Moje nogi potrzebowały ruchu. Wzięłam kuzynkę i poszłyśmy na spacer.
Poszłyśmy zupełnie bez planu. Bez celu. Przed siebie.
Nogi same nas nosły i zaniosły do lasu, w góry.
Szłyśmy drogą, którą w dzieciństwie przemierzaliśmy niemal codziennie. Zimą na sanki, latem na jagody i do siana.
Dzisiaj jej nie poznałam. To już nie jest ta droga.
Tamta była szeroka, dzisiejsza jest wąska i bardzo zarośnięta do tego stopnia, że w pewnym momencie myślałam, że poszłyśmy gdzieś indziej.
Do domu wracałyśmy okrężną drogą.
W górach czas staje w miejscu. Wszystkie problemy zostają w dole.
W górach jesteś tylko Ty, cisza i śpiew ptaków.Jednak trzeba było wrócić.
I tak wraz z wyjściem z lasu nasze drogi się rozeszły, a każda z nas wróciła do swojego dorosłego życia.
Ona- Do męża i remontu domu.
Ja- Do mojej wewnętrznej wojny.