117. PRZYJACIELE NA ZAWSZE (POPRAWIONE)

767 47 24
                                    

W tym czasie zielonooki wszedł po schodach na piętro skąd udał się do swojego pokoju. Po zamknięciu się za nim drzwi przywitał go głos jego gadziego przyjaciela, który leżał zwinięty na łóżku sycząc wesoło.

~Witaj mistrzu. Jak poszło świętowanie wyklucia u Toma? ~ Chłopiec oblizał usta i uśmiechnął się szeroko mówiąc.

~Było cudownie. ~ Po tych słowach chłopiec padł plecami na łóżko przypominając sobie każdą chwilę spędzoną z mężczyzną. Wybraniec westchnął po czym patrząc na sufit rzekł. ~Zjedliśmy kolacje rozmawiając, a potem poprosił mnie o zaloty na które się zgodziłem. ~Chłopak spojrzał na gada tłumacząc. ~Zaloty to takie... Początki godów gdzie partnerzy spotykają się i sprawdzają czy odpowiada im ta druga osoba oraz starają się sobie zaimponować. Tom dał mi medalion Slytherina na dowód szczerości jego uczuć co jest tak jakby... To coś jak zdobycz, którą dajesz drugiej osobie chcąc pokazać się z jak najlepszej strony. Następnie poszliśmy razem do ogrodu różanego o którym ci mówiłem, a tam był przygotowany dla naszej dwójki piknik, podczas którego oglądaliśmy spadające gwiazdy. Potem my... ~Ślizgon zawahał się po czym rzekł nieco przyciszonym tonem. ~Cóż poszliśmy spać razem... ~Wąż spytał przechylając głowę.

~Odbyliście gody? ~ Zielonooki zarumienił się lekko przypominając sobie co robił ze starszym poprzedniego wieczoru. Piętnastolatek zaczął rozpamiętywać jak prowokował starszego dość sprawnie go uwodząc i grając bardziej pewnego siebie niż w rzeczywistości był. Potter zmarszczył lekko brwi w zastanowieniu czym właściwie była sytuacja na kanapie w salonie Lorda... Nie był to seks tego był pewny, ale lodzik zrobiony mu przez starszego był najbardziej erotycznym doświadczeniem jakie miał zarówno w tym jak i poprzednim życiu. Ślizgon niebyt wiedząc jak wytłumaczyć to co robił z Tomem rzekł do gada.

~Nie do końca tak bym to określił. U ludzi to nieco bardziej skomplikowane, a ja nie mam zamiaru iść z nim do łóżka tak od razu... Wiesz między nami nie wszystko jest proste i możliwe, że nie jest stałe, a ja nie mam zamiaru być chwilową rozrywką dla niego. Potrzebuję wiesz... ~Chłopiec szukał odpowiedniego sformułowania, a czarny gad odparł pomocnie.

~Stałego partnera? ~ Zielonooki niepewnie skinął głową i westchnął mówiąc.

~Coś w tym stylu Salazarze... Po prostu chciałbym mieć pewność, że to jego zainteresowanie mną jest szczere i trwałe. Jest w końcu Czarnym Panem i najbardziej manipulacyjna osobą jaką znam zaraz po mnie i Dumbledorze... Jego dawna wersja którą pamiętam według słów dyrektora nie ma zdolności kochania ani nigdy nie odczuwała troski o inną osobę niż on sam... Możliwe, że byłby zdolny mnie uwieść tylko dla kaprysu czy chwilowej przyjemności, a ja... ~Schował twarz w dłoniach pytając. ~Co ja mam z tym wszystkim zrobić? ~Wąż po chwili namysłu rzekł.

~Lubisz go, dużo o nim mówisz, chcesz być jego sojusznikiem, a nawet partnerem. Macie wspólne cele, chcecie tego samego i widzę, jak się uśmiechasz, gdy o nim mówisz lub myślisz więc daj mu szansę. Jak cię skrzywdzi to go ugryzę. ~Potter zachichotał i pogłaskał gadziego druha mówiąc wdzięcznie.

~Dziękuję Salazarze. Jesteś najlepszy. ~Przez chwilę Potter leżał na łóżku rozmyślając o czerwonookim mężczyźnie, który zawrócił mu w głowie. Jego dłoń wylądowała na piersi, gdzie wciąż spoczywał błękitny naszyjnik, który poprzedniego wieczoru dostał od Toma jako prezent zalotny. Chłopak nie czuł go aż tak wyraźnie jak w tedy gdy był horkruksem, a nastolatek podróżował w poszukiwaniu pozostałych fragmentów duszy Czarnego Pana, ale miał on jednak nikły ślad znajomej mu magii starszego i chłopak nie był pewny czy to prawda, czy jedynie jego wyobrażenie.

Po kilkunastu minutach spokojnego leżenia ślizgon usłyszał pukanie do drzwi. Potter podniósł się z pozycji leżącej i machnął dłonią zdejmując zabezpieczenia, i mówiąc.

BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)Where stories live. Discover now