Gdy cały kurz opadł Czarni Panowie wyszli zza kolumny i ujrzeli starego mężczyznę o dwóch różnych tęczówkach z czego jedna była biała, a druga ciemnobrązowa. Mężczyzna miał krótką biało-żółtą brodę i przydługie włosy do karku, które mimo brudu wyglądały na w miarę zadbane. Twarzy Czarnego Pana nie pokrywały liczne zmarszczki przez co mogłoby się wydawać, że czarnoksiężnik ma jakieś sześćdziesiąt lub siedemdziesiąt lat zamiast ponad stu...
Grindelwald gdy skończył pokasływać kurzem spojrzał na nieznaną mu dwójkę w zakrwawionych szatach oraz trzymających w dłoniach sztylety. Gellert zmarszczył brwi oceniając intencję nieznanego mu chłopca i mężczyzny, a po chwili spytał nieufnie.
-Kim jesteście? -Czerwono i zielonooki unieśli kąciki ust, a najstarszy Czarny Pan uniósł podbródek i spytał chłodnym tonem. -Przyszliście mnie zabić za dokonane przeze mnie zbrodnie? Zabiłem waszych dziadków lub innych krewnych za których chcecie teraz mojej krwi? -Potter nie mogąc nic na to poradzić zachichotał, a Riddle pokręcił przecząco głową mówiąc z uśmieszkiem.
-Nie Grindelwaldzie, nie przybyliśmy by cię zabić. Chcemy cię uwolnić i odesłać na zasłużoną emeryturę zamiast gnicia do końca życia w twojej własnej twierdzy jako więzień. -Gellert zmarszczył brwi, a Lord dodał wskazując dłonią na siebie. -Ja jestem Czarny Pan Lord Voldemort. -Następnie wskazał dłonią na ślizgona dodając. -A ten uroczy chłopak chichoczący obok mnie to Czarny Pan Harry Potter. Idziesz z nami po dobroci czy musimy cię ogłuszyć i wywlec na zewnątrz? -Były Czarny Pan zmrużył oczy patrząc na dwójkę czarnoksiężników i ważąc opcje. Gellert zerknął dyskretnie na leżącą niedaleko włócznię i stwierdził, że jeśli zaatakuje Voldemorta to młodszy Czarny Pan z pewnością rzuci się na niego, a sądząc po ilości krwi jaką oboje mieli na swoich ubraniach to obaj byli dobrzy w walce. Starzec nie był w najlepszej kondycji, ponieważ od pół wieku nie walczył ani fizycznie ani magicznie przez co jego szanse na ucieczkę były w najlepszym wypadku minimalne. Różnooki spojrzał w bok na dziurę w ścianie gdzie wcześniej były drzwi, a za nimi niewielka cela w której znał każdą cegłę oraz wypustkę na podłodze, ponieważ przez lata miał mnóstwo czasu by zapoznać się ze swoim więzieniem. Teraz jednak Grindelwald stał przed możliwością opuszczenia tego miejsca i choć wiedział, że świat zapewne bardzo się zmienił to nie chciał spędzać w swojej twierdzy ani minuty dłużej. Przez pół wieku starzec nie jadł niczego wykwintnego, nie pił wina, nie wychodził na zewnątrz, nie czuł słońca na swojej skórze ani nie widział nikogo poza kilkorgiem strażników czy przez lata zmieniających się medyków. Białowłosy przede wszystkim, jednak miał pragnienie by poza murami zamku poczuć ponownie bulgoczącą w jego ciele magię, która od dnia jego pojmania stała się jałowa i z biegiem czasu zaczęła zanikać. Grindelwald, jednak z drugiej strony bał się opuścić to miejsce, bo jeśli poza murami budynku okaże się iż jego magia nie wróciła w tedy pozostanie niemagiczny jak pospolici mugole, którymi szczerze gardził... Starzec miał już ponad sto lat na karku i wiedział iż najbliższe kilka lat życia może być jego ostatnimi, a teraz ma jedyną okazję by wyjść na zewnątrz, poczuć wiatr na swojej twarzy i sprawdzić czy jego magiczny rdzeń wykrzesze z siebie choćby niewielką iskrę mocy za którą tak tęsknił. Po chwili Gellert patrząc na dwójkę Czarnych Panów delikatnie skinął głową mówiąc.
YOU ARE READING
BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)
FanficHarry po bitwie o Hogwart dowiaduje się, że wszystko w co wierzył okazało się kłamstwem. Jego przyjaciele pokazują drugą twarz planując jego śmierć, a Potter nie mając szans na przeżycie ucieka. Podczas swojej samotnej wędrówki postanawia porozmawia...