113. NAZNACZENIE (POPRAWIONE)

712 47 4
                                    

W dzień swoich urodzin Harry obudził się wyjątkowo w dobrym nastroju. Poprzedniego dnia ślizgon listownie potwierdził swoje przybycie do domu Czarnego Pana. Chłopak miał plan by wieczorem lub w nocy wymknąć się z domu tak by nikt z Zakonu nie wykrył jego odejścia. Brunet by to sobie ułatwić załatwił by tego dnia nikt z Zakonu nie nękał go swoją obecnością. Zielonooki nie planował niczego specjalnego z okazji piętnastych urodzin i miał zamiar przez resztę dnia cieszyć się spokojem czytając w bibliotece. Gdy Potter już się ubrał i zszedł na dół zastał w salonie Remusa i Syriusza, którzy po cichu rozmawiali z portretem pani Black. Gdy ślizgon wszedł do pomieszczenia oczy wszystkich skierowały się na niego, a animag rzekł z radosnym uśmiechem podchodząc bliżej chłopca i lekko przygarniając go do swojej piersi.

-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO SZCZENIAKU! -Potter zachichotał i lekko odwzajemnił uścisk po chwili odsuwając się, i mówiąc.

-Dziękuję Łapo. Jak tu spokojnie, gdy nie kręcą się niechciani goście prawda? -Wilkołak zachichotał na jego słowa i podszedł do niego z uśmiechem również lekko go ściskając.

-Dokładnie to samo pomyślałem dziś rano mój panie. Wszystkiego najlepszego z okazji piętnastych urodzin. -Zielonooki znów odwzajemnił lekko gest i odparł gdy się odsunął.

-Dziękuję Lunatyku. Mam nadzieję, że przypilnowałeś by Syriusz nic dzisiaj nie kombinował? -Dwójka spojrzała na Pottera z szerokimi uśmiechami, a brunet jęknął poznając to spojrzenie. -Już coś zmalował, a ty mu pomogłeś... Mogłem się domyślić, że dwóch Huncwotów w tym samym miejscu i czasie to przepis na kłopoty... -Spytał kręcąc głową. -Powiecie mi co zrobiliście i jak mogę się z tego wykręcić? -Black odparł z chichotem.

-Niestety nie możemy jeszcze dać ci twojego prezentu, ale obiecuję, że się ucieszysz jak go zobaczysz. -Książe westchnął i pokręcił głową nie będąc pewnym co może się szykować. Znał już swojego chrzestnego więc nie zdziwiłby by się jakąś szaleńczą rzeczą jaką mógłby mu dać ten nierozgarnięty animag. Jeśli jednak w sprawę zaangażowany był też wilkołak Harry mógł przynajmniej mieć minimum nadziei, że Lupin pohamował niektóre z pomysłów swojego przyjaciela... Chłopiec zostawił dwójkę knujących mężczyzn w salonie po czym zamówił śniadanie u Stworka do biblioteki, w której spędził całe przedpołudnie studiując najciekawsze ze zbiorów rodzinnych Blacków.

Gdy w końcu nadeszła pora obiadu w pomieszczeniu zjawił się elf mówiąc z małym uśmiechem.

-Mój panie pora na obiad i pan Black oraz Lupin chcieliby byś do nich dołączył. -Potter uniósł brew, ale po chwili zamknął książkę zaznaczając stronę, na której skończył i udał się do salonu. Drzwi do pomieszczenia były zamknięte, a za nimi było wyjątkowo cicho co nieco zaniepokoiło ślizgona. Chłopak ostrożnie podszedł do drzwi i zaczął nasłuchiwać odgłosów wydobywających się z drugiego pomieszczenia. Po chwili usłyszał kilka znanych mu szeptów i szeroko się uśmiechnął odsuwając od drzwi. Po chwili powoli je otworzył, a wewnątrz stało trzynaście osób, które krzyknęły wspólnie rzucając w górę kolorowym konfetti.

---NIESPODZIANKA!!! ---To byli Luna, Draco, Blaise, Theo, Neville, Fred, George, Stan, Bill, Cedrik, Syriusz, Remus oraz Severus. Każdy z nich miał szeroki uśmiech na twarzy, a pomieszczenie było ozdobione setką balonów i wstążek w kolorach Slytherinu. Potter zaskoczony pierwszym (w obu życiach) wyprawionym mu przyjęciem urodzinowym szczerze się uśmiechnął i rzekł do wszystkich.

-A co to za okazja, że mamy przyjęcie? Chyba nie dostałem zaproszenia... -Wszyscy zachichotali, a Fred i George rzekli wesoło.

--DZISIAJ NASZ DROGI KSIĄŻE SĄ TWOJE PIĘTNASTE URODZINY! TRZEBA TO OPIĆ! --Harry zachichotał na dwójkę rudzielców, a do przodu wystąpił William. Zielonooki zobaczył w jego oczach, że starszy podjął już decyzję, a biorąc pod uwagę iż był na przyjęciu na 99% chciał dołączyć do Ligii Cieni... Potter uniósł zainteresowany brew patrząc na starszego, a były gryfon rzekł odchrząkując.

BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)Where stories live. Discover now