50. Co jest?

453 18 15
                                    

Obudziłem się i rozejrzałem zaskoczony. Dopiero po chwili zorientowałem się, że jestem w domku nad jeziorem, a obok mnie śpi Ania. Kobieta wyglądała tak słodko jak spała. Uśmiechnąłem się, wspominając wczorajszy dzień. Widziałem, że niespodzianka bardzo się spodobała Ani.
Wstałem, ubrałem się i cicho, żeby nie obudzić kobiety, wyszedłem na dwór i siedząc przed domem, oglądałem zrobione wczoraj zdjęcia. Na większości była moja ukochana. Uśmiechałem się, wpatrując się w jej twarz. Nagle poczułem jak ktoś zasłania mi oczy. Zaskoczony zapytałem:
- „Anka?"
- „Tak. Dzień dobry Panie Doktorze." - odparła z uśmiechem Ania, siadając obok i przytulając się do mnie.
- „Wyspała się Pani Doktor?" - zapytałem ze śmiechem.
- „Niezbyt. Wymęczyłeś mnie wczoraj, ale dziękuję za wspaniały wieczór i magiczną noc." - odpowiedziała zachwycona.
Spojrzałem na zegarek. Była godzina 14.00. Najpóźniej za 2h powinniśmy wracać, żeby odebrać Zosię od Mileny. Spojrzałem na siedzącą obok mnie blondynkę. Miała zamknięte oczy, a twarz wystawiła do słońca. Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją delikatnie, mówiąc:
- „Chodź, zbierzemy nasze rzeczy i wracamy do Warszawy. Po drodze zatrzymamy się coś zjeść, a potem pojedziemy po Zosię."
- „Jasne. Chodźmy. Przecież jutro mamy dyżur od 05.00." - odpowiedziała kobieta.
Wróciliśmy do domku. Ania stwierdziła, że przebierze się w domu, więc zabraliśmy swoje rzeczy do samochodu i już po chwili byliśmy w drodze do Warszawy. Blondynka bardzo szybko zasnęła, więc postanowiłem jej nie budzić i najpierw odebrać Zosię, a potem zamówić pizzę lub coś innego do domu.
Jechałem, słuchając radia i od czasu do czasu spoglądając na kobietę. Po jakiejś godzinie wjechaliśmy do Warszawy, a po kolejnych 10 minutach byliśmy pod domem Mileny. Gdy zaparkowałem, blondynka ocknęła się i zaskoczona zapytała:
- „Co? Gdzie jesteśmy?"
- „Spokojnie. Dojechaliśmy do Mileny. Zosia zaraz wyjdzie. Nie chciałem Cię budzić, tak słodko spałaś. Zamówimy coś do jedzenia u mnie." - powiedziałem.
- „Ok. Tylko muszę się przebrać."
- „Jasne. Podrzucę Cię na chwilę do Pani Ludwiki."
Po chwili pojawiła się uśmiechnięta Zosia. Wsiadła i przywitała się:
- „Cześć tato, cześć Aniu. Widzę, że dobrze się bawiliście."
- „Witaj Zosiu. Było super." - odpowiedziałem z uśmiechem, ruszając.
- „Cześć Zosiu. Było wspaniałe, a jak u Ciebie?" - zapytała Ania.
- „Było świetnie. Na wieczór zrobiliśmy sobie z ciocią Mileną maraton filmowy." - odpowiedziała zachwycona dziewczynka.
Widziałem, że Ania jest zadowolona, że dziewczynka zaakceptowała jej przyjaciółkę i jej córkę.
Po chwili ciszy, odezwała się uśmiechnięta Zosia:
- „Widzę Aniu, że naszyjnik się podoba?"
- „Bardzo. Przecież już w galerii widziałaś, że mi się spodobał, ale nie musiałaś mi go kupować."- oznajmiła kobieta.
- „Nie, nie musiałam, ale chciałam. Idealnie do Ciebie pasuje. Podkreśla Twoją delikatność i urodę." - powiedziała dziewczynka.
Speszona kobietę przyjęła komplement lekko się rumieniąc i szepnęła:
- „Dziękuję."
Po chwili dojechaliśmy do Pani Ludwiki, gdzie Ania się przebrała i zabrała potrzebne rzeczy. Potem pojechaliśmy do mnie. Zjedliśmy pizzę i poszliśmy spać, bo jutro trzeba będzie bardzo wcześnie wstać.

Następnego dnia dojechaliśmy do bazy na 10 minut przed rozpoczęciem dyżuru. Ledwo zdążyliśmy się przebrać, kiedy dostaliśmy wezwanie. Pożegnałem się z Anią i ruszyłem do karetki. Dziś jeździłem z Renatą i Adamem. Najpierw mieliśmy kilka wezwań do zawałów, udarów, złamań i zasłabnięć. Było wyjątkowo duszno, więc nic dziwnego. W takie dni bardzo łatwo zasłabnąć. Na trzy godziny przed końcem dyżuru, dostałem wezwanie do wypadku samochodowego, gdzie było dwóch ciężko rannych poszkodowanych. W trakcie jazdy dowiedziałem się, że na miejscu jest już zespół 23S, czyli zespół Anki. Jak tylko dojechaliśmy, wysiadłem i oznajmiłem:
- „Dobra sprzęt"*
I podbiegłem do Anki i strażaków zorientować się w sytuacji.
Po jakimś czasie strażakom udało się jakkolwiek dostać do poszkodowanych. Szybko z Anką sprawdziliśmy parametry. Mój poszkodowany był w lepszym stanie niż ten kobiety. Kazałem strażakom ciąć blachę z mojej strony, jednak Anka się sprzeciwiła:
- „Nie Wiktor z mojej!"*
- „W pierwszej kolejności tego, który lepiej rokuje."* - zawołałem.
- „Dobra, tamten sobie poradzi."* - stwierdziła gorzko.
- „Anka! Zamiast jednego będziemy mieli dwa trupy."* - odparłem zdenerwowany, lekko podnosząc głos.
- „Dobra, ale możemy nie mieć żadnego. Jest szansa, możemy go jeszcze uratować."* - kobieta nie dawała za wygraną, a po chwili dodała błagalnym głosem:
- „Wiktor, proszę."*
- „Dobra, tnijcie."* - zgodziłem się.
Odsunąłem się i przyjrzałem Ance. Była zdenerwowana, smutna i zobaczyłem w jej oczach podtrzymywane łzy. Coś musiało się wydarzyć przed południem, że tak diametralnie zmienił jej się nastrój. Nie miałem jednak czasu jej o to zapytać.
Strażacy walczyli z blachą, więc podszedłem do policjanta, który spisywał zeznania od świadka, jednak niczego przydatnego się nie dowiedziałem. Wróciłem i zauważyłem, że Anka poddenerwowana kręci się w koło, aż w końcu poszła do karetki, gdzie siedziała Martyna. Pokręciłem zrezygnowany głową.
Po kilku minutach strażakom udało się uzyskać dostęp do poszkodowanych. Od razu pojawiła się Martyna, a zaraz potem Anka. Od razu zajęły się jednym z poszkodowanych, a my drugim. Zdążyłem zauważyć, że blondynka jest jeszcze bardziej zdenerwowana, a do tego jakby skołowana. Zacząłem się martwić, jednak musiałem zająć się rannym.
Ustabilizowaliśmy jego stan i zabraliśmy do karetki, jednak miałem wrażenie, że skądś go znam i po chwili zrozumiałem skąd. Znalazłem plakietkę: „Henryk Trzaska kardiochirurg"*. W tym samym momencie, usłyszałem w radio, głos głównego strażaka:
- „Niech karetka jeszcze nie odjeżdża."*
Zaraz potem pojawił się i podał stojącemu najbliżej Adasiowi pojemnik izotermiczny. Szybko podszedłem do ratownika i uchyliłem go. Od razu zorientowałem się co to jest. Zamknąłem szczelnie pojemnik i złapałem za radio, wołając do Rudej:
- „21S. Mam tutaj pojemnik izotermiczny z sercem."*
- „Słucham?"* - nie zdziwiło mnie to, że dziewczyna była zaskoczona, ale nie było czasu.
- „Ruda! Mam tutaj serce do przeszczepu! Sprawdź gdzie jechało!"* - krzyknąłem.
Po chwili dowiedziałem się, że operacja ma miejsce w szpitalu uniwersyteckim, a głównym operatorem jest właśnie Trzaska. Ruda poinformowała mnie, że serce zostało pobrane 2h temu, że pacjent ma już wyjęte swoje i czekają. Kazałem Rudej przekazać, żeby szukali nowego operatora oraz oznajmiłem:
- „Ruda serce będzie za 10 minut. Niech czekają."*
Kazałem Renacie i Adamowi zawieźć Trzaskę do Leśnej Góry, a sam chwyciłem pojemnik z sercem i pobiegłem poinformować o ustaleniach policję. Już po chwili radiowozem na sygnale ruszyliśmy w stronę szpitala uniwersyteckiego. Tam oddałem serce i wróciłem do bazy. Wchodząc zastałem ratowników. Poszedłem się przebrać, a gdy skończyłem się przebierać, dostałem telefon. Okazało się, że przeszczep się przyjął, a operacja Trzaski też przebiega pomyślnie. Wyszedłem i poinformowałem o tym ratowników. Poszedłem uzupełnić raport, a potem oddałem go Arturowi.
Wtedy przypomniałem sobie o Ani. Wiedziałem, że kobieta skończyła wcześniej i wróciła do domu. Jednak wciąż nie dawało mi spokoju jej dzisiejsze złe samopoczucie. Postanowiłem, że jutro zapytam ją o co dokładnie chodziło. Postanowiłem wracać do domu, więc pożegnałem się z ratownikami. Wychodząc, zauważyłem, że Martyna i Piotrek też nie są w zbyt optymistycznym nastroju. Piotrek był zdenerwowany, a Martynka osowiała i przestraszona. Jej samopoczucie bardzo przypominała mi dzisiejsze Anki. Nie rozumiałem zupełnie o co im wszystkim chodzi i co się takiego stało. Jednak zostawiłem ich, mając nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią.
Po wyjściu ruszyłem do samochodu. Tam spotkałem nikogo innego jak Panią Karolinę. Zaczęła wypytywać mnie o rzeczy niby potrzebne jej do artykułu, ale wydawało mi się, że ona po prostu tylko zbiera jak najwiecej informacji o mnie. Byłem już zmęczony i zniechęcony, więc zbyłem dziewczynę i ruszyłem w stronę domu. W czasie drogi, dwa kilometry od domu, samochód odmówił mi posłuszeństwa i stanął. Zdenerwowany wysiadłem i zobaczyłem, że zeszło mi powietrze z dwóch tylnich opon. Wkurzyłem się i zastanawiałem się, co teraz. Nie uśmiechało mi czekać kilka godzin na pomoc drogową.
- „Jasna cholera, no."* - powiedziałam.
Nagle za mną zatrzymał się jakiś samochód. Obejrzałem się i zorientowałem, że to samochód Pani Karoliny. Po chwili podeszła do mnie, pytając czy nie podwieźć mnie do domu.
„Jeszcze tego brakowało." - pomyślałem, ale byłem wykończony, więc się zgodziłem.
Wsiadłem do jej samochodu i podałem jej swój adres. Gdy dojechaliśmy i już miałem wysiadać, Pani Karolina oznajmiła:
- „Inaczej sobie wyobrażałam Twój dom."*
- „Wyobrażała sobie Pani. A coś jeszcze sobie Pani wyobrażała?"* - zapytałem lekko zirytowany.
- „Ciekawość to pierwszy stopień do piekła."* - odparła dziewczyna ze śmiechem.
W jej towarzystwie czułem się bardzo nieswojo.
- „Proszę mnie posłuchać..."* - zacząłem, gdy nagle Pani Karolina pocałowała mnie w policzek.
Oszołomiony wpatrywałem się w nią.
Co ona sobie wyobraża?!
Ona jakby nigdy nic oznajmiła:
- „Nie musisz mi dziękować."
Skołowany i zdenerwowany wysiadłem z samochodu bez słowa i udałem się w stronę domu, jednak nie wszedłem, tylko poczekałem, aż odjedzie. Gdy to zrobiła, wszedłem do domu. Byłem zły na dziewczynę za to co zrobiła. Byłem też wściekły na siebie. Mogłem przewidzieć jej zamiary. Pokręciłem głową. Czułem, że z tego wszystkiego wynikną jeszcze kłopoty. Przebrałem sie i położyłem w sypialni, jednak nie mogłem zasnąć. Martwiłem się o Anię. Czułem, że coś jest nie tak i wiedziałem, że muszę dowiedzieć się o co chodzi. Do tego wszystkiego dochodziła sprawa Potockiego i jego znęcania się nad Anką oraz jej rozwodu. A teraz jakby było mało pojawiła się sprawa tej całej wścibskiej dziewczyny. Czułem niepokój. Dobrze wiedziałem, że Potocki i Karolina to mieszanka wybuchowa. Tu nawet nie chodziło o mnie, tylko o Anię. Nie chciałem, żeby ktoś znowu ją skrzywdził.
Po jakiś 2h niemiłych myśli, wreszcie udało mi się zasnąć, jednak całą noc męczyły mnie koszmary.

*Cytaty pochodzą z odcinka 106.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz