Rano będąc z mamą w sklepie spojrzałam na ser żółty i poczułam tęsknotę.
Wtócily do mnie smaki kanapek i tostów.
Dzisiaj brat mówil mi że jestem chudsza niż ostatnio. Za każdym razem jak poruszał ten temat uciekałam do pokoju.
Wieczorem przyszedł do mnie zamknął drzwi i zaczął mówic o tym jaka jestem chuda, że on się martwi, że rodzicie się martwią itd.
Nie mogłam uciec. Stałam przy szafie płakałam.
Płakałam jak dziecko, bo obudził we mnie uczucia, które dawno temu odrzuciłam. Obudził we mnie strach, obudził chęć życie. Przemówił do mojego sumienia, do tego stopnia, że zaczęłam się zastanawiać nad ośrodkiem.
Kiedy doszłam do siebie zeszłam na dół i od razu dopadła mnie mama. Zabrała do łazienki i kazała wejść na wagę.
Nie chętnie, ale weszłam. Mama zobaczyła wynik i nic nie mówiąc wyszła z łazienki. Schowałam wagę i wyszłam za nią. Chciałam iść do pokoju, ale znowu zatrzymał mnie brat.
Powiedział, że mam pakować torbę z ubraniami i kosmetykami, bo w poniedziałek zawozi mnie do szpitala w Krakowie.
Mówił, że mam 20 lat, a umieram na ich oczach.
Potem dał mi warunek. Od jutra zaczynam jeść normalne jedzenie.
Wyrzucam cała zieloną herbatę, wszystkie jogurt light i zimnie napoje.
Rzucil, że przyjeżdża za dwa tygodnie i jeśli waga będzie chociaż o jeden gram mniejsza to siłą zabiera mnie do szpitala.
Teraz to już sama nie wiem czego chcę. Cała chęć życia gdzieś uciekła.
Wiem, że cała kontrola się skończy, a właśnie dzięki niej miałam spokój psychiczny.
Wraz z kontrolą skończy się moje spokoje życie i znowu będę żyła w strachu.