46. BOGIN (POPRAWIONE)

1.3K 76 19
                                    

Przez tłum nagle przepchał się Weasley zaczynając agresywnie podążać w stronę hipogryfa. Harry widząc to zamrugał zaskoczony głupotą byłego przyjaciela i zerknął na Hardodzioba którego oczy zwęziły się groźnie na sylwetce gryfona. Ron krzyknął z ewidentnym oburzeniem nie zważając na przerażone spojrzenie Rubeusa.

-On wcale nie jest niebezpieczny! To głupie zwierzę zaufało parszywemu ślizgonowi i w dodatku... -Weasley był już ze trzy metry od hipogryfa który oburzony, rozłożył groźnie skrzydła i stanął na tylnych kopytach wymachując przednimi szponami w powietrzu. Rubeus krzyknął przerażony, a zielonooki delikatnie się uśmiechnął widząc jak hipogryf uderza jedną z łap Rona, który padł na ziemię łapiąc się za rozcięte ramię. Hagrid wystraszył się i podbiegł uspokoić Hardodzioba rzucając mu fretkę za którą stworzenie przepadało i odbiegło na bok. Prawie wszyscy uczniowie krzyknęli z przerażeniem i uciekli chroniąc się za najbliższymi drzewami widząc jak magiczne stworzenie zaatakowało gryfona który padł na ziemię krzycząc z bólu oraz wściekłości.

-PIEPRZONA KREATURA! CHOLERNIE BOLI! TA GADZINA MI ZA TO ZAPŁACI! -Potter prychnął i odparł do przestraszonych uczniów wskazując na Rona.

-I właśnie tak się kończy obrażanie hipogryfa moi drodzy. Wy idźcie już do zamku i zapamiętajcie by słuchać nauczycieli jak mówią, że coś jest niebezpieczne, a ja i profesor zajmiemy się tym mazgajem. -Zwrócił się do przestraszonego profesora mówiąc ze spokojem. -Hagridzie weź go na ręce i idziemy do pani Pomfrey. -Brodacz wciąż w szoku przytaknął niepewnie i wykonał polecenie biorąc rudowłosego na ręce starając się być jak najdelikatniejszym podczas tego działania. Dwójka ruszyła w drogę wciąż słuchając po drodze klnięcia i narzekania gryfona którego największymi obrażeniami (według Księcia) było jego zranione ego... Po kilku minutach Potter i Hagrid niosący poszkodowanego na rękach weszli do skrzydła szpitalnego. Po przekroczeniu progu pomieszczenia pielęgniarka spojrzała na rannego z lekkim niepokojem po czym przeniosła swoje spojrzenie na bliznowatego pytając.

-Co tym razem pan zrobił panie Potter? - Ślizgon założył ręce na piersi i rzekł obrażony.

-To Weasley zignorował polecenie profesora by nie obrażać hipogryfa, a ja jedynie miałem lekcje w tym samym czasie co on. Mówi pani tak jakbym przynajmniej co tydzień wysyłał do pani uczniów z urazami... -Kobieta odchrząknęła i odparła lekko zawstydzona.

-Proszę o wybaczenie panie Potter źle oceniłam sytuacje... -Harry westchnął przyzwyczajony do tego, że jest obwiniany o większość zła jakie odbywa się w szkole po czym wskazał na rudowłosego mówiąc.

-Niech się pani po prostu nim zajmie, a ja uspokoję nieco Hagrida, bo biedak jest przerażony. - Pielęgniarka skinęła głową i kazała mężczyźnie położyć chłopca na pierwszym łóżku i wyjść. Zapłakany brodacz wyszedł wraz z Potterem na zewnątrz, a młodszy rzekł spokojnie. -Hagridzie po pierwsze to nie była twoja wina tylko Weasley'a, bo zignorował twoje polecenie. Po drugie musisz się nauczyć, że w każdej chwili jakiś idiota może coś sobie zrobić na twojej lekcji, a twoim obowiązkiem jest temu zapobiec. Po trzecie na co drugiej lekcji eliksirów ktoś ląduje w szpitalu, a Snape nie płacze i wątpię by kiedykolwiek to zrobił... -Prychnął próbując wyobrazić sobie taką sytuację jednak jej niedorzeczność sprawiła, że tylko pokręcił głową dodając. -Teraz masz przynajmniej małe doświadczenie i wiesz co robić gdy nastąpi wypadek. Dzisiaj wyjątkowo mogliśmy przerwać resztę zajęć, ale przy innych lekkich wypadkach odsyłasz poszkodowanego z kimś do pielęgniarki i kontynuujesz lekcje. Twoja praca nie polega tylko na uczeniu, ale i pilnowaniu uczniów oraz stworzeń, więc teraz weź się w garść, bo chyba masz jeszcze dzisiaj zajęcia prawda? -Rubeus otarł łzy uważnie słuchając słów ślizgona któremu skinął wdzięcznie głową mówiąc.

BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)Where stories live. Discover now