134. OGNISKO (POPRAWIONE)

2.2K 158 42
                                    

31 października zawsze był niezwykłym dniem dla Harry'ego Pottera, choć w tym życiu był to raczej dla niego dzień psot niżeli żałoby. Chłopak zamiast rozpamiętywać śmierć swoich rodziców sprawiał, że wszyscy się śmiali co stało się dla niego swego rodzaju terapią. Jego cel żartu w tym roku nosił jaskrawo różowy kolor i był zmorą tej szkoły...

Dolores Jane Umbridge podczas kolacji siedziała przy stole nauczycielskim zupełnie nieświadoma małego uśmieszku błąkającego się na twarzy Księcia Slytherinu. Fred, George i Neville, którzy nie mogli siedzieć z wybrańcem oraz resztą Dworu znajdowali się przy stole Gryffindoru, ale cały czas posyłali ukradkowe spojrzenia i uśmiechy swoim przyjaciołom oraz panu. Wszyscy uczniowie i nauczyciele wiedzieli, że za sprawą Księcia coś się wydarzy, no oprócz jednej osoby której nienawidził prawie każdy w tej sali. Niektórzy zerkali na Pottera czekając co ten tym razem odwali, ale ślizgon nie robił niczego niezwykłego poza tym iż kąciki jego ust były delikatnie uniesione. Jadł spokojnie posiłek podobnie jak wszyscy pozostali członkowie Dworu, a to nie wróżyło niczego dobrego. Gdy wszystko wydawało się być w porządku z jedzeniem uczniowie odprężyli się nieco jednak żaden z nich nie stracił czujności. To samo dotyczyło grona pedagogicznego oprócz Umbridge której pozwolono najpierw spróbować każdej potrawy, a dopiero potem reszta się nimi częstowała. Gdy kolacja dobiegała końca wszyscy siedzieli jak na szpilkach mniej i bardziej dyskretnie patrząc w kierunku bliznowatego. Po chwili do pomieszczenia trzaskając drzwiami wbiegł Filch i krzyknął na całe gardło.

-PROFESOR UMBRIDGE! PROFESOR UMBRIDGE! -Kobieta mimo iż zszokowana niemal natychmiast podniosła się ze swojego miejsca i spytała głośno.

-Panie Filch. -Ropucha uśmiechnęła się w stronę dyrektora nieszczerze po czym warknęła przez zęby. -Mam nadzieję iż ma pan dobry powód by zakłócać posiłek. -Woźny podparł się na kolanach ciężko dysząc i wykrzykując resztkami sił.

-NA PLACU WYBUCHŁ POŻAR! -Wszyscy uczniowie słysząc to zaczęli wybiegać z Wielkiej Sali nie zważając na krzyki nauczycieli, którzy kazali im zostać na miejscu. Harry na spokojnie otarł swoje usta serwetką i wstał z miejsca idąc z małym uśmieszkiem w kierunku miejsca pożaru, który jak doskonale wiedział jest na placu. Po kilku chwilach Książę dotarł na plac gdzie palił się dość spory ogień, a wewnątrz niego było mnóstwo różowych ubrań, przedmiotów należących do Umbridge oraz talerzy z namalowanymi kotami. Wszyscy zaczęli się śmiać gdy dotarło do nich czyje rzeczy płoną, a nawet nauczyciele ukrywali swoje rozbawienie udając przerażonych lub dezaprobujących. Dolores zaczęła krzyczeć i próbowała zgasić palący się stos jej rzeczy, ale na próżno. Ogień wciąż rósł i nic nie mogło go zgasić co było zasługą pewnych dwóch skrzatów domowych, których moc magiczna była silniejsza niżeli przeciw zaklęcia czarownicy. Harry przyglądał się wściekłości swojej profesor obrony z uśmiechem wspominając jak udało mu się to wszystko zaplanować...


#WSPOMNIENIE#

Dwa dni przed Halloween Harry przebywający w łazience dziewcząt na drugim piętrze gdzie było stosunkowo najbezpieczniej zawołał do siebie dwa elfy, które bez wahania natychmiast zjawiły się na wezwanie Księcia Slytherinu. Wybraniec rzekł z uśmiechem:

-Zgredku, Stworku wiem, że obaj jesteście zajęcie pomaganiem Czarnemu Panu i jego ludziom w wyzdrowieniu, ale mam plan do zrealizowania i potrzebuję dwóch dzielnych pomocników. Pomożecie mi? -Dwa skrzaty nawet nie potrzebując chwili namysłu skinęły twierdząco głowami, a ślizgon kontynuował. -Za klasą obrony jest gabinet profesor Umbridge i stamtąd wszystkie jej rzeczy, ubrania, a nawet meble muszą zostać przetransportowane na plac główny podczas uczty w święto duchów. Sam nie mogę tego zrobić, a poproszenie o to kogoś z moich ludzi wiąże się z ryzykiem, że zostaną posądzeni o ten czyn. Gdy wszystkie rzeczy już będą na stosie podpalicie je, ale nie zwyczajnym ogniem, ale takim który wytrzyma wszelkie próby zgaszenia go póki sam się nie wypali. Zrozumieliście? -Dwa stworzenia przytaknęły głową, a Potter rzekł z uśmiechem. -A po rozpaleniu ogniska zwabicie tam Filcha który przybiegnie i powie o tym przed całą szkołą. -Bliznowaty uśmiechnął się mściwie zacierając ręce i dodając. -To będzie bardzo udane ognisko. -Dwa skrzaty uśmiechnęły się i zgodziły z Księciem dopytując jeszcze o kilka szczegółów, a gdy już wszystko zostało ustalone zielonooki podziękował Stworkowi oraz Zgredkowi po czym odesłał ich do siebie i kazał czekać na sygnał.

BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)Where stories live. Discover now