33. PRZEZIĘBIENIE (POPRAWIONE)

1.6K 90 1
                                    

Profesor domu lwa szybko i z nieukrywanym oburzeniem streściła przełożonemu sprawę chorych gryfonów w Slytherinie. Białobrody po wysłuchaniu jej trajkotania natychmiast wstał, skierował swój wzrok na Księcia Slytherinu i rzekł tak że każdy w pomieszczeniu mógł go usłyszeć.

-Panie Potter. Zapraszam do mojego gabinetu. -Avadooki spojrzał na mężczyznę i bez oznak jakichkolwiek emocji wstał mówiąc do Dworu.

-Idźcie na zajęcia. Dołączę później. -Wszyscy pokiwali głowami i odprowadzili swojego Księcia spojrzeniami, gdy ten szedł wychodził z Wielkiej Sali pozostawiając za sobą szepczących uczniów. Po kilku minutach znalazł się na drugim piętrze przy posągu gargulca, lecz nim zdążyć spróbować zgadnąć hasło kamienny posąg przesunął się odsłaniając kręcone schody. Potter mało entuzjastycznie wspiął się na nie by po chwili stanąć przed dużymi drzwiami do gabinetu dyrektora. Zapukał dwa razy a po usłyszeniu zezwolenia na wejście pchnął drzwi i udając niezainteresowanego podszedł swoim arystokratycznym krokiem do biurka, za którym w wygodnym fotelu siedział niebieskooki starzec. Dwójka przez kilka sekund przyglądała się sobie aż starszy rzekł z delikatnym uśmiechem przysuwając miseczkę z cukierkami.

-Dropsa Cytrynowego? -Harry wysilił się na uśmiech i pokręcił głową.

-Dziękuję profesorze. Wolałbym raczej dowiedzieć się z jakiego powodu mnie pan wezwał. -Dyrektor uniósł brew i spytał dziadkowym tonem.

-A nie domyślasz się mój chłopcze? -Potterowi prawie wyskoczyła żyłka na czole, gdy usłyszał słowo ,,chłopcze'' pochodzące z manipulacyjnych ust Dumbledora. Avadooki przybrał swoją zwyczajową spokojną maskę mówiąc.

-Nie mam pojęcia profesorze, ale chętnie się dowiem. -Niebieskooki przez kilka sekund nic nie odpowiedział patrząc jedynie na ślizgona z zainteresowaniem. Po chwili odchrząknął i splótł dłonie na piersi mówiąc.

-Sprowadziłem pana z powodu złego samopoczucia panów Weasleyów. Profesor Mcgonagall powiedziała, że znajdują się oni w dormitoriach ślizgonów i założyłem, że zostali tam umieszczeni zapewne za pańską inicjatywą... -Nastolatek pokiwał głową i odparł.

-Zgadza się. Najpierw zauważyliśmy, że Draco się rozchorował i wezwaliśmy Severusa by mu pomógł. Później w Pokoju Wspólnym zobaczyłem, że Fred i George również kiepsko wyglądają, dlatego odesłałem ich do pokoju, w którym był już jeden chory i nasz opiekun domu. Chłopcy leżą w łóżkach, mają załatwione posiłki oraz profesor Snape będzie ich doglądać w każdej wolnej chwili, póki nie poczują się lepiej. -Albus słuchając tłumaczeń wybrańca wziął do ust cytrynowy cukierek ssąc go i zastanawiając się nad argumentami Harry'ego. Gdy młodszy skończył dyrektor spytał.

-A czy nie pomyślał pan by poinformować profesor Mcgonagall, że jej podopieczni są chorzy lub odesłać ich do skrzydła szpitalnego? To byłoby najrozsądniejsze wyjście. -Bliznowaty pokręcił lekko głową i rzekł.

-Byli zbyt osłabieni by ich gdzieś przenosić, a jeśli zabrałbym Weasleyów musiałbym też wsiąść Draco, bo przecież nie liczy się mniej od pozostałych chorych prawda? -Albus przez sekundę przestał miętosić dropsa i spojrzał na rzucającego mu wyzwanie Pottera. Gdyby powiedział, że nie było potrzeby zabierać również Draco zapewne zostałby posądzony o bagatelizację zdrowia ucznia ze względu na dom, do którego należał. Jeśli jednak powie, że trzeba było zabrać całą trójkę mógł zostać posądzony o niedbalstwo... Po chwili namysłu rzekł znajdując alternatywę dla swojej ciężkiej sytuacji.

-W sumie muszę pana pochwalić za zdrowe myślenie panie Potter. Cieszę się, że dba pan o swoich przyjaciół i w sumie postąpił pan zgodnie z procedura informując nauczyciela o wszystkim i zatrzymując chorych w dormitorium. Jednak następnym razem wolałbym by chorzy przebywali w skrzydle szpitalnym, gdzie Pani Pomfrey zadbałaby o ich zdrowie z największą starannością a ja nie musiałbym się martwić, że coś im się stanie, gdy nie ma z nimi nikogo dorosłego. -Harry uśmiechnął się na sprytne zagranie starca, który próbował się wykręcić przepisami. Dodał z kiwnięciem głowy udając, że się zgadza.

BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)Where stories live. Discover now