43. Wspólne popołudnie

420 23 12
                                    

Wiktor podwiózł nas pod dom Pani Ludwiki, a następnie pojechał do pracy. Cieszyłam się, że Zosia wolała spędzić czas ze mną, a nie iść, np. do koleżanki. Spojrzałam na dziewczynkę, wyglądała na lekko zestresowaną i niepewną. Przykucnęłam, patrząc jej w oczy.
- „Zosiu, nie bój się mnie. Możesz mi o wszystkim powiedzieć. Zawsze postaram się Ci pomóc. Możesz na mnie liczyć. A teraz co byś chciała dzisiaj robić?"
Dziewczynka patrzyła na mnie niepewnie, a po chwili szepnęła:
- „Możemy pochodzić po sklepach w galerii, a wieczorem iść do kina?"
- „Jasne, że możemy. Świetny pomysł. Już dawno miałam ochotę wybrać się do galerii, ale nigdy nie było czasu, a poza tym nie chciało mi się iść tam samej. A i do kina z chęcią pójdę." - odpowiedziałam, po czym dodałam:
- „To ja się przebiorę, a Ty poczekasz z Panią Ludwiką i możemy ruszać."
Zosia obdarzyła mnie tym swoim pięknym uśmiechem, więc wstałam i otworzyłam drzwi. Ledwo weszłyśmy, a już po chwili przywitała nas Pani Ludwika:
- „O, witaj kochana. Widzę, że przyprowadziłaś gościa?"
- „Cześć, mamo." - odpowiedziałam, przytulając kobietę, która nie tylko przygarnęła mnie pod swój dom, ale też obdarzyła opieką. Już po kilku dniach, stała się dla mnie jak matka i nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam zawracać się do niej „mamo". Kobiecie to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, cieszyła się, że ma tak kochaną, zdolną, pomocną i pracowitą drugą córkę. Obdarzyła mnie miłością tak jak Milenę.
Uśmiechnęłam się i wskazując na Zosię, odpowiedziałam na pytanie kobiety:
- „Mamo, to jest Zosia, córka mojego ... (zawiesiłam się na chwilę) ... chłopaka." - odpowiedziałam, lekko się rumieniąc.
Po raz pierwszy nazwałam tak Wiktora i czułam się z tym tak dobrze. Zobaczyłam uśmiech na twarzy Pani Ludwiki i niedowierzanie wymalowane na twarzy Zosi.
Po chwili ciszy, która zapadła po mojej wypowiedzi, odezwałam się do Zosi:
- „Zosiu, to jest Pani Ludwika, która pozwoliła mi u siebie mieszkać. Jest dla mnie jak druga mama. Zostań z nią chwilę, ja się przebiorę i ruszamy w miasto."
Dziewczynka skinęła mi głową, po czym spojrzała niepewnie na Panią Ludwikę. Ta widząc spojrzenie dziecka, odezwała się:
- „Miło mi Cię poznać Zosiu. Nie bój się mnie, ja nie gryzę. Chodź, porozmawiamy, a ja zapakuję Wam jagodzianki na drogę, które dopiero co upiekłam. A Ty Anka leć się przebrać i nie martw się o Zosię. Ze mną jest bezpieczna."
Zaśmiałam się i odpowiedziałam:
- „Dzięki mamo, ale nie trzeba było, kupiłybyśmy sobie coś na mieście."
- „A co niby lepszego miałam do roboty? Zapakuję Wam, nie będziecie mi głodne chodziły. Jak w weekend przyjedzie Milena z Asią, to też dostaną. A Ty Anka idź się wreszcie przebrać, bo mi się tu Zosia zanudzi."
Spojrzałam na dziewczynkę, która śmiała się w najlepsze, przysłuchując się naszym przekomarzaniom.
Zostawiłam ją z Panią Ludwiką, a sama poszłam do swojego pokoju, gdzie przebrałam się i uczesałam. Gotowa do wyjścia, poszłam do kuchni, z której dobiegały odgłosy rozmowy. Gdy weszłam, zobaczyłam, że Pani Ludwika jest w swoim żywiole, opowiadając historie, o tym jakie to kawały robiła swoim kolegom w czasach szkolnych. Zosia z zainteresowaniem się temu przysłuchiwała. Uśmiechnęłam się. Słyszałam te historie wiele razy, ale i tak za każdym kolejnym razem dowiadywałam się czegoś nowego. Pani Ludwika miała talent do przyciągania uwagi słuchaczy. Właśnie skończyła kolejną historię i odwróciła się w moją stronę. Zawsze wiedziała kiedy jestem blisko, nawet jeśli mnie nie widziała ani nie słyszała.
- „O, już się przebrałaś? To dobrze. Właśnie skończyłam opowiadać Zosi, jak Maciek zwiewał, kiedy włożyłam mu do plecaka żabę. Macie, tutaj są jagodzianki. Bawcie się dobrze. O której wrócicie?"
Zaśmiałam się, Pani Ludwika dość szybko przekazała mi te informacje.
- „Wrócimy około 22.00. A i Zosia będzie u mnie nocować. Mam nadzieję, że się nie gniewasz, że wcześniej Cię nie zapytałam. Wiktor pracuje do późnych godzin nocnych i nie chciał, żeby siedziała sama w domu, więc zgodziłam się ją przenocować."
- „Oczywiście, że nie ma problemu. Co będzie sama siedzieć w pustym domu." - odpowiedziała mi, po czym zwróciła się do dziewczynki:
- „Zosiu, jak nie będziesz miała kiedy co robić, to przychodź do mnie, nawet jeśli Ania będzie w pracy. Ja i tak przez większość czasu siedzę sama i nie mam co robić, a tak będę miała towarzystwo."
- „Dobrze, z przyjemnością kiedyś wpadnę. Dziękuję i do zobaczenia później." - zawołała Zosia, zakładając buty.
- „Cześć mamo i dziękuję." - odparłam, całując kobietę w policzek.
- „Cześć dziewczyny. Bawcie się dobrze i uważajcie na siebie." - zawołała za nami Pani Ludwika.
Po czym ruszyłyśmy w stronę galerii. Szłyśmy pieszo. Galeria nie była zbyt blisko, ale była tak piękna pogoda, że obie zdecydowałyśmy się na spacer. W czasie drogi Zosia opowiadała mi o historiach Pani Ludwiki. Widziałam, że bardzo jej się spodobały. Potem rozmowa zeszła na temat szkoły i znajomych Zosi, a na koniec na temat dotyczący mojej pracy i znajomości z Wiktorem.
Droga zleciała nam bardzo szybko i po chwili byłyśmy w galerii. Ustaliłyśmy co chcemy zobaczyć. Ja chciałam kupić sobie jakąś letnią sukienkę, kosmetyki, zajrzeć do sklepu z biżuterią i do księgarni. Zosia potrzebowała długopisów do szkoły, nowych butów, chciała upatrzyć jakieś letnie ubrania i tak jak ja zajrzeć do sklepu z biżuterią i księgarni.
Najpierw udałyśmy się do kilku sklepów z ubraniami, gdzie Zosia upatrzyła sobie kilka ładnych bluzek, spodni i sukienek, a ja wymarzoną sukienkę i spodnie.
Potem poszłyśmy do sklepu obuwniczego, gdzie Zosia kupiła sobie adidasy i sandały.
Następnie udałyśmy się  do sklepu z biżuterią, gdzie dziewczynka znalazła dla siebie piękne kolczyki z motylkami. Ja tylko patrzyłam, aż w końcu zobaczyłam piękną bransoletkę. Wiedziałam, że Zosia ma niedługo urodziny, więc kupiłam ją dla niej.
W pewnym momencie podeszła do mnie Zosia, która wcześniej była zajęta oglądaniem naszyjników.
- „Aniu, chodź na chwilę."
- „Tak, o co chodzi?" - zapytałam, idąc za dziewczynką, która po chwili wskazała mi drobny naszyjnik, składający się z małych, srebrnych listków i kwiatków.
- „Zobacz jaki ładny."
- „Jest piękny. Ah, ciekawe czy by mi pasował?" - odpowiedziałam, przyglądając się mu rozmarzona, po czym poszłam do działu figurek.
Zosia po chwili dołączyła do mnie, oznajmiając, że kupiła sobie te kolczyki i pytając czy możemy iść dalej.
Potem poszłyśmy jeszcze do sklepu z materiałami biurowymi, gdzie dziewczynka kupiła sobie zestaw długopisów i dwa zeszyty, a ja notes, bo poprzedni mi się skończył.
Następnie udałyśmy się do sklepu z kosmetykami, a na koniec poszłyśmy do księgarni, gdzie spędziliśmy chyba najwięcej czasu. Obie z Zosią uwielbiamy czytać książki, więc miałyśmy wspólny temat do rozmowy. Nastolatka pokazała mi pozycje, które ostatnio ją zainteresowały, a ja te, które sama czytałam. Nawet nie myślałam, że mamy aż tak bardzo podobny gust, jeśli chodzi o literaturę.
Gdy wyszłyśmy z księgarni, zobaczyłam, że mamy jeszcze godzinę do rozpoczęcia filmu, który zaczynał się o 19.00, więc postanowiłyśmy iść do McDonalda.
Jagodzianki od Pani Ludwiki zjadłyśmy wcześniej, robiąc sobie przerwę między zakupami. