38. KRUK (POPRAWIONE)

3K 166 20
                                    

Dwa tygodnie później Harry szedł sobie spokojnie do najdalszego kąta w parku, gdzie stała samotna ławka, która od tego lata stała się jego ulubioną miejscówką do czytania. Ludzie rzadko tam tędy przechodzili, dlatego było tam dość cicho i spokojnie a avadooki nie musiał się przejmować natrętnymi spojrzeniami Dursley'ów czy Arabelli Figg (charłaczki wysłanej lata temu przez Albusa by dyskretnie doglądać Pottera). Zielonooki korzystając z najcieplejszej pory roku chodził do parku tam codziennie i czytał przez około 2 godziny po czym wracał na Privet Drive. Zrobił sobie z tego swego rodzaju rytuał nie chcąc całych dni spędzać jedynie w pokoju znienawidzonego przez siebie domu. Mimo iż dręczenie wujostwa było zabawne, satysfakcjonujące oraz sprawiedliwe Potter czuł nudę i rutynę powoli wkradającą się do jego życia... Black miał zwiać z Azkabanu dopiero jakoś w sierpniu a do tego czasu zielonooki nie miał zbytnio co ze sobą zrobić za wyjątkiem udzielania Dudley'owi korepetycji, testowaniu nowych zaklęć na mugolskich krewnych i czytaniu.

Jednak coś było nie tak, bo Książe od tygodnia miał dziwne przeświadczenie, że ktoś go obserwuje, ale niejednokrotnie skanował okolice w poszukiwaniu podglądacza nikogo nie dostrzegając. Parę razy niepostrzeżenie rzucał zaklęcia wykrywające, ale te również nic nie wykazały na co Harry marszczył brwi zastanawiając się czy może popadał po prostu w paranoję... W końcu jednak bystry dwunastolatek znalazł to co go tak niepokoiło. Wcześniej szukał na ziemi, ale wystarczyło przenieść wzrok na drzewa i znaleźć czarnego ptaka, który potrafił nieprzerwanie siedzieć oraz wpatrywać się w wybrańca, póki ten nie skończył czytać wracając na Privet Drive 4. Pierwszą myślą chłopca było, że zwierzę jest animagiem więc Potter niepozornie rzucił na niego zaklęcie wykrywające, a gdy zapaliło się na czerwono było oczywiste, że ptak to ewidentnie czarodziej. Po kilku dniach od wykrycia podglądacza Potter miał dość niepewności co do człowieka, który go obserwował i analizując to co wiedział o członkach jasnej strony uznał, że nie może to być żaden członek Zakonu Feniksa który nie został jeszcze nawet reaktywowany według doniesień Severusa. Siódmego dnia Książe westchnął przeklinając swoją pewność siebie oraz ciekawstwo po czym z trzaskiem zamknął czytaną przez niego księgę. Przeniósł swoje jadowicie zielone spojrzenie na ptaka siedzącego obecnie na najniższej gałęzi leszczyny zaledwie osiem metrów od wybrańca i wpatrywał się w animaga zastanawiając się jak wydobyć z niego potrzebne informacje. Czarny jak noc kruk widząc, że został zauważony zamarł i nie poruszył się jakby nie będąc pewnym co zrobić w przypadku wykrycia, przez chłopca którego obserwował. Dwójka przyglądała się sobie przez kilka chwil jednak młodszy uznał, że animag jest zbyt daleko by mógł znaleźć jakieś szczegóły które wskazywałyby na tożsamość jego podglądacza, dlatego rzekł wystarczająco głośno by ptak go usłyszał.

