Spotkałam się z kumplami ze szkoły. Dawno się z nimi nie widziałam i fajnie było spędzić z nimi trochę czasu.
Wieczorem przyjechała ciotka na jutrzejszy pogrzeb.
Zaczniemy od tego, że jest zakonnicą należy do zgromadzenia Miłosierdzia Bożego. I na tym kończy się jej "świętość".
Kiedy tylko ma przyjechać każdy zaczyna się trząść i robi wszystko żeby jak najmniej przebywać w jej towarzystwie.
Jest typem osoby, która "wie lepiej". Wszystkimi rządzi. Siostrze mówi jak ma dzieci wychowywać, nie toleruje czarnych ubrań, bo to satanistyczny kolor. Zabrania mi słuchania muzyki, pisania na telefonie i oglądania telewizji poza Trwam, bo reszta to wymysł szatana. Kazała mi spalić książki, które mam w biblioteczce, a zamiast tego czytać same katolickie (nie zrobiłam tego).
Kiedy zachorowałam zaczęła mówić, że siedzi we mnie szatan i terapia jest mi nie potrzebna. Powinnam czytać same gazety i książki katolickie, codziennie chodzic do kościoła, a co tydzień do spowiedzi.
Rozumiem, że Bóg jest ważny. Modlę sie i chodzę do Kościoła.
Jednak dzisiaj przeszła samą siebie.
Oczywiście jak tylko przyjechała dostałam od niej dwa różańce jakieś słodycze i książki katolickie. Różańcy mam tyle, że trzymam je w pudełku w pokoju.
Kiedy usiadłyśmy przy stole weszła na temat mojej choroby.
Powiedziała, że sama jestem jestem sobie winna. Że z własnej woli zachorowałam i nie jest mi potrzebny terapeuta tylko egzorcysta.
Chciałam na nią na krzyczeć, ale mama mi przerwała. Zamiast tego wkurzona ze złami w oczach uciekłam do swojego pokoju.
Tak właśnie zachowuje sie zakonnica MIŁOSIERDZIA Bożego...