Po raz kolejny zostałam obudzona przed świew ptaków za oknem.
Noc jest coraz krótsza, a przez to i ja budzę się wcześniej. Jestem typowym rannym ptaszkiem.
Budzę się o piątej rano i nie mogę już zasnąć. W łóżku jestem w stanie poleżeć do szóstej, ewentualnie do szóstej trzydzieści. Wszystko zależy od pogody i słońca.
Dzisiaj było na tyle ciepło, że mogłam wyjść na zewnątrz w podkoszulku.
Mama patrzyła na moje ręce i wprost mnie zapytała czy te wystające kości mnie nie obrzydzają
Odpowiedziałam jej wpros, że sama siebie nie widzę, a to co widzę w lustrze to zupełnie inna sprawa.