Wczorajszy dłuższy spacer i trochę wiatru wystarczyły, żebym znowu się przeziębiła.
Nie zliczę ile razy byłam przeziębiona, a mamy dopiero marzec.
Staram się ograniczać wyjścia z domu, ale dzisiaj musiałam jechać z mamą pozałatwiać sprawy.
Życie na wsi powoli wraca do normalnego rytmu. Pierwszy szum minął, ludzie się uspokoili i zaczynają typowo wiosenne prace koło domów.
To nie jest tak, że na wsi jest mniejsze zagrożenie, albo nie ma go w ogóle. Nie spotykamy się z sąsiadami, jednak kiedy ktoś się spotka utrzymuje odpowiedą odległość i rozmawia trochę głośniej.
Brat dzisiaj pojechał do Łodzi zorientiwać się jak sytuacja z pracą. Prawdopodobnie wróci jutro, a z nim drugi brat z żoną.
Żona brata jest w siódmy miesiącu ciąży i boi się przebywać w mieście gdzie liczba ludzi zarażonych jest duża.
W Małopolsce jak narazie są tylko dwa przypadki zachorowań, a w dodatku w większych miastach. Moja miejscowość znajduje gdzieś między Krakowem, a Zakopanym i zarówno dk jednego jak i drugiego dzieli nas ponad 100 km.Na wsi wcale nie jest bezpieczniej. Jest spokojniej.