— Zuza, wstawaj — Usłyszałam nad uchem głos Matczaka, więc otworzyłam oczy.
— Naprawdę nie mam ochoty iść do szkoły — Powiedziałam.
— Minął już ponad tydzień, nie możesz olewać nauki, chcesz żeby cię wyrzucili? Czy co? — Zapytał.
— Nie czuje się gotowa tam wrócić — Spojrzałam na niego.
— Gotowa, nie gotowa, powinnaś tam wrócić — Chłopak wstał.
— Nie, naprawdę — Popatrzyłam na niego.
— Zuza... — Westchnął — Chodź, po szkole pójdziemy spotkać się z moim ojcem.
— Po co? — Zapytałam.
— Bo z nim jako tako się lepiej dogaduje, poza tym sam zadzwonił że chce porozmawiać — Powiedział siadając obok mnie - Zrób to dla mnie.
— Niech ci będzie — Powiedziałam.
— Będę czekał w kuchni — Powiedział po czym wyszedł.
Mimo że nie miałam ochoty to wstałam, ubrałam się, jednak nie do końca, bo przeglądając bluzki żadna z nich nie pasowała do spodni, tak więc postanowiłam pożyczyć jedną z bluz Michała... padło na tą o wiele za dużą niebieską, przeglądając się w lustrze doszłam do wniosku że wyglądam jak klaun, w czasie gdy chciałam ją ściągnąć, do pokoju wszedł Matczak, dziękowałam Bogu że nie zdążyłam jej ściągnąć.
— Zuza, ile można... czy to moja bluza? — Zapytał.
— Um... — Odwróciłam się do chłopaka — Nie mam przy sobie żadnej bluzy i tak wyszło.
— Wyglądasz... — Chłopak się uśmiechnął — W cholerę słodko — Michał podszedł do mnie po czym mnie do siebie przytulił.
— Właściwie to chciałam ją zdjąć, jest za duża — Obejrzałam się kolejny raz w lustrze.
— No i co? Idziemy do szkoły, tam nie musisz dobrze wyglądać, większość czasu będziemy siedzieć zamknięci w klasie — Wzruszył ramionami — Ubieraj buty, i wychodzimy.
— Masz rację — Powiedziałam.
Tak jak Michał, ubrałam buty i kurtkę po czym opuściłam mieszkanie, droga do szkoły zajęła nam tylko piętnaście minut, co było dużym plusem, bo zazwyczaj jazda taksówką lub uberem zajmowała 20 minut.
— Cześć — Przywitałam się ze wszystkimi, od niektórych osób z klasy usłyszałam wiele ciepłych słów, to było naprawdę miłe z ich strony, a ich wsparcie dodawało mi otuchy.
— Jak widać suka szybko pocieszyła się po stracie Alana, teraz szukasz pocieszenia w ramionach Matczaka? Nie? — Dominika z Kornelią pojawiły się obok nas.
— Jedyną suką jesteś tutaj ty, jak łańcuch ode mnie? Chcesz iść na spacer? — Zapytała Bielecka.
— To... zamknij się ty czarnowłosa wiedźmo — Powiedziała Lipska.
— Jak zaraz stąd nie odejdziesz to porozmawiamy inaczej — Odezwał się Krzysiek.
— Grozisz mi? — Zapytała.
— Nie, po prostu mam dość oddychania śmierdzącym powietrzem, które tutaj jest odkąd się pojawiłaś — Powiedział Szczepan.
— Domi, chodź, nie traćmy czasu na frajerów — Dziewczyna zabrała Dominikę.
— Jedynym frajerem w tej szkole jest twoja przyjaciółka, szczęście że idziecie — Rzuciła im na odchodne Marcelina.
— Ale mnie kurwa irytują te laski — Westchnął Adam.

CZYTASZ
KAŻDEGO DNIA || MATA
FanfictieNie poznaję Twoich źrenic, mała, coraz węższe są, a kiedyś umiałem poszerzyć je, wtedy umiałaś mi wierzyć, całym sercem pokochałaś mnie Ale musiałem to spieprzyć, jakoś musimy to przeżyć...