41. SKARPETA (POPRAWIONE)

1.7K 81 15
                                    

Następnego dnia rano Harry zmniejszył swoje rzeczy, wypuścił Hedwigę z poleceniem by poleciała na tydzień do lasu, bo Potter będzie przebywał w dworze Malfoy'ów. Śnieżnobiały bystra sowa rozumiejąc słowa wybrańca zamrugała swoimi wielkimi żółtymi oczami po czym pożegnała się ze swoim właścicielem który otrzymał od niej czułe dziobnięcie w palec i radosne pohukiwanie. Hedwiga po otrzymaniu chwili pieszczot od swojego pana wyleciała przez otwarte okno lecąc do pobliskiego lasu zapolować na jakąś pyszną mysz lub po prostu poprzebywać na łonie natury. Ślizgon po chwili wpatrywania się w jego odlatującą w dal przyjaciółkę włożył zmniejszony kufer do kieszeni, a Salazar owinął się wokół jego ramion. Potter czując, że mu ciężko przez już dość dużego gada rzucił na niego zaklęcie piórkowe i odetchnął zadowolony z powodu zmniejszonego ciężaru. Uruchomił świstoklik który z prezentem urodzinowym wysłał mu Draco i po chwili znalazł się w salonie rezydencji Malfoyów. Harry rozejrzał się po wnętrzu mimowolnie unosząc brew na przepych panujący w pomieszczeniu. Był to pokój o dużych rozmiarach a ciemnofioletowe ściany pokryte były licznymi portretami członków rodziny z których praktycznie wszyscy posiadali charakterystyczne platynowe włosy. Z sufitu zwisał kryształowy żyrandol, który w nocy z pewnością dawał mnóstwo światła które w tym momencie było zbędne z powodu wielkich okien z grubymi złotymi zasłonami pasującymi do licznych ozdób stojących na białych komodach, regałach i półkach. Przy jednej ze ścian znajdował się bogato zdobiony, marmurowy kominek, nad którym wisiało duże lustro ze złotą ramą. W pomieszczeniu znajdowały się różne meble, między innymi stół na (co najmniej) dwadzieścia osób, pięknie zdobione obite kremowym materiałem krzesła, stolik kawowy, fotele oraz niewielka kanapa. Pomieszczenie mimo iż zbyt jasne jak na gust wybrańca pasowało do Malfoy'ów pokazując ich charakterystyczne uwielbienie dla piękna i klasę.

Po chwili do pomieszczenia wszedł Lucjusz (prawdopodobnie zaalarmowany przez magię domu o przybyciu gościa) i swoje kroki niemal od razu skierował w stronę wybrańca dopiero po sekundzie zauważając jego chowańca. Natychmiast stanął jak wryty wystraszony wielkim czarnym wężem z błękitnymi oczami który intensywnie się w niego wpatrywał. Zwierzę miało około 1,5 metra długości, a Malfoy aż zbladł na obraz Pottera z wężem który tak bardzo przypominał mu Czarnego Pana i jego węża Nagini... Potter zachichotał cicho na widoczne przerażenie czysto krwistego po chwili odchrząkując i mówiąc posyłając w stronę platynowłosego swój czarujący uśmieszek.

-To zaszczyt panie Malfoy być gościem w pańskiej jakże pięknej rezydencji. -Pochylił delikatnie głowę na znak szacunku (tylko dlatego że wymagała tego etykieta) po czym wskazał na Salazara mówiąc z przepraszającym uśmiechem. -Proszę o wybaczenie, ale zapomniałem poinformować o obecności mojego chowańca którego nie mogłem zostawić samego. Czy to problem? -Blondyn odchrząknął wracając do swojej opanowanej maski i rzekł delikatnie kręcąc głową.

-Nie panie Potter pański wąż jest tu tak samo mile widzianym gościem jak pan a ja byłem jedynie zaskoczony jego rozmiarem. -Bliznowaty pogładził węża i rzekł dumny.

-Rozumiem pana. Gdy go kupiłem miał niecałe pół metra a teraz jest trzykrotnie większy i zapewne jeszcze urośnie. Zapominam po prostu że nie jest już tak mały a niektórzy mogą czuć się zaniepokojeni w jego obecności. -Szarooki skinął głową doskonale rozumiejąc co inni muszą czuć widząc groźnie wyglądające zwierzę. Lucjusz dodał zerkając na niebieskookiego gada z nieufnością.

-Wolałbym jednak by pan panie Potter dopilnował by pański wąż nie zjadł żadnego ze zwierząt jakie trzymam na terenie rezydencji. –Lucjusz dopowiedział w myślach.

<I mnie też... >Potter skinął mężczyźnie głową i uśmiechnął się mówiąc.

-W porządku panie Malfoy. Salazar jest wyjątkowo posłuszny więc to nie będzie problem. -Następnie wybraniec zwrócił się do gada mówiąc. ~Salazarze to jest ojciec Draco Lucjusz Malfoy. Muszę cię prosić byś nie jadł żadnego ze zwierząt w okolicy tego domu, bo należą do niego. ~Starszy zadrżał na dźwięk wężomowy w wykonaniu Harry'ego tym bardziej że nie miał pojęcia o czym ten mówił do swojego chowańca. Po chwili włosy na karku stanęły mu dęba gdy zwierzę zasyczało odpowiadając.

BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)Where stories live. Discover now