Dzisiaj siostra przyjechała i zostaje do piątku.
Byłam w szoku, bo miała wpaść tylko na chwilę, a tu taka miła niespodzianka.
Podczas zabaw z dziećmi chrześniak dawał mi czekoladkę do ugryzienia.
Próbowałam wziąsc tego jednego gryza, ale nie dałam rady. Podczas każdej próby w głowie pojawiała się blokada, a moje ciało się odsuwało. Nie panowalam nad tym. Jakby zupełnie nie należało do mnie.
Wieczorem zdjęłam bluzę o usiadłam na przeciwko siostry. Ta spojrzała na mnie, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Zaczęłam się śmiać i powiedziałam jej, że nie ma powodu do płaczu, bo nic takiego się nie dzieje.
Co innego mogłam powiedzieć w takiej sytuacji?
Wytedy podeszła do mnie siostrzenica i zapytała dlaczego mi tak ręce schudły. Odpowedziałam jej, że tak jakoś wyszło i ciągle się śmiałam.
Ma tylko cztery lata i nie rozumie dlaczego tak się dzieje, a ja swoim śmiechem próbuje jej pokazać, że jest wszystko dobrze.
Zresztą nie tylko jej. Siostrze i mamie też. Nie mówię im prawdy o tym jak się czuję i nie pokazuje tego. Nie chcę żeby miały dodatkowy powód do zmartwień.
Najbardziej zmartwiła mnie siostrzenica. Pokazała jakie ćwiczenia wykonują w przedszkolu i zaczęła mówić, że nie chce mieć brzucha jak tata.
Ma tylko CZTERY LATA.