92. Zabawne popołudnie

310 24 11
                                    

Bawiąc się ze zwierzakami straciłem poczucie czasu i nim się obejrzałem, kiedy usłyszałem otwieranie drzwi wejściowych. Po chwili weszła Zosia. Zauważyłem, że nastolatka jest zmęczona, ale kupiła wszystko o co ją prosiłem.
- „Tato, już jestem!" - zawołała, zdejmując kurtkę i buty.
- „Jestem w salonie. Zostaw zakupy w kuchni i chodź do mnie."
Dziewczynka wypełniła moje polecenie i po chwili weszła do salonu. Ledwo weszła, stanęła, zaskoczona wpatrując się w tarzające się po dywanie zwierzaki. Uśmiechnąłem się do córki, podszedłem do niej i ją przytuliłem.
- „Zosiu, poznaj nowych członków naszej rodziny." - oświadczyłem.
- „Tato, naprawdę? Ty nie żartujesz? Oni naprawdę zostaną z nami?" - zapytała podekscytowana.
- „Tak, zostają z nami. Mam nadzieję, że pokochacie ich równie mocno jak ja."
- „Jak super! Już ich kocham!" - zawołała, po czym usiadła na dywanie i wyciągnęła rękę w kierunku zwierzaków, pozwalając im się obwąchać.
Kotka okazała się bardziej odważna i już po chwili wgramoliła się Zosi na kolana. Po chwili psiak też się odważył i podbiegł do Zosi, trącając jej rękę zabawnie noskiem. Nastolatka zachichotała i spojrzała roześmiana na mnie. Uśmiechałem się do niej, ciesząc się, że jest zadowolona. Dłuższą chwilę bawiliśmy się z nimi, rzucając im różne papierki, sreberka, piórka, korki i inne rzeczy. Przy tym śmiechu nie było końca. Tak naprawdę po raz pierwszy od dawna tak wspaniale bawiłem się z córką. Potem usłyszałem, że Zosi burczy w brzuchu i zorientowałem się, że sam jestem głodny, więc zaproponowałem, że podgrzeję nam ogórkową i schabowego z ziemniakami, a Zosia w tym czasie nakarmi zwierzaki. Podgrzewałem jedzenie i kątem oka obserwowałem jak Zosia nakłada do miseczek specjalną karmę dla szczeniaków i kociąt i nalewa dla nich wody. Psiak i kotka, gdy tylko usłyszeli odgłos nakładanej karmy, od razu wbiegły do kuchni i zaczęły się kręcić wokół nóg dziewczyny, poszczekując i pomiaukując ponaglająco. Nie mogąc się powstrzymać, zacząłem się głośno śmiać, a po chwili dołączyła do mnie Zosia, której w końcu udało się uporać z karmieniem.
Potem podeszła do mnie i bez słowa mnie przytuliła. Po chwili cicho powiedziała:
- „Dziękuję tato. To była wspaniała niespodzianka. Jesteś najlepszym tatą pod słońcem."
- „Ty też jesteś najlepsza, córeczko." - szepnąłem wzruszony.
- „A jak będę miała siostrę, to też będę najlepsza?" - zapytała zadziornie Zosia.
- „A co, chciałabyś mieć siostrę?" - zapytałem zaskoczony.
- „Najlepiej brata, ale siostra też mogłaby być."
- „A dlaczego akurat brata?" - zapytałem ze śmiechem.
- „Bo wtedy zostałabym córeczką tatusia." - odparła, śmiejąc się.
- „Nawet jeśli będę miał jeszcze jedną córkę, to i tak będę Cię kochał, Zosiu. Będę kochał Ciebie, Ankę i dziecko, jeśli będę je miał, najlepiej jak będę umiał."
- „Wiem tato i właśnie dlatego jesteś najlepszy." - odparła, wtulając się we mnie.
W czasie naszej rozmowy zwierzaki zdążyły zjeść posiłek i znowu zaczęły rozrabiać.
Potem zjedliśmy obiad, który zdążył się podgrzać. Po obiedzie Zosia pozmywała naczynia i oświadczyła, że pójdzie odrobić lekcje, bo ma mało, a potem możemy iść na spacer do ogrodu, bo kupiła specjalne szelki i smycze dla obydwu pupili. Uśmiechnąłem się i zgodziłem. Ucieszyłem się, że dziewczynka pamiętała o szelkach i smyczach, bo sam całkiem o tym zapomniałem.
Gdy dziewczynka poszła się pouczyć, ja umyłem miseczki zwierzaków i dolałem im wody. Po tym odtworzyłem żwirek i wsypałem go do kuwety. Postawiłem ją w przedpokoju, po czym pokazałem ją kotce, a ona od razu zrozumiała o co mi chodzi i załatwiła swoje potrzeby. Potem wyjąłem karmę i postawiłem ją na szafce. Wypakowałem też szelki i smycze oraz jak się okazało kupiony przez Zosię drapak, który postawiłem w przedpokoju. Potem rozłożyłem posłania i obłożyłem je starymi kocami. Postawiłem je w kuchni. Z racji, że dla zwierzaków była to nowa sytuacja, postanowiłem, że przez pierwszy tydzień będą nocować w kuchni i przedpokoju, a resztę domu poznają stopniowo. Gdy wszystko już przygotowałem, wziąłem na ręce szczeniaczka i założyłem mu szelki, potem to samo zrobiłem z kicią. Chciałem, żeby trochę się oswoiły z nowymi akcesoriami. Sam usiadłem w fotelu i zacząłem czytać książkę. Po jakiś dwóch godzinach w salonie pojawiła się Zosia, oświadczając, że skończyła odrabiać lekcje, tylko wieczorem powtórzy jeszcze do kartkówki z matematyki. Skinąłem głową i ubrałem kurtkę i buty. Zosia zrobiła to samo. Potem dopięliśmy zwierzakom smycze do szelek. Zosia wzięła kicię na ręce, a ja szczeniaczka i wyszliśmy na podwórko. Po upewnieniu się, że brama jest zamknięta, postawiliśmy zwierzaki na trawie. Po chwili oswojenia się z nowym otoczeniem, zwierzaki zaczęły ciągnąć nas w stronę interesujących ich przedmiotów. Kotka pociągnęła Zosię w stronę małej jabłonki, gdzie zaczęła ostrzyć sobie pazurki, a psiak pociągnął mnie w stronę rabaty z kwiatami, na których leżała stara, przedziurawiona piłka. Chwilę ją potarmosił, po czym pobiegł dalej. Spacerowaliśmy z nimi dłuższą chwilę, a że zaczęło robić się ciemno, postanowiliśmy wrócić do domu. Tam odpięliśmy smycze i zdjęliśmy szelki. Zmęczone zwierzaki poszły napić się wody, po czym zasnęły w swoich nowych posłaniach.
Patrząc na nie, Zosia zapytała mnie:
- „Tato jak my ich nazwiemy?"
- „Nie wiem, ale zdecydujemy razem z Anią jak wróci, dobrze?"
- „Dobrze. To ja idę się trochę pouczyć."
Po tym Zosia poszła na górę się pouczyć, a ja włączyłem telewizor.
Musiałem przysnąć, bo obudził mnie cichy głos Zosi, która bawiła się z kicią i psiakiem. Widząc, że już nie śpię, powiedziała lekko zakłopotana:
- „Przepraszam, nie chciałam Cię obudzić."
- „Nic się nie stało. Już się wyspałem." - oświadczyłem, po czym znów zaczęliśmy bawić się z pupilami.
Po jakimś czasie zobaczyłem, że Zosia jest lekko zmartwiona, więc zapytałem jej:
- „Co się stało?"
- „Tato, kiedy mama skończy dyżur? Nie powinna już wrócić?"
Zaskoczony spojrzałem na córkę i zapytałem:
- „A która jest godzina?"
- „Dochodzi 21.00. Przecież powinna już dawno wrócić. A jak coś się stało?"
Faktycznie obawy Zosi były słuszne. Anka powinna już dawno wrócić. Przecież obudziłem się o 06.00, a kobiety już nie było. Więc jeśli zaczęła dyżur o 05.00, 06.00, 07.00 czy nawet 08.00 już powinna skończyć dyżur. Przecież była już 21.00. Nawet jak jej się przedłużył dyżur to napewno nie o prawie 3h. Też zaczynałem się martwić, ale musiałem uspokoić Zosię.
- „Spokojnie. Może po prostu przedłużył jej się dyżur lub coś jej wypadło. Zaraz do niej zadzwonię i wszystko będzie jasne." - odparłem spokojnie, choć wewnątrz byłem kłębkiem nerwów.
Odblokowałem telefon i wykręciłem numer Anki. Niestety po kilku sygnałach, włączyła się poczta głosowa. Próbowałem jeszcze kilka razy, ale nadal nic. Byłem coraz bardziej zdenerwowany.
- „I co tato, nie odbiera?" - zapytała przestraszona Zosia.
- „Spokojnie, może po prostu telefon jej się rozładował i zapomniała naładować. Wiesz, że często jej się to zdarza. Napewno zaraz wróci." - próbowałem uspokoić córkę.
Czekaliśmy zdenerwowani. Dopiero o 22.00 usłyszeliśmy przekręcanie klucza w zamku, a w drzwiach zobaczyliśmy zmęczoną Anię, która na nasz widok delikatnie się uśmiechnęła.
Poczułem złość na kobietę, ale widząc jak bardzo jest zmęczona, nie chciałem dokładać jej nerwów. Pozwolę jej się wytłumaczyć. Po chwili kobieta zdjęła płaszcz i buty i weszła do salonu. Przytuliła Zosię, a potem mnie.
- „Przepraszam. Wszystko Wam zaraz wytłumaczę."
Skinąłem głową i powiedziałem:
- „W porządku, najważniejsze, że nic Ci nie jest. A teraz mam dla Ciebie niespodziankę. Mam nadzieję, że Ci się spodoba i nie będziesz na mnie zła."
Po chwili do pokoju wbiegł szczeniak, a za nim kotka.
Spojrzałem na Anię. Blondynka wpatrywała się w nich jak zaczarowana, po czym nic nie mówiąc, wzięła ich na ręce i przytuliła. W jej oczach zauważyłem łzy. Po chwili puściła ich i spojrzała na mnie:
- „Dziękuję, to najpiękniejszy prezent jaki dostałam i najlepsza rzecz, jaka mnie dzisiaj spotkała, w tym beznadziejnym dniu."
Uśmiechnąłem się, ciesząc się, że jej się podobało i nie jest zła. Przytuliłem ją mocno, a ona wtuliła się we mnie. Zauważyłem, że jest bardzo zmęczona, ale uśmiecha się zadowolona.
Cieszyłem się, że wróciła bezpiecznie do domu, ale byłem również zmartwiony tym co powiedziała. Postanowiłem jej nie naciskać i poczekać, aż sama odważy się powiedzieć czemu tak późno wróciła i czemu ten dzień był taki beznadziejny.
Po chwili leżenia na mnie, Ania spojrzała na mnie, potem na Zosię, a na koniec na zwierzaki, a potem oświadczyła wesoła:
- „Mam trzy dni wolnego. Wreszcie będę mogła się Wami nacieszyć i poznać naszych nowych członków rodziny."
Zaskoczyła mnie tą informacją, ale bardzo się ucieszyłem. Nareszcie będę mógł ją przytulać do woli. Zosia też była zachwycona, tym bardziej, że przez następne trzy dni z powodu nieobecności nauczycieli od fizyki, chemii i angielskiego miała kończyć zajęcia o 12.00.
Wszyscy byliśmy już zmęczony dzisiejszym dniem, więc postanowiliśmy odłożyć rozmowę na jutro i pójść spać. Zamknąłem zwierzaki w kuchni, sprawdzając czy mają wodę i wsypując im trochę suchej karmy, jakby zgłodnieli. Po tym Zosia pożegnała się z nami i poszła się spakować do szkoły i przygotować do spania. Sam też się szybko przebrałem i poszedłem do sypialni, gdzie czekałem na Anię. Kobieta pojawiła się po chwili i uśmiechnęła się delikatnie do mnie, po czym wtuliła się we mnie. Delikatnie okryłem nas kołdrą i zgasiłem światło. Pocałowałem Anię w czoło i szepnąłem cicho:
- „Słodkich snów, kochanie."
Odpowiedział mi głęboki i spokojny oddech śpiącej blondynki. Uśmiechnąłem się i po chwili sam zasnąłem.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz