Nastał koniec stycznia, a Harry stwierdził, że już czas wybrać się do Działu Zakazanego po jakieś ciekawe materiały do czytania. Poczekał aż wybiła cisza nocna po czym założył pelerynę niewidkę i udał się w kierunku biblioteki. Zielonooki kochał swój płaszcz który odziedziczył po ojcu a przemykanie się w nim po zamku przywoływało na myśl czasy beztroskiej młodości, którą miał teraz okazję przeżywać ponownie. Jednak tylko po części by jedenastoletnim chłopcem, bo wewnątrz posiadał duszę osiemnastoletniego mężczyzny, który widział więcej zła niż ktokolwiek powinien przez całe życie... Pod peleryną niewidką nie musiał udawać, ponieważ nikt go nie widział, a to dawało mu poczucie bezpieczeństwa, którego mimo wszystko każdy potrzebował. Zielonooki wszedł do biblioteki której wejście nie było zabezpieczone nawet prostym zamknięciem czy zaklęciem alarmowym co według ślizgona było kolejną wadą bezpieczeństwa szkoły. Hogwart ponoć by uznawany za najbezpieczniejsze miejsce, a mimo to znajdował się obok lasu w którym były niebezpieczne magiczne stworzenia, profesorowie obrony praktycznie co roku próbowali w jakiś sposób go skrzywdzić, a uczniowie non stop ulegali jakimś wypadkom. Przykładów mógł wymieniać w nieskończoność zaczynając od quidditcha, idąc do bazyliszka obecnie drzemiącego w Komnacie Tajemnic po samą obecność Voldemorta w szkole... Chociaż ten ostatni o dziwo był wyjątkowo kompetentnym nauczycielem, a jego celem nie było zabijanie niewinnych uczniów, ale zdobycie kamienia filozoficznego wciąż ukrytego na trzecim piętrze. Biorąc pod uwagę wszystko czego ślizgon do tej pory nauczył się o poprzednim Księciu Slytherinu chłopak nie obawiał się o swoje bezpieczeństwo chcąc doprowadzić do upragnionego sojuszu między nim, a Czarnym Panem.
Gdy avadooki w końcu znalazł się obok wejścia do działu który go interesował zobaczył, że pali się tam jakieś światło oraz słychać było ciche kroki. Był niezmiernie ciekaw kogo przywiało do biblioteki w tym samym czasie co jego, a jako że miał smykałkę do wpakowywania się w kłopoty postanowił zachować dodatkowe środki ostrożności rzucając na stopy zaklęcie wyciszające kroki. Wszedł cicho do zwykle zamkniętej części biblioteki po czym skierował się w stronę nikłego światła dobiegającego zza regałów na których były ustawione rzędy czarnomagicznych ksiąg. Przez kilka sekund nasłuchiwał odgłosu wkładania i odkładania ksiąg na póki aż wziął głęboki oddech, i wystawił głowę chcąc dostrzec swojego nieproszonego towarzysza. Zamrugał zaskoczony bo spodziewał się zobaczyć jakiegoś ciekawskiego ucznia, a zamiast tego ujrzał Quirrellmorta, który przeglądał książki ewidentnie czegoś szukając. Potter obserwował go przez kilka sekund zastanawiając się, dlaczego po raz kolejny los ich na siebie popycha i to w sytuacjach gdzie nastolatek zostawał sam na sam ze swoim przepowiedzianym wrogiem... Zielonooki widząc skupienie na twarzy profesora zastanowił się czy warto ujawniać swoją obecność i nie lepiej byłoby zobaczyć co Riddle knuje. Rozważył wszystkie za i przeciw wciąż obserwując nauczyciela oraz czekając na jakiekolwiek oznaki, że starszy znalazł to czego szukał. O kilku minutach obserwacji skrzywił się nie dostrzegając niczego interesującego, a jedynie zaczynając się nudzić. Miał w sumie kilka opcji do wyboru, bo mógł poczekać aż szarooki znajdzie czego szuka i sobie pójdzie, ujawnić swoją obecność przeprowadzając możliwie interesującą rozmowę lub wyjść, i wrócić innej nocy. Nic dziwnego, że środkowa opcja wydała mu się najbardziej kusząca, dlatego podkradł się do mężczyzny stając za nim i zaglądając mu przez ramię. Po kilku sekundach widząc, że starszy jest zbyt pogrążony w poszukiwaniach by go wyczuć zdjął płaszcz i rzekł ze złośliwym uśmieszkiem.
-Może pomóc? -Pierwszoroczny w ciągu setnych sekundy został przyszpilony do regału za nim, a silne dłonie mężczyzny trzymały go za nadgarstki krępując jego ruchy. Oczy starszego były w kolorze krwistej czerwieni, a twarz wyrażała chęć walki z intruzem, który mógłby wydać jego obecność w dziale o podejrzanej porze... Potter mimo swojego zaskoczenia siłą oraz szybkością Riddle'a nie okazał krzty strachu, a jedynie podniósł wysoko podbródek patrząc wyzywająco swoimi jadowicie zielonymi oczyma na starszego. Voldemort trzymał chłopca mocno dociskając go do regału, a jego mocny uścisk mógł pozostawić siniaki na alabastrowej skórze wybrańca. Czerwonooki zamrugał zaskoczony przyglądając się intruzowi po czym westchnął z ulgą, że był to akurat chłopak który lubił łamać zasady równie często co on. Nieświadomie przedłużył moment gdy stali tak blisko siebie i zaciągnął się zapachem wybrańca, który jak zwykle pachniał białymi różami po czym Tom rzekł z dezaprobatą.
YOU ARE READING
BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)
FanfictionHarry po bitwie o Hogwart dowiaduje się, że wszystko w co wierzył okazało się kłamstwem. Jego przyjaciele pokazują drugą twarz planując jego śmierć, a Potter nie mając szans na przeżycie ucieka. Podczas swojej samotnej wędrówki postanawia porozmawia...