-Chodź na ławkę. Nic ci nie zrobię, a chciałem jedynie ci się przyjrzeć. - Kruk nie poruszył ze swojej gałęzi się rozważając możliwość pozostania na swoim miejscu, ucieczki lub podlecenia do wołającego go ślizgona. Harry widząc rozterkę jaką w tym momencie miał animag dodał poważnym tonem przygotowując się do ewentualnego bezróżdżkowego ogłuszenia ptaka nie mając zamiaru pozwolić mu na ucieczkę. -Obserwujesz mnie, odkąd przyjechałem ze szkoły więc mam chyba prawo do wyjaśnień w tej kwestii. Jeśli myślisz, że pozwolę ci uciec to grubo się mylisz. Jestem wyjątkowo szybki i wystarczająco potężny magicznie by powalić cię nawet bez różdżki. -Potter po wypowiedzeniu tych słów uniósł brew i czekał na decyzję animaga. Ptak przewracał przez chwilę głową rozważając co zrobić aż w końcu poderwał się z miejsca i podleciał do ślizgona siadając na oparciu ławki jakiś metr od niego. Kruk przyjrzał się bliżej zielonookiemu nie będąc pewnym co dwunastolatek teraz zrobi mając go praktycznie na wyciągnięcie ręki. Książe Slytherinu przez kilka chwil nic nie mówił przyglądając się ptakowi z konsternacją i próbując dopasować kolor jego piór, oczu czy postawę do kogokolwiek kogo poznał w poprzednim życiu jednak na próżno... Nikt ze znanych mu członków Zakonu, aurorów z Ministerstwa czy nawet Śmierciożerców nie miał takiej postaci a przynajmniej według wiedzy wybrańca. Czy to był ktoś nowy? Możliwe jednak Harry miał nieodparte wrażenie, że gdzieś już widział ciemnobrązowe oczy błyszczące dość sporą inteligencją, dumą oraz spostrzegawczością... Pytanie tylko gdzie? Po kilku chwilach zobaczył, jak ptak wytyka język jakby chciał oblizać spierzchnięte wargi a chłopak był już prawie pewny, że już spotkał zwierzę a przynajmniej w jej ludzkiej postaci jednak wciąż nie pamiętał kto to mógł być co go nieco frustrowało. Wybraniec postanowił zaufać swojemu instynktowi, który podpowiadał mu, że ma do czynienia z kimś z ciemnej strony, dlatego rzekł z nonszalancją. –Obserwujesz mnie w swojej animagicznej trudniejszej do wykrycia postaci dlatego zakładam, że pracujesz pod przykrywką jednak to jest mało prawdopodobne zważywszy, że Ministerstwo nie wysłałoby za dwunastolatkiem szpiega a dyrektor ma już jednego w sąsiedztwie... -Widząc, że zdobył zainteresowanie kruka dodał przechylając głowę i sprawdzając reakcję zwierzęcia. -Drugą według mnie bardziej prawdopodobną opcją jest to, że jak ktoś by cię zobaczył i wydał dostałbyś ładny, mały pokoik na środku oceanu z zaglądającymi przez okno dementorami. -Zwierzę zadrżało na wspomnienie o wysysających duszę istotach a Potter dopytał. -Powiesz mi która wersja jest bliżej prawdy? -Uniósł brew i założył ręce na piersi czekając na odpowiedź, a zwierzę trochę niepewnie zaskrzeczało dwa razy na co zielonooki triumfalnie się uśmiechnął znów pytając. -Skoro więc jesteś poszukiwany i mnie obserwujesz to jesteś najpewniej Śmierciożercom. Mam racje? - Ptak zaskrzeczał raz najprawdopodobniej na ,,tak'', a Harry odparł z zaskakującą lekkością. -Większość Śmierciożerców zamiast mnie obserwować próbowałaby mnie zabić, a ty tylko patrzysz z ukrycia więc nie jesteś głupi i w dodatku odkryłeś moją letnią lokalizację... -Zaklaskał teatralnie w dłonie dodając. -Cóż dobra robota ze znalezieniem mnie, ale szczerze jestem lekko rozczarowany, że nie będę mógł się z kimś pojedynkować co byłoby miłym urozmaiceniem mojego planu dnia. W szkole wszyscy już wiedzą, że w walce ze mną nie mają szans, a tutaj są sami mugole więc szansa na trochę zabawy jest znikoma... A może ty znasz jakiegoś Śmierciożercę który przyszedłby się ze mną zmierzyć? Nie zabiłbym