20. WRÓG CZY PRZYJACIEL ? (POPRAWIONE)

1.8K 104 18
                                    

Zostało kilka dni do końca roku szkolnego i to dzisiaj Tom miał zamiar udać się na trzecie piętro i wykraść kamień filozoficzny. Znał już sposób na obejście trzygłowego psa który o ironio miał na imię Puszek, lecz jego myśli wędrowały w zupełnie inną stronę niż kamień... Riddle siedział na swojej kanapie zastanawiając się czy nie iść i porozmawiać po raz ostatni z Potterem jednak nie mógł się do tego zmusić. Nigdy nie lubił tandetnych pożegnań, ale chciałby powiedzieć chociaż ,,do zobaczenia '' swojemu ulubionemu uczniowi... Zielonooki intrygował go w sposób w jaki żaden inny człowiek nie potrafił i bardzo szybko zdobył coś na kształt sympatii czarnoksiężnika o ile coś takiego w ogóle istniało.

Ślizgon mając zaledwie jedenaście lat doprowadził go do erekcji nie robiąc niczego zdrożnego czy nie przyzwoitego, a jedynie rozmawiając z nim. To było coś biorąc pod uwagę, że on sam od mniej więcej 30 lat nie odczuwał pociągu fizycznego, a psychicznego nigdy. Jeśli ktoś mu się podobał zazwyczaj łatwo oczarowywał tę osobę, zabierał do łoża i zabawiał się przez kilka godzin by na końcu wykasować wspomnienia partnerowi lub partnerce. Z wiekiem fizjologiczne potrzeby zaczęły znikać, a był to prawdopodobnie skutek jego zabawy ze swoją duszą oraz rozszczepieniem jej na 5 części. Pamiętnik, medalion, pierścień, kielich oraz diadem były jego środkami bezpieczeństwa dzięki którym stał się nieśmiertelny i mógł kontynuować swoje dzieło bez obaw, że Śmierć po niego przyjdzie... Skutkami ubocznymi rozszczepienia duszy były niestety jego szaleństwo, utrata magii bezróżdżkowej, wyglądu, cierpliwości oraz zahamowań. Wszystkie te rzeczy były problematyczne no może oprócz wyglądu, bo do tego nie przykładał wcześniej zbytniej wagi, ale z perspektywy czasu widział to wszystko w zupełnie nowym świetle... Patrząc wstecz zrozumiał, że fizyczny wygląd również mógłby przysporzyć mu większej ilości sojuszników którzy nie baliby się jego twarzy oraz nie uciekali od razu z krzykiem na jego widok. Wężopodobna twarz kojarzyła się głównie z oszalałym czarnoksiężnikiem który zabija kogo popadnie, a nie o to mu przecież chodziło. Chciał zdobyć kraj by nim rządzić, a biorąc pod uwagę jakie konsekwencje wiązały się z horkruksami musiał zrezygnować z ich dalszego tworzenia i poprzestać na tych które już miał. Możliwe nawet, że będzie potrzebował odzyskać część duszy by móc w pełni przywrócić sobie siły jednak tym tematem zajmie się nieco później, a do tego czasu musi zebrać składniki. Do swojego powrotu postanowił użyć skomplikowanego rytuału z użyciem krwi wroga, kości ojca, ręki sługi, a dla jego wzmocnienia eliksiru życia z kamienia filozoficznego i minimum dwóch horkruksów. Z tymi myślami pakował niektóre ze swoich rzeczy nie chcąc zostawiać po sobie książek o czarnej magii czy innych rzeczy które Dumbledor mógł z nim powiązać. Póki nie będzie w pełni sił nie zamierza ujawniać światu czy choćby dyrektorowi, że jest nie do końca martwy i narazić na jego wtrącanie się... Zerknął ostatni raz na swoją komnatę w której spędził ostatni rok i był nieco smutny, że znów opuszcza Hogwart nie wiadomo na jak długo. Po wielu latach dostał w końcu swoją wymarzoną posadę nauczyciela obrony, a gdyby nie to, że musiał cały rok udawać jąkanie byłoby doskonale pod każdym względem... Z małym uśmieszkiem pomyślał o swoim ulubionym uczniu czyli Harrym Potterze który był genialny, błyskotliwy oraz bardzo dociekliwy. Zapewne pewnego dnia znów się spotkają, a w tedy przeciągnie ślizgona na swoją stronę i uczyni go swoim... No właśnie kim? Sojusznikiem? Współpracownikiem? Równym? To ostatnie określenie chyba najbardziej mu pasowało jednak Voldemort uważał, że to wciąż za mało i chciał dać chłopcu więcej, ale to musiało zaczekać póki avadooki nie zgodzi się do niego dołączyć... Z tymi myślami zmniejszył swój kufer, ukrył go w kieszeni szaty po czym wyszedł z pomieszczenia i udał się na schody prowadzące na trzecie piętro.

***

Tego samego dnia kilka minut po ciszy nocnej Harry ubrał się w swój ulubiony całkowicie czarny zestaw szat, przyjrzał sobie w lustrze łazienki i uśmiechnął zadowolony z tego co zobaczył. Po prawie roku spędzonym w ciele jedenastolatka zdążył się przyzwyczaić do swojego wzrostu czy wątłej postawy, którą regularnie poprawiał eliksirami oraz intensywnymi ćwiczeniami fizycznymi. Wyglądał w miarę przyzwoicie, tak jakby nie cierpiał z powodu długotrwałego niedożywiania oraz był odrobinę wyższy niż gdy ostatnio kończył pierwszy rok. Jego skóra nie była już chorobliwie blada, a mlecznobiała i nieskazitelna. Włosy wybrańca natomiast były kręcone, dobrze odżywione i zdrowe, jednak wciąż tak samo roztrzepane jak w poprzednim życiu ślizgona. To z czego Harry był najbardziej dumny to jego oczy, które nie były już ukryte za starymi okrągłymi okularami, a dumnie i pewnie wpatrywały się w jego własne odbicie. Potter skinął sobie głową mówiąc do swojego odbicia.

BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)Where stories live. Discover now