175. NOWY MINISTER (POPRAWIONE)

1.8K 127 38
                                    

Dumbledore od tygodnia niecierpliwie przeglądał wszystkie wspomnienia o Tomie Riddle'u jakie miał w swojej kolekcji. Szukał wskazówek gdzie ten ukrył swoje horkruksy kierując się wszystkim co wiedział o Czarnym Panu, gdy ten był jeszcze jego uczniem. Przemierzył podróż pięćdziesiąt lat wstecz rozpamiętując każdą najmniejszą rzecz jaką wiedział o dziedzicu Slytherinu i w końcu znalazł to czego szukał. Słabymi punktami jego wroga było przywiązanie do Hogwartu, pamięć o swoim dziedzictwie, jego partner oraz nienawiść do niemagicznych ludzi... Na podstawie tych informacji mógł określić, że horkruksami mogły być diadem Roweny Ravenclaw, medalion Salazara Slytherina i Kielich Helgi Hufflepuff. Z tej listy odpadł miecz Godryka Gryffindora albowiem ten wciąż był bezpiecznie ukryty w jego gabinecie. Harry Potter powiedział mu o tym, że do rytuału zmartwychwstania Czarny Pan użył kielicha, pierścienia Gauntów oraz dziennika. Przeglądając wspomnienia dostrzegł, że szesnastoletni chłopak faktycznie posiadał czarny mugolski dziennik z którym się nie rozstawał aż do czasu śmierci Marthy Warren, a później przedmiot nie był już obecny przy młodym Voldemorcie prawdopodobnie zostając gdzieś ukrytym. To prawdopodobnie w tedy przedmiot stał się horkruksem ówczesnego Księcia Slytherinu który rozerwał swoją duszę zgodnie z planem Albusa. Dzięki zniszczeniom jakich dokonała magia dusz wkrótce potem miał narodzić się kolejny przeciwnik do pokonania, a on znów zgarnąłby uznanie oraz zaszczyty za pokonanie go. Jego plan nie poszedł po myśli albowiem nawet oszalały Voldemort był zbyt potężnym i inteligentnym przeciwnikiem by sam mógł go powstrzymać. Dodatkowo przepowiednia wzmocniła jego strach przez co musiał dokonać znacznych poświęceń typu Potterowie i Longbottomowie... Od początku wiedział, że małżeństwa poświęcą swoje życia dla swoich dzieci, ale ta strata była konieczna by móc wprowadzić kolejne etapy planów dyrektora. Mimo iż obie rodziny były mu lojalne wciąż istniało ryzyko, że dla bezpieczeństwa swoich pierworodnych synów mogą przejść na ciemną stronę, dlatego starzec przygotował szereg intryg by odsunąć możliwość przyłączenia się obu rodzin do Voldemorta. Nad spreparowaniem przepowiedni myślał prawie miesiąc od usłyszenia oryginału dopracowując każdy szczegół, a jedyne czego nie udało mu się całkowicie załatwić to oryginał tkwiący w Ministerstwie, jednak Książe Slytherinu zniszczył ją uniemożliwiając wysłuchanie przez niego lub Toma. Jednak czy to aby było pewne? Dumbledore od dawna miał wątpliwości co do przynależności ślizgona do jasnej strony, jednak po bitwie w Ministerstwie wszystko stało się jasne. Tom i Harry współpracowali ze sobą, a w dodatku mieli romans co tylko wypełniało całość przepowiedni której Dumbledore tak żarliwie próbował się przeciwstawić przez ostatnie lata. Nie był na 100% pewny kiedy Czarni Panowie rozpoczęli współpracę, ale zakładał, że musiało to być najdalej na czwartym roku zielonookiego gdy został wciągnięty do turnieju Trójmagicznego. Nie połączył w tedy faktu, że nastolatek wydawał się być zupełnie niewzruszony tym, że jego imię wypadło z czary choć powinno to być niemożliwe. Chłopak jakby się tego spodziewał od razu złożył przysięgę, że nie włożył swojego imienia ani nie kazał zrobić tego nikomu innemu, ale nie powiedział, że nie wie kto to zrobił... Albus zdał sobie w tedy sprawę, że Czarny Pan przygotowuje się do powrotu ale myślał, że chodziło o próbę zabicia przepowiedzianego wroga, a nie o jego porwanie i wykorzystanie w procesie zmartwychwstania. Harry Potter był drugim Czarnym Panem co do czego dyrektor nie miał już żadnych wątpliwości więc nie mógł wierzyć jego słowom jak i doniesieniom. Musiał uknuć nowy plan zabicia chłopca który przeżył, bo Voldemort już tego za niego nie zrobi. Najpierw trzeba się było pozbyć horkruksów, następnie młodszego Czarnego Pana w którym tkwił horkruks Voldemorta, a dopiero na końcu czerwonookiego. Chłopak niestety był potężny oraz dobrze chroniony przez swoich młodocianych wyznawców więc białobrody potrzebował sprytnego planu. Nie mógł już używać Severusa do manipulowania czy szpiegowania, ponieważ ten przysiągł chronić syna Lily i z pewnością był przez niego wykorzystywany do swoich własnych celów. Z tymi myślami ssał cytrynowe dropsy zastanawiając się gdzie rozpocząć poszukiwania pierwszego horkruksu... W końcu po długich rozważaniach aportował się do Little Hangleton gdzie mieszkała rodzina Gauntów oraz Riddle'ów. Swoje kroki białobrody skierował do małej chaty ukrytej między zaroślami. Stary dom był kompletną ruiną i Albus aż się zdziwił, że nie rozpadł się przez te pięćdziesiąt lat gdy nikt o niego nie dbał. Powoli wyjął swoją różdżkę z kieszeni szaty i podszedł do drzwi na których przybity był wąż, a następnie sprawdził miejsce pod kątem zaklęć ochronnych, alarmowych czy ukrytych klątw. Nie znajdując niczego takiego wszedł do środka, a drzwi zaskrzypiały w proteście na to działanie. Gdy był już w środku dyrektor rozejrzał się z nieukrywaną odrazą po wnętrzu. Nie było z nim nikogo więc nie musiał udawać zawsze pogodnego staruszka co bardzo mu pasowało. Powoli poruszał się po pomieszczeniach przeszukując je pod kątem czyjeś obecności lub śladów mrocznych artefaktów, które mogłyby zawierać cząstki duszy czarnoksiężnika. Nikogo nie było w tym miejscu od bardzo dawna, lecz to nie zmniejszyło czujności białobrodego który skanował każdy centymetr w poszukiwaniu pułapek. W salonie stanął na desce która dziwnie zaskrzypiała i skierował na nią swoje spojrzenie. Sprawdził różdżką i znalazł lekkie zaklęcie kamuflujące tak słabe, że gdyby nie jego wyczulenie na magię nie dostrzegłby go. Ukląkł na kolano i swoimi pomarszczonymi dłońmi wyjął deskę pod którą znajdowało się małe pudełko. Starzec wyjął je ze schowka by zaraz rzucić kilka zaklęć rozpoznających, lecz one nic nie wykazały. Albus zmarszczył brwi myśląc czy to możliwe, że Tom faktycznie uznał, że nikt nie odnajdzie jego horkruksu i dlatego nawet go nie zabezpieczył... Być może wykazał się swoją ignorancją co do inteligencji innych ludzi lub po prostu uznał, że nawet gdy ktoś odnajdzie przedmiot nie będzie w stanie go zniszczyć. Przyjmując to za prawdę otworzył pudełko i rozszerzył oczy widząc puste wnętrze. Zacisnął szczękę i rzucił przedmiot rozbijając przy okazji jedno z niewielu nienaruszonych przez czas okien domu. Wstał z kolan, a następnie wściekły wyszedł z chaty Gauntów i udał się obrzeżami wioski do domu Toma Riddle'a seniora. Jego uwagę przykuł cmentarz znajdujący się niedaleko i tam najpierw skierował swoje kroki. Pośród starych zniszczonych nagrobków odnalazł ten należący do ojca Voldemorta i dokładnie go obejrzał. Tak jak myślał nie znalazł żadnych śladów albowiem od zmartwychwstania Czarnego Pana minął rok, a natura zatarła już wszelkiego rodzaju poszlaki. Dumbledore westchnął i wyszedł z terenu udając się w stronę zniszczonego dworu. Kika metrów przed posiadłością odkrył, że był on pod silnymi urokami odstraszającymi mugoli jak i kamuflującymi. Po przejściu przez bariery mężczyzna westchnął zaskoczony widząc, że z pozoru zniszczony i opustoszały dom był w idealnym stanie jakby wciąż był zamieszkały... Dumbledore przezornie wyciągnął różdżkę i ruszył do wejścia rzucając na otoczenie zaklęcia wykrywające, ale one znów niczego nie wykazały. Nie opuszczając broni wszedł głównymi drzwiami uważnie obserwując korytarz podobnie jak wszystkie drzwi oraz okna. Przez kilka sekund nasłuchiwał jakiegokolwiek hałasu z wewnątrz, ale odpowiedziała mu jedynie ogłuszająca cisza. Dom wyglądał na niezamieszkały ze względu na brak jakichkolwiek ozdób, ksiąg czy zaklęć alarmowych które powinny być zasilane magią właściciela posesji. Tom ewidentnie stacjonował w tym miejscu i to przez dłuższy czas skoro postarał się by skrzaty wykonały porządki oraz odświeżyły rezydencje, bo gdyby przebywał tam krótko prawdopodobnie nie obchodziłyby go wygody czy otoczenie w jakim przebywał. Białobrody zabrał się do dokładnego studiowania pomieszczeń i zgodnie z jego wcześniejszymi obserwacjami odkrył, że Voldemort przebywał w posiadłości prawdopodobnie kilka lat. Wszystko było odnowione i dopasowane do siebie, a na półkach były niewielkie ślady kurzu tak jakby miejsce zostało opuszczone dopiero kilka dni temu. Dumbledore po kilkunastu minutach dotarł do jak uważał pokoju Czarnego Pana, a jedyne co tam pozostało to kilka bajek na regale oraz kilka starych zwojów niewiele mówiących o kolejnych ruchach dwóch Czarnych Panów. Po przejrzeniu wszystkiego białobrody westchnął i udał się do innych pomieszczeń szukając tropów. Ostatnim pomieszczeniem którego najbardziej się obawiał były lochy i dlatego tam udał się na końcu. Zimne kamienne ściany odbijały echo jego kroków gdy dyrektor zaglądał do każdej z cel w poszukiwaniu sam nie był pewny czego. W końcu jego niebieskie spojrzenie trafiło na kształt postaci we wewnątrz jednej z cel, a mężczyzna po chwili wahania wszedł do środka. Do jego nozdrzy dotarł zapach rozkładającego się ciała na co zakręciło mu się w głowie i o mało nie zwymiotował. Po wzięciu kilku uspokajających wdechów podszedł do jak zakładał trupa i odsłonił koc którym był przykryty. Widok martwego Alastora z wyżartym przez szczury ciałem sprawił, że jego żołądek przewrócił się i starzec zdążył jedynie odsunąć się kawałek by po sekundzie zwrócić wszystko co zjadł w kącie celi. Przez kolejnych kilka minut klęczał na posadzce co jakiś czas wyrzucając treść żołądka i ciężko dysząc. Gdy w końcu nie miał już czego zwrócić powoli opierając się o ścianę wstał i spojrzał smutno na ciało Moody'ego. Żal mu było aurora, ponieważ auror był lojalny tylko jemu oraz dyrektor traktował go jak przyjaciela mimo iż ten był przez starca wielokrotnie manipulowany dla ,,większego dobra''. Dumbledore pomyślał co zrobić z trupem i w końcu znalazł rozwiązanie, które może potwierdzić jego przypuszczenia odnośnie przynależności Pottera. Machnął różdżką owijając skrzętnie martwe ciało materiałem, a następnie wylewitował je poza dom skąd aportował się do kwatery głównej Zakonu Feniksa.

BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)Where stories live. Discover now