go tylko poćwiczył, ewentualnie trochę okaleczył. -Kruk pokręcił głową i zaskrzeczał dwa razy nie będąc pewnym czy bliznowaty mówi poważnie czy tylko sobie z niego żartuje. Jego pan był zafascynowany tym chłopcem i z tego co do tej pory animag zaobserwował nie bez powodu. Odkąd jego mistrz polecił mu podążanie za Księciem Slytherinu kruk widział jak ten bezróżdżkowo torturował swoich krewnych pomijając grubego chłopaka, który najwyraźniej nigdy nie nastąpił wybrańcowi na odcisk. W dodatku jak do tej pory najczęściej widział Pottera, gdy ten czytał książki o czarnej magii, rozmawiał ze swoim wężem Salazarem, czytał listy pochodzące prawdopodobnie od członków Dworu ślizgona lub po prostu rozmyślał. Czarny Pan na przestrzeni ostatnich miesięcy często mówił o Harrym Potterze zawsze lekko się przy tym uśmiechając i mając w oczach przebłyski szkarłatu niespowodowanego złością a bardziej zainteresowaniem odnośnie chłopca z blizną na czole... Animag dość długo zastanawiał się nad tym dlaczego Lord Voldemort miałby kiedykolwiek interesować się czymś poza przejęciem władzy, zabiciem przepowiedzianego wroga czy powrotem do swojego dawnego ciała jednak to wszystko zmieniło się już po kilku dniach obserwacji Harry'ego Pottera. Z przemyśleń na temat chłopca który przeżył wyrwał go właśnie Potter mówiący stanowczo. -Mam do ciebie parę pytań kruku, a ty mi na nie odpowiesz albo obedrę cię z piór. Zrozumiano? -Ptak zadrżał na stanowczy ton ślizgona po którym widać było, że nie żartuje. Przełknął ślinę i przyglądając się jadowicie zielonemu spojrzeniu Harry'ego zaskrzeczał na ,,tak'' postanawiając, że woli współpracować. Na szczęście jego pan nie wspomniał ani słowem co ma zrobić w razie rozpracowania przykrywki, dlatego animag postanawiając zaufać swojemu instynktowi czekał na pierwsze z prawdopodobnie wielu pytań jakie miał do niego Książe węży. Avadooki po chwili zastanowienia spytał. -Śmierciożerca który mnie obserwuje, ale nie chce lub nie może zabić sugeruje mi tylko, że to Voldemort cię przysłał. Mam rację? -Zwierzę zadrżało na to imię, a Potter przewrócił oczami po czym usłyszał jak ptak zaskrzeczał potwierdzając przypuszczenia bliznowatego. Harry odparł z szerokim uśmiechem. -Miło, że twój pan się o mnie troszczy. Przekaż mu podziękowania za prezent świąteczny i urodzinowy. Szczerze nie spodziewałem się, że będzie mnie obdarowywał prezentami, ale doceniam. Spytałbym o postępy z jego zmartwychwstaniem, ale obstawiam, że idzie dość powolnie po braku wezwania jego wyznawców czy rozpoczęciu wojny. -Kruk przechylił ciekawsko głowę a Potter dodał z niegasnącym uśmiechem. -Jeśli przyszedłeś wybadać, czy przyjmę jego propozycje stanięcia u jego boku jako równy to powiedz, że nie odpowiadam przez pośredników i jak odzyska ciało niech mnie spektakularnie zaskoczy jakimś fajnym porwaniem. Wiesz niech mnie zwali z nóg swoją inwencją i geniuszem. -Kruk przyjrzał mu się uważnie, zastanawiając się jak Potter był tak pewny siebie rozmawiając z obserwującą go z ukrycia nieznaną osobą należącą do ciemnej strony... Biorąc pod uwagę, że Czarny Pan zabił mu rodziców i próbował zabić jego było to dość niezwykłe, że pierwszym odruchem ślizgona nie był atak lub ucieczka a dość lekka (choć jednostronna) rozmowa z animagiem. Chłopak po chwili wahania wyciągnął dłoń do stworzenia chcąc go dotknąć jednak ptak odsunął się kracząc i kłapiąc groźnie dziobem nie będąc pewnym co ślizgon zamierzał zrobić. Potter uśmiechnął się lekko i zagruchał jakby mówił do zwierzęcia. -Spokojnie maleńki. Nic ci nie zrobię. -Po tych słowach ponownie wyciągnął dłoń a brązowooki obserwując go podejrzliwie pozwoliło pogładzić swoje czarne pióra. Chłopak delikatnie gładził skrzydło i plecy ptaka starając się przypomnieć skąd znał Śmierciożercę, ale nikt nie przychodził mu do głowy... Riddle miał setki bardziej i mniej zaufanych wyznawców a Książe zastanawiał się którego z nich Czarny Pan mógłby posłać do śledzenia swojego potencjalnego sojusznika. Tom nie ufał nikomu a teraz gdy jest w zdecydowanie słabszym ciele nie wezwałby do siebie nikogo kto mógł go wydać, zdradzić czy przeszkadzać podczas skomplikowanej pracy nad zmartwychwstaniem. Gdy rozważał możliwe opcje leniwie głaskał kruka po czym rzekł słodkim i mrocznym tonem. -Dobrze, że mnie obserwowałeś w swojej animagicznej formie... -Na pytające spojrzenie brązowookiego zachichotał i dodał chcąc lekko nastraszyć rozmówce. -Trudniej byłoby mi zabić zwierzę niż człowieka. -Ptak wzdrygnął się i faktycznie nigdy nie był tak szczęśliwy, że był animagiem oraz chłopak był osobą lubiącą stworzenia. Został pogłaskany jeszcze parę razy, a potem chłopak powrócił do swojej książki nie zainteresowany dalszym monologiem. Zwierzę ciekawsko spojrzało na książkę zastanawiając się o czym wybraniec tak zażarcie czytał. Obserwując chłopca, który przeżył z daleka mógł jedynie określić, że to czarna magia, ale nie wiele więcej. Potter spojrzał na zainteresowanego lekturą kruka i spytał wskazując na lekturę. -Masz jakieś lepsze książki? Bardzo ciężko jest już dostać coś ciekawego na Nokturnie, a w szkole do Działu Zakazanego włamywałem się już ze 100 razy w tym roku i coraz mniej tam książek których nie znam. -Ptak przez chwilę się zastanowił po czym zaskrzeczał raz na zgodę postanawiając przy kolejnym spotkaniu dać wybrańcowi jakąś lekturę, która mogłaby go zainteresować. Brunet na potwierdzenie, że dostanie jakąś nową książkę do przeczytania uśmiechnął się i wrócił do dość przeciętnej jak na jego gust lektury. Kruk przyglądał się ciekawsko bliznowatemu po chwili uznając, że ten nic nie kombinuje i przeniósł spojrzenie na trzymaną przez ślizgona książkę wciągając się w lekturę. Po półgodziny wspólnego czytania Harry zamknął książkę i rzekł z uprzejmym skinięciem głowy. -Cóż było miło kruku, ale czas już na mnie. Salazar i Hedwiga nie lubią sami zostawać w tamtym domu a i ja mam na dzisiaj dość świeżego powietrza. -Po chwili zmarszczył brwi i dopytał. -Śledzisz mnie jeszcze dzisiaj czy już lecisz zdać raport Voldemortowi? –Ptak ponownie wzdrygnął się na wspomnienie imienia Czarnego Pana, ale po chwili pokręcił głową na ,,nie'', a avadooki wzruszył ramionami jakby go to specjalnie nie zaskoczyło. Wstał i otrzepując swoje szaty z niewidzialnego pyłku rzekł. -To do zobaczenia pewnie jutro o tej samej porze. Pozdrów swojego pana i nie zapomnij przynieść mi jutro czegoś ciekawego do poczytania. - Po tych słowach ślizgon skierował się ścieżką w stronę Privet Drive a kruk zakrakał po czym wzbił się w niebo by po kilku sekundach zniknąć za horyzontem. Chłopiec pogwizdując zastanawiał się kim może być Śmierciożerca którego przed chwilą spotkał oraz co jego pan kombinuje wysyłając animaga na przeszpiegi... Chłopak był również ciekaw jak Riddle go odnalazł w tak krótkim czasie biorąc pod uwagę, że w poprzednim życiu bliznowaty nie został przez niego namierzony aż do siedemnastki. Czy to przez to, że był mniej oszalały czy może było to spowodowane jakimś innym czynnikiem który wybraniec nieświadomie stworzył? Była to zagadka a odpowiedź na nią znał Czarny Pan, ewentualnie jego sługa którego tożsamości Harry wciąż nie potrafił rozgryźć...

BIAŁA RÓŻA WE KRWI (tomarry)Where stories live. Discover now