182. KAHAI (POPRAWIONE)

242 13 3
                                    

Tydzień później Harry odziany w czarne proste szaty pojawił się na pogrzebie Cedrika Diggory'ego, który odbywał się na cmentarzu przy jednym z magicznych miasteczek. Pogrzeb był przełożony przez trwające śledztwo i tylko dzięki temu, że ojciec chłopaka był urzędnikiem nie musiał czekać na pochowanie jedynego syna miesiąca lub dłużej, co mogłoby się zdarzyć ze względu na powiązanie byłego puchona z ciemną stroną.

Była to skromna uroczystość, w której uczestniczyło zaskakująco mało osób ze względu na powiązania byłego puchona z ciemną stroną które rozeszły się w gazetach w ekspresowym tempie. Na uroczystość przybyli Luna, Neville, Potter i Severus, a reszta członków Ligii Cieni dostała zakaz pojawiania się by nie byli podejrzewani o konszachty ze zmarłym chłopakiem. Dzień był w miarę chłodny, a z chmur padał drobny deszcz jakby pogoda również ubolewała nad śmiercią dzielnego puchona... Na środku niedużego cmentarza stała mahoniowa trumna otoczona różnokolorowymi wieńcami oraz zniczami. Nie było ich zbyt wiele o czym świadczyło ledwie ponad dziesięć osób zgromadzonych wokół trumny. To nie był pierwszy pogrzeb w jakim uczestniczył Harry jednak był on najszczerszy spośród tych w których wcześniej brał udział. Pamiętał śmierć i pogrzeb dziesiątek bliższych oraz dalszych mu osób w poprzednim życiu, ale najbardziej pamiętał kilka z nich... Na pewno pierwszym był właśnie pogrzeb Diggory'ego w którym uczestniczył mając zaledwie czternaście lat. Kolejnym pogrzebem był ten Dumbledore'a który w tamtych czasach był dla chłopca który przeżył mentorem, a nawet dziadkiem. Zielonooki przewrócił wewnętrzne oczami myśląc o starym manipulatorze i pocieszając się, że sam w końcu przykryje jego zmasakrowane ciało płytą... Inny był Zgredek. To był najbardziej dramatyczny dzień dla wybrańca, bo nie dość, że o włos uniknął śmierci, przyjaciel zmarł mu na rękach to jeszcze samodzielnie go pochował. Zupełnie inni byli Remus i Tonks którzy zmarli podczas Bitwy o Hogwart osieracając małego Edwarda nazywanego Teddy'm. Choć Potter został nazwany ojcem chrzestnym małego metamorfomaga nie miał zbytnio sposobności by go poznać, a sposób w jaki dziecko przypominało rodziców było dla ówczesnego gryfona smutnym deja vu jego własnej straty. Dziecko było małe, gdy zostało osierocone i oddane pod opiekę Andromedzie, a zielonooki wciąż był w zbyt kiepskim stanie psychicznym po krwawej bitwie by myśleć o zajęciu się chłopcem. Dostał zaledwie kilka zdjęć dziecka, ale widząc jego podobieństwo do zmarłych, a zwłaszcza matki nie mógł się przełamać by go zobaczyć na żywo odwlekając to aż do momentu gdy musiał uciekać z Hogwartu. Było to spowodowane obwinianiem się Harry'ego o każdą śmierć wokół niego i jak uważał ,,za niego'' co z perspektywy czasu było bzdurą. Fakt kilka osób oddało życie za niego osobiście, jednak zdecydowana większość walczyła o przekonania jasnej strony, które teraz wydają się Potterowi po prostu absurdalnie głupie. Harry nie obwiniał się o to, że przez wprowadzone zmiany w jego drugim życiu nie narodzi się choćby Teddy, ponieważ widział jak Syriusz i Remus są wspólnie szczęśliwi, a to było dla niego najważniejsze. Poza tym kto powiedział, że wilkołak i animag nie odczekają się własnych dzieci? Myśląc o tym zielonooki zerknął na zamkniętą trumnę krzywiąc się na fakt, że Diggory nigdy nie doświadczy radości bycia ojcem.

Znowu...

Gdy uroczystość dobiegła końca, a trumna została spuszczona w głęboki na cztery metry dół wszyscy zgromadzeni zaczęli rozchodzić się w swoje strony aż przy dole pozostali jedynie Harry, Luna, Neville i Amos Diggory ojciec zmarłego. Mężczyzna wyglądał tak samo jak podczas trzeciego zadania turnieju Trójmagicznego, gdy Książe przybył z martwym ciałem Johna. Tylko Harry no i w sumie Luna wiedzieli jak blisko Amos był w tedy opłakiwania śmierci puchona. Potter żałował w tamtej chwili, że nie udało mu się jeszcze bardziej odwlec śmierci miedzianowłosego, która w perspektywie czasu i tak by w końcu nastąpiła. Za dwa dni, miesiąc, rok czy sto lat wszyscy oprócz niego, i Toma umrą. Przez ten pogrzeb ślizgon zrozumiał jak realna i nieunikniona to przyszłość. Zielonooki wrzucił do dołu białą różę tak by ta towarzyszyła jego przyjacielowi w ostatniej wędrówce na drugą stronę. Lovegood i Longbottom wrzucili do środka dwa słoneczniki które były ulubionym kwiatem ich ukochanego łkając, i wtulając się w siebie niczym w ostanie deski ratunku. Ojciec Cedrika spojrzał na trójkę nastolatków i spytał bez większych emocji nawet nie patrząc im w oczy.

BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)Where stories live. Discover now