nie było — Wyjaśniłem siadając obok.

— Jeszcze nie wiesz? — Mężczyzna westchnął smutno — Zuza została pobita i dźgnięta nożem, dwa razy w brzuch... Gdyby nie ta starsza kobieta, dziś mogłoby nie być jej z nami, tylko dzięki jej szybkiej reakcji Zuza żyje. W nocy przeprowadzono operacje, na szczęście jej stan jest stabilny.

— Słucham? — Zapytałem, po słowach mężczyzny strasznie się zdenerwowałem — Mogę do niej wejść?

— Zuza jest w śpiączce farmakologicznej, lekarze wprowadzili jej dożylnie propofol, chcą żeby organizm się zregenerował — Odpowiedział.

— Kiedy zostanie wybudzona? — Zapytałem.

— Przypuszczam że po tygodniu — Odpowiedział — W ten czas, wszystko powinno się unormować.

— Mogę wejść do niej? — Zapytałem ponownie.

— W środku jest pielęgniarka, normalnie nie mógłbyś wejść... ale możesz — Odpowiedział — Zaczekaj tylko aż wyjdzie, wtedy wejdziesz, proszę cię jednak żeby ta wizyta nie była dłuższa niż pięć minut, co prawda jestem ordynatorem, ale leczeniem Zuzy zajmuje się ktoś inny, jako rodzina nie mogę jej leczyć, więc tym wejściem sporo ryzykujemy.

— Jasne — Powiedziałem — Chcę ją tylko zobaczyć.

Po tym jak pielęgniarka opuściła pokój, wszedłem do środka. Zobaczyłem dziewczyne która wygląda jakby spała. Zauważyłem że jest ona podłączona do kardiomonitora i respiratora. Słyszałem tylko pikanie w rytmie jej serca rozchodzące się po sali. Usiadłem obok niej i złapałem za rękę. Poczułem się winny za to co się stało. W końcu obiecałem jej że nie pozwolę aby ktokolwiek ją skrzywdził.

— Zuza, wiem że mnie słyszysz — Powiedziałem a w moich oczach pojawiły się łzy, jakim trzeba być skurwielem żeby zrobić coś takiego? — Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham — Złożyłem pocałunek na jej czole — Obiecuję ci że Bator pożałuje tego co zrobił — Powiedziałem po czym wstałem.

Wziąłem sobie do serca słowa jej ojca, i wyszedłem wcześniej, nie przekraczając czasu o który poprosił mnie mężczyzna. Po wyjściu z sali pożegnałem pana Narkiewicza i opuściłem budynek szpitalny. Emocje które czuje są nie do opisania, zadzwoniłem do Tonleya, chłopak zgodził się pomóc.
Spotkaliśmy się w umówionym miejscu, Dawid przyjechał z kolegami ze studiów. Plan idzie po naszej myśli, Mikołaj zgodził się spotkać z Dawidem, ma w końcu kupić od niego narkotyki.

— Wszystko... wszystko kurwa zniosę, ale pedofili i takich którzy znęcają się nad kobietami to nienawidzę, łapcie mnie jak coś bo jeszcze zajebie skurwysyna – Powiedział Tonley.

— To chyba on — Zauważył Gracjan.

— Dobra, plan jest prosty, podchodzę do niego i od razu go łapie, potem wchodzisz ty i pobawimy się trochę z nim — Dawid otworzył samochód i wysiadł.
Po tym jak zaczął rozmowę z Mikołajem wysiadłem z samochodu i udałem się w ich kierunku. Plan Dawida nie poszedł po jego myśli, podbiegłem bo chłopak potrzebuje pomocy, po tym jak przewróciłem Batora zacząłem kopać go z całych sił, mimo jego jęków nie przestawałem. W końcu dołączyli do nas koledzy Tonleya, jeden z nich znalazł się przy Dawidzie za to drugi odciągnął mnie od Batora, którego zacząłem okładać pięściami.

— Starczy mu, już spokojnie — Powiedział Filip.

— Powinniśmy najebać go do nieprzytomności — Warknąłem.

— Wystarczy że ma obity ryj, policja się nim zajmie — Powiedział.

— Jesteś zwykłą kurwą — Zwróciłem się do Batora — Będziesz zdychał za kratami, dopilnuje tego.

— Ej, musimy jechać do szpitala — Odezwał się Gracjan.

— Kurwa — Syknął Dawid — Zapierdole tego sukisyna.

— Co się stało? — Zapytałem podchodząc do Dawida.

— Mam nóż wbity w udo — Powiedział.

— Koniecznie, musimy jechać do szpitala — Powiedziałem.
Dwóch mężczyzn podniosło Dawida, i zanieśli go do samochodu, usiadłem z przodu na miejscu pasażera, a zaraz obok mnie usiadł Gracjan — Jedźmy do szpitala na Goszczyńskiego — Powiedziałem.

— Jasne — Odpowiedział.

— A co z nimi? — Zapytałem.

— Zajmą się waszym pobitym kolegą — Odpowiedział.

— Kurwa no! Szybciej bo mi ta noga zaraz odpadnie — Jęknął Tonley.

— Odpaść nie odpadnie — Zaśmiał się blondyn.

— Zaraz zajmie się tobą dobry lekarz — Powiedziałem mając na myśli pana Narkiewicza.

Po dziesięciu minutach dojechaliśmy na miejsce. Dawidem zajął się ojciec Zuzy. Mężczyzna dopytywał co się stało jednak nie mogłem powiedzieć. Nie teraz.

KAŻDEGO DNIA || MATA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz