170. BITWA W MINISTERSTWIE (POPRAWIONE)

2K 154 59
                                    

Z różdżek towarzyszy Pottera wystrzeliły zaklęcia obezwładniające, a dzięki elementowi zaskoczenia dwóch ze Śmierciożerców nie zdążyło uskoczyć lub zasłonić się przed zaklęciami zostając powalonymi na ziemię. Uczniowie zaczęli uciekać w różne alejki, a Śmierciożercy otoczeni czarnym dymem zaczęli frunąć za uczniami chcąc ich schwytać. Zielonooki postanowił zapisać sobie w głowie by nauczyć tzw.,, zjawy'' wszystkich swoich ludzi oraz siebie, ponieważ wydawało się to niezwykle przydatną umiejętnością. Członkowie Dworu rozdzielili się dzieląc na dwu-trzy osobowe grupy oprócz Pottera, który jako jedyny pobiegł sam. Oczywiście bliznowaty był najbardziej ściganą osobą za którą podążało najwięcej Śmierciożerców. Wybraniec rzucał na przeciwników jasne podstawowe zaklęcia obezwładniające które przez ostatni wzrost jego mocy były bardzo silne, a jeden ze Śmierciożerców nie zdołał uniknąć zaklęcia przez co padł na ziemię spetryfikowany. Chłopak udawał zagubionego błądząc pośród licznych regałów wiedząc gdzie jest i w którą stronę iść dalej, gdy tak na prawdę w myślach odliczał czas do pojawienia się jego chłopaka. Nagle wszyscy z Dworu wpadli na siebie na skrzyżowaniu alejek po czym podążyli za swoim panem rozglądając się na wszystkie strony i z niepokojem obserwując postacie podążające za nimi. Książe widząc, że znów zostają otoczeni stwierdził, że użyje sposobu który tak naprawdę odkrył przez przypadek. Zielonooki krzyknął do kłębiących się wokół niego nastolatków. -Zasłońcie oczy! -Wszyscy bez wahania wykonali polecenie, a wybraniec mocnym ruchem wskazał różdżką w górę krzycząc -Lumos Maxima!!! -Po tych słowach sam zamknął oczy, a jasne oślepiające światło wydobyło się z jego różdżki przez co Śmierciożercy patrzący w tamtą stronę na chwilę oślepli zasłaniając oczy i krzycząc w szoku. Bliznowaty po kilku sekundach zdjął zaklęcie, a następnie na jeden z korytarzy gdzie stało dwóch zamaskowanych ludzi rzucił zaklęcie odrzucające postacie w tył. Gdy mężczyźni padli na ziemię z jękiem Harry rzekł do przyjaciół popychając ich w tamtą stronę. -WRACAMY DO DRZWI! –Dworzanie zaczęli biec w kierunku wyjścia, a avadooki będący na końcu grupy spojrzał na półki ze szklanymi kulami po czym niewiele myśląc rzucił bombardę na jeden z regałów.

Potężny wybuch sprawił, że pomieszczenie zadrżało, a przepowiednie ze zniszczonego regału zaczęły spadać na ziemię z dużą prędkością się z nią zderzając i powodując olbrzymi hałas. Kilku Śmierciożerców oberwało nimi po czym zaczęło uciekać przed kolejnymi przedmiotami lecącymi w ich stronę lub innymi regałami które tracąc równowagę zaczęły upadać. Bliznowaty szybko poderwał się do biegu pędząc za swoimi przyjaciółmi, którzy słysząc hałas obracali się w biegu i natychmiast przyśpieszali obawiając się zmiażdżenia przez regały oraz tysiące przepowiedni. Uczniowie pędzili przez pomieszczenie w zawrotnym tempie znajdując się coraz bliżej drzwi. Książe wiedząc co jest za nimi podwoił tępo swojego biegu wyprzedzając swoich ludzi i machnięciem dłoni otworzył drzwi przez które wpadł od razu czując jak zaczyna spadać w dół. Potter przygotowany na to krzyknął skupiając całą swoją moc na sobie i przyjaciołach -ARRESTO MOMENTUM!!! – Książe Slytherinu zatrzymał się kilka centymetrów nad twardą powierzchnią skał, a wraz z nim w powietrzu zawiśli pozostali jego ludzie. Avadooki delikatnie opuścił ich wszystkich na ziemię, a każdy odetchnął z ulgą ciesząc się, że uniknęli twardego lądowania. Wybraniec jako pierwszy podniósł się z ziemi i otrzepał swoje ubrania po czym rozejrzał się po znajomym pomieszczeniu wcale nie ciesząc się, że był tam ponownie.

Owiana złą sławą Sala Śmierci była dużym, prostokątnym, słabo oświetlonym pomieszczeniem przypominającym salę rozpraw w Wizengamocie. W centrum znajdowały się zapadłe głazy o głębokości dwudziestu stóp. Kamienie były rozmieszczone wokół niewielkiego podwyższenia, na które prowadziły kamienne stopnie, a na środku stała starożytna, kamienna brama przesłonięta czarną, lekko powiewająca i półprzezroczystą zasłoną. Wybraniec przełknął ślinę i mimo złych wspomnień o zasłonie znów poczuł impuls by podejść bliżej niej co też zrobił. Jego wcześniejszy plan zakładał niezbliżanie się do niej, jednak ślizgon usłyszał znajomy głos dobiegający z przedmiotu i nie mógł powstrzymać ciekawości by usłyszeć to wyraźniej. Dworzanie widząc dokąd zmierza ich Książe rozglądali się nerwowo celując różdżkami dookoła w poszukiwaniu śladu zagrożenia. Te szepty które słyszał piętnastolatek były niczym innym jak zachęcaniem do wejścia za zasłonę i spotkaniem się z bliskimi. Było to kuszenie niczym śpiew syreny... Piękne i delikatne, a jednocześnie prowadzące na pewną zgubę. Gdy zielonooki stał około pięciu metrów od kamiennego łuku zmarszczył brwi, ponieważ nagle rozróżnił dwa głosy. Potter przerażeniem usłyszał szepczące głosy Lily i Jamesa, którzy wołali go po imieniu. Wybraniec stał jak wryty obawiając się poruszyć, a po chwili zielonooki usłyszał zimy i stanowczy głos Śmierci, która rzekła.

BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)Where stories live. Discover now