100. POWRÓT CZARNEGO PANA CZ 1(POPRAWIONE)

867 59 3
                                    

Potter zerknął na grób Riddle'a seniora (ojca Voldemorta) przechylając głowę i zastanawiając się co za idiota mógł wybrać posąg nagrobkowy do złudzenia przypominający mugolskie wyobrażenie Śmierci... Po kilku sekundach jego wzrok spoczął na wielkim kotle o średnicy około 40 cali, obok którego stał niewielki stolik. Zaciekawiony czternastolatek podszedł bliżej i dostrzegł na blacie kilka przedmiotów które z łatwością rozpoznał. Znajdowały się tam fiolki z czerwonym eliksirem które musiały być eliksirem życia wydobytym z Kamienia Filozoficznego, pierścień Gauntów którego klejnotem był kamień wskrzeszenia, niebieski brylant ozdobiony diamentami na srebrnym łańcuszku czyli medalion Slytherina, ludzka kość na 100% należąca do Riddle'a seniora oraz czarny skórzany dziennik Toma Riddle'a. Zielonooki zagwizdał z uznaniem widząc poszerzoną kolekcję przedmiotów, które czerwonooki miał zamiar wykorzystać w procesie zmartwychwstania po czym z zaintrygowaniem zaczął oglądać runy wokół kotła oraz trzy mniejsze kręgi runicznie wokół tego większego. Ślizgon wiedział, że runy to jeden z jego słabych punktów, lecz udało mu się rozszyfrować słowo ,,połączyć'' co było dla nastolatka wystarczająco jasną wskazówką, że Tom wchłonie tego dnia swoje trzy horkruksy, które według przepowiedni Luny z jej pierwszego roku powinny wystarczyć by szaleństwo Czarnego Pana nie wróciło. Bliznowaty zeskanował opustoszałe miejsce spojrzeniem wypatrując uważnie swojego byłego wroga po czym chcąc go wybawić zaklaskał mówiąc głośno.

-No, no. Jestem pod wrażeniem twojej wieloletniej pracy Tom i widzę, że nie próżnowałeś przez ostatnie trzy lata. -Gdy nikt nie odpowiedział czternastolatek zmarszczył brwi wyraźnie obserwując każdy fragment cmentarza po czym dodał unosząc brew. -A może zechcesz się przywitać skoro zadałeś sobie tyle trudu by mnie tu sprowadzić? -Po tych słowach Potter usłyszał cichy złowieszczy chichot barytonu pasujący do tylko jednej osoby jaką nastolatek znał. Wybraniec spojrzał w stronę z której dobywa się dźwięk, a po kilku sekundach z odmętów mroku wyłonił się niski, gruby mężczyzna o szczurowatej twarzy. Glizdogon patrzył swoimi kaprawymi oczyma na czternastolatka trzymając w dłoniach zawiniątko z którego wystawały patyczkowate i trupioblade ramiona oraz nogi. Śmiech homukulusa nie ustawał, a ewidentnie zadowolony z siebie Voldemort rzekł przechylając głowę w stronę Księcia by móc lepiej mu się przyjrzeć.

-Witaj Harry. Miło w końcu móc się z tobą zobaczyć twarzą w twarz. -Zielonooki uśmiechnął się patrząc na homukulusa po czym zwrócił uwagę na całą jego wątłą, białą jak pergamin postać mówiąc.

-Powinieneś lepiej się odżywiać i czasem wyjść na słońce. Jesteś strasznie blady i wyglądasz jakby Glizdogon nie dawał ci jeść od bardzo, bardzo dawna. -Czerwonooki wiedział, że ślizgon tylko się z nim przekomarza, dlatego odparł wykrzywiając bezwargie usta w nikłym uśmiechu.

-Tak piękny i uszczypliwy jak zapamiętałem... -Potter uśmiechnął się słodko i odparł do Czarnego Pana nie zwracając najmniejszej uwagi na zdumionego Pettigrew, który w milczeniu przysłuchiwał się dialogowi chłopca który przeżył i Voldemorta.

-Obaj wiemy, że to lubisz. -Po sekundzie dodał zerkając na kocioł i składniki niezbędne do rytuału. -Wybacz, że nie przychodzę na twoje urodziny lub raczej odrodziny bez ciasta i prezentu. Myślę jednak, że zupa, którą dla nas szykujesz w tym garnku będzie musiała wystarczyć. -Riddle zachichotał, a Peter podszedł bliżej ślizgona ze swoim panem w ramionach gdy ten rzekł z lekkim rozbawieniem.

-Ten garnek jak to określiłeś. -Wskazał głową na kocioł i kontynuował. -Ma posłużyć do zmieszania wszystkich składników do rytuału zmartwychwstania, a jako że jestem jednym z głównych składników odradzam ci jedzenie tego. -Po tych słowach chłopiec zachichotał, a jego wzrok wrócił do Johna, który nie poruszył się ani o milimetr z miejsca w którym stał. Siedemnastolatek zszokowany wpatrywał się w Harry'ego oraz dwóch nieznanych mu mężczyzn próbując dojść do tego co się dzieje. Potter wiedząc, że pozostawienie świadka jest zbyt ryzykowne podniósł różdżkę i wpatrywał się przez kilka sekund w zdezorientowanego Durmstrandczyka, który drastycznie zbladł cofając się krok w tył. Zielonooki nawet z odległości kilku metrów czuł przerażenie Smitha, lecz nie przejmował się tym wiedząc co musi zrobić. Siedemnastolatek podniósł ręce do góry, a swoją różdżkę rzucił na ziemię pokazując, że się poddaje. Nie był głupi i doskonale wiedział, że nie wygra w walce z Księciem Slytherinu. Avadooki uniósł kącik ust, a John rzekł drżącym głosem.

BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)Where stories live. Discover now