119. OSTRZEŻENIE (POPRAWIONE)

793 55 15
                                    

-Możliwe, ale raczej nie moglibyśmy się skupić na pracy. Teraz pokaż co udało ci się ustalić. - Tom lekko zawiedziony iż jego kochanek nie przyjął propozycji wziął pierwszy pergamin z niedużego stosu i zaczął objaśniać.

-Więzienia strzeże w sumie dwudziestu strażników na dwie zmiany od 8 do 20 i od 20 do 8. Jest też około 50 dementorów z którymi będę chciał negocjować przyłączenie się do naszej strony, a w razie kłopotów potrzebuję ciebie i twoich ludzi do ich odpędzenia. Sam niestety nie jestem w stanie wyczarować patronusa więc powiedz mi ilu z twoich potrafi to zrobić. -Chłopiec pokiwał głową i odparł.

-W sumie wszyscy oprócz Stana i Billa który dopiero co do nas dołączył. Nie martw się, bo obiecałem nauczyć cię patronusa, a zawsze dotrzymuję słowa. Teraz wyjaśnij w jaki sposób rozmieszczamy naszych ludzi? -Riddle odparł odkładając wcześniej czytany pergamin na bok.

-Proponuję siedem zespołów po trzy osoby na każdym z pięter, a reszta obstawia teren wokół i czeka na przybycie aurorów których raczej nie unikniemy. Ty i ja oczywiście zostajemy na zewnątrz koordynując całą akcję i walcząc na pierwszej linii. -Chłopiec przytaknął zgadzając się z tym po czym spytał marszcząc brwi.

-Jak dostaniemy się na wyspę i ewakuujemy z niej? Z tego co wiem na kilka kilometrów wokół nie można się aportować, a Johnson, który jest aurorem wspomniał kiedyś iż jest niewiele świstoklików prowadzących na wyspę, a i tak są skonstruowane w taki sposób by przenieść tylko jedną osobę. Nawet jeśli zwinęlibyśmy kilka to raczej Ministerstwo szybko się zorientuje, a nie mielibyśmy czasu stworzyć ich więcej. -Voldemort podał nastolatkowi inny pergamin i odchrząknął tłumacząc.

-Dostaniemy się na wyspę mugolskim statkiem. Nikt nie spodziewa się ataku z morza, a silna zaczarowana mgła wokół wyspy zapewni nam kamuflaż, bo choć sprawia, że mugole omijają to miejsce to na czarodziei nie ma wpływu. W drodze powrotnej gdy będziemy poza strefą aportacji użyjemy świstoklików i przeniesiemy więźniów do przygotowanego miejsca, gdzie będą odzyskiwać siły przez jakiś czas. Może to zająć nawet kilka miesięcy biorąc pod uwagę jak długo niektórzy tam przebywali, ale jestem dobrej myśli. Potrzebuję ich w pełni sił psychicznych i fizycznych, dlatego nie będę mógł wykonać ruchu z ich pomocą póki nie będą sprawni. Do tego czasu poprzestanę na korzystaniu z tych którzy byli wolni przez ostanie lata. Poza atakiem na Azkaban nie będziemy robić zbyt szybko kolejnych dużych nalotów, a jedynie jakieś drobne lub odwracające uwagę. Zabijemy paru mugoli nabijając ich ciała na pale lub obracając w popiół jakieś miasteczko. Nic specjalnego ani zbyt ryzykownego. -Potter zamruczał z aprobatą na ten pomysł i przejechał dłonią po bicepsie mężczyzny mówiąc uwodzicielsko.

-Zabijanie, tortury i śmierć... Wiesz, jak mnie podniecić. -Riddle pochylił się w stronę Harry'ego mówiąc do niego szeptem.

-Nic ryzykownego kochanie. Spaliłbym świat do gołej ziemi, gdyby coś ci się stało... -Potter odparł przy ustach drugiego.

-Mi nic nie będzie. Zapowiadam ci za to, że jak coś ci się stanie to cię wskrzesze, a potem ponownie zabije za straszenie mnie... -Riddle uśmiechnął się lekko na groźbę ślizgona czując ciepło na myśl, że młodszy przejąłby się jego stratą. Nie myślał, że kiedykolwiek pozwoliłby mówić komukolwiek do siebie takim tonem, a jednak teraz był zadowolony z każdego słowa wypowiedzianego przez młodzieńca i nie mógł się doczekać by usłyszeć więcej. Musnął usta piętnastolatka, który od razu wplótł swoje dłonie we włosy kochanka oddając zachłannie pocałunek i przyciągając go bliżej siebie nie mogąc się oprzeć wyjątkowo słodkim pocałunkom Voldemorta. Starszy zjechał swoimi rękami na uda kochanka lekko je masując, a zielonooki po chwili oderwał się od Czarnego Pana mówiąc lekko zdyszany i odsuwając dłonie starszego od siebie. -Nie powinniśmy się rozpraszać Tom... -Starszy westchnął cierpiętniczo i pokiwał głową krótko całując młodszego w policzek, i wracając do pracy. Tom wziął czysty pergamin i pióro po czym rzekł.

BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)Where stories live. Discover now