6. Pobudka

590 20 7
                                    

Zaczynałam słyszeć jakieś odgłosy, dziwne dźwięki, nie mogłam nic z nich zrozumieć, ani rozróżnić ich od siebie. Nie mogłam się obudzić. To uczucie przebywania między jawą a snem było bardzo dziwne i niepokoiło mnie, jednak nie miałam siły, po chwili znowu odpłynęłam.
Znowu byłam w tej dziwnej rzeczywistości, jednak tym razem udało mi się rozróżnić odgłosy, jednak wciąż nie potrafiłam ich zrozumieć, ani dopasować do kogoś konkretnego. Denerwowało mnie to. Znowu zasnęłam.
Gdy następnym razem się obudziłam, wciąż nie nic nie widząc, usłyszałam głosy, które po raz pierwszy zrozumiałam. Od tej pory moją jedyną rozrywką było wsłuchiwanie się w głosy osób rozmawiających obok.
Jednak tego dnia było inaczej. Obudziłam się, naprawdę się obudziłam! Otworzyłam oczy, jednak nieskazitelna biel i światło poraziły mnie tak, że natychmiast z powrotem je przymknęłam. Dopiero po chwili, powoli otworzyłam oczy i po chwilowym przyzwyczajeniu do tak jasnego dla mnie światła, delikatnie rozejrzałam się po pokoju, w którym przebywałam. Był cały biały, a ja byłam podpięta do wielu rurek z aparatury medycznej.
- „Aha. Czyli jestem w szpitalu. Świetnie." - pomyślałam sarkastycznie. Po chwili jednak przypomniałam sobie co się wydarzyło, ucieczkę i omdlenie. Z jednej strony się cieszyłam, nareszcie mimo że byłam bardzo słaba, nie miałam na nic siły, to nic mnie nie bolało, nie czułam tego przeraźliwego bólu i czułam się tak ... hmm zastanawiałam się jak nazwać to uczucie - bezpiecznie, chyba tak to można określić. Tutaj nie pozwolą Stanisławowi znowu mnie skrzywdzić. Z drugiej jednak strony wciąż czułam paraliżujący strach na myśl, że „mój mąż" mnie odnajdzie i ponownie skrzywdzi.
Wtem moje rozmyślenia przerwał wchodzący do pokoju starszy lekarz, wydawał się miły, ale być może to tylko pozory. Widząc, że nie śpię, powiedział z uśmiechem:
- „Widzę, że już się Pani obudziła, Pani Aniu, jestem dr Michał Sambor, Pani lekarz prowadzący."
Zaskoczona spojrzałam na niego. Skąd on zna moje imię?
Widząc moje zmieszanie, lekarz znów się uśmiechnął.
- „Spokojnie, jest Pani bezpieczna, już wszystko w porządku. Lekarz pogotowia i ratownicy znaleźli Pani dowód, stąd wiem jak się Pani nazywa. Anna Potocka, prawda?"
Słysząc to nazwisko przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz niepokoju, wręcz niepohamowanego strachu. Odezwałam się cicho:
- „Anna Reiter, nie Potocka, ... proszę ..."
Nawet nie myślałam, że mój głos będzie brzmiał tak cicho i tak słabo.
Lekarz spojrzał na mnie zaskoczony, jednak po chwili znów z uśmiechem odparł:
- „Oczywiście. Pani Aniu Reiter. Zapamiętam. A wracając, miała Pani naprawdę dużo szczęścia. Miała Pani bardzo niskie ciśnienie i cukier oraz dość mocne wstrząśnienie mózgu oraz w Pani organizmie brakowało wielu potrzebnych składników, a innych było o wiele za dużo. Na szczęście udało nam się unormować poziom wszystkiego. Co do ręki była mocno stłuczona, ale obrzęk szybko zszedł. Na szczęście nie miała Pani krwiaka mózgu ani krwotoku wewnętrznego. Jeśli chodzi o wstrząśnienie, to poleży Pani jeszcze tydzień na obserwacji i jak wszystko będzie w normie, to będzie mogła Pani wyjść ze szpitala. Potem dostanie Pani tygodniowe zwolnienie z pracy. Ma Pani jakieś pytania?"
- „Ile tu jestem?" - wykrztusiłam.
- „Cztery dni." - odparł doktor.
- „Dziękuję, ... dziękuję za ... za wszystko." - udało mi się wyszeptać.
- „To nic takiego. Proszę odpoczywać."
I wyszedł. Ja zaraz potem wykończona zasnęłam. Po raz pierwszy od dawna był to spokojny, głęboki sen, podczas którego nie budziłam się co chwila, męczona koszmarami lub najdziwniejszymi wizjami sennymi. Obudziłam się dopiero następnego dnia rano, naprawdę wypoczęta, choć wciąż jeszcze bardzo słaba.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz