125. NALOT NA AZKABAN CZ 2 (POPRAWIONE)

2K 148 22
                                    

Pirsey i Crabb, którzy wspólnie z warzycielem przetrząsali cele po celi na swoim piętrze patrzyli na czarnowłosego nieprzychylnie odkąd tylko go zobaczyli ponieważ według nich to iż mężczyzna tak długo trzymał się blisko starca oznaczało iż był zdrajcą. W końcu Crabb spytał Severusa ze słyszalnym w głosie wyrzutem.

-Dlaczego nie służysz już naszemu panu zdrajco? Najpierw jesteś po stronie Czarnego Pana, następnie starca, a teraz służysz Potterowi... Nie możesz się zdecydować? -Snape nie dając się sprowokować odparł spokojnym głębokim głosem.

-Służę młodszemu Czarnemu Panu, który sprzymierzył się z Lordem Voldemortem. -Śmierciożercy wzdrygnęli się słysząc to imię, a Severus zamknął jedną z pustych celi dodając. -Nie znacie Pottera i nie wiecie do czego był zdolny w wieku zaledwie jedenastu lat. Teraz w wieku zaledwie piętnastu został najmłodszym Czarnym Panem w historii równym Voldemortowi. -Dwójka zadrżała ponownie na to imię, a mistrz eliksirów kontynuował. -Nie chcecie się znaleźć po jego gorszej stronie uwierzcie mi. Poza tym nie zdradziłem Lorda, a za jego przyzwoleniem stałem się członkiem Ligii Cieni podlegającym zarówno pod niego jak i Księcia. Szpieguję Dumbledore'a, którego poznałem wystarczająco dobrze by wiedzieć iż jego tak zwane działania dla większego dobra są po prostu zwykłą mrzonką pragnącego sławy i potęgi starca, który nie jest wcale taki święty na jakiego się kreuje... -Śmierciożercy zmarszczyli brwi, a czarnowłosy rzekł unosząc wysoko brodę i mówiąc pewny swych słów. -Nasi panowie są po tej samej stronie i służę im obu, ale gdybym miał wybrać zawsze poszedłbym za Harry Potterem ponieważ on ma w sobie coś co daje mi nadzieję iż magiczny świat nie musi się już dzielić na biel, i czerń. Chłopak jest tak niezwykły iż nawet Lord uznał go za równego sobie, a jeśli nie jesteście w stanie zaufać Potterowi to zaufajcie, że Voldemort wie co robi sprzymierzając się z kimś tak przebiegłym i potężnym jak on sam. -Dwójka lekko zbita z tropu słowami czarnookiego już więcej nie dopytywała posyłając sobie niepewne spojrzenia i chcąc samodzielnie zastanowić się jaki ich pan miał plan względem nastolatka oraz czy faktycznie nie powinni po prostu zaakceptować decyzji Lorda, i zobaczyć co się stanie z ich sojuszem...

Po skończeniu przeszukiwania cel okazało się, że na tym piętrze była tylko jedna osoba która bez wahania zgodziła się dołączyć do dwóch Czarnych Panów, a pozostała dwójka odmówiła skazując się tym samym na śmierć... Pirsey zaczął wyprowadzać więźnia z piętra, a po chwili zastanowienia rzekł do dwójki idącej za nim po schodach.

-Idźcie piętro wyżej. Może mają tam więcej osób i potrzebują pomocy przy ich wyprowadzeniu. -Dwójka uznając iż to dobry pomysł skinęła głowami i w milczeniu udała się na wyższe piętro ciekawa jak idzie pozostałym drużyną.

***

Goyle, Simson i Draco szybko uporali się ze swoim piętrem nie zamieniając ze sobą ani słowa ponieważ... Cóż nie za bardzo mieli o czym ze sobą rozmawiać. Goyle był ojcem Gregory'ego, który chodził z Malfoy'em do szkoły od pierwszej klasy. Blondyn mimo iż jego ojciec Lucjusz od początku szkoły nalegał by Draco utrzymywał przyjazne stosunki z synem swojego współpracownika wybrał bardziej oczytane towarzystwo czyli Theo, Blaise'a, a w późniejszym czasie Pottera, który bardzo szybko stał się dla trójki wzorem do naśladowania i ich liderem. Ślizgon nie miał w późniejszym czasie interesu w zaprzyjaźnianiu się z Crabb'em czy Goyle'm, którzy byli lekko mówiąc debilami dlatego Draco unikał ich co na szczęście nie miało wpływu na Lucjusza, który dalej robił interesy z dwójką Śmierciożerców.

Śmierciożercy i szarooki prawie skończyli przetrząsać piętro i mieli dwójkę rekrutów, a jednego mężczyznę znaleźli tak wycieńczonego, że sam błagał o śmierć. Draco wszedł do ostatniej celi na jego piętrze, gdzie zobaczył leżącego na ziemi mężczyznę o szarej skórze, zarośniętej twarzy i skrajnie wychudzonej posturze. Blondyn oświetlając sobie ciemne pomieszczenie różdżką zbliżył się do ciała zastanawiając się czy więzień w ogóle jeszcze żyje. Ślizgon stanął nad ciałem przyglądając mu się i nagle poczuł słaby chwyt na kostce gdy więzień otworzył oczy mówiąc zachrypniętym tonem.

BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)Where stories live. Discover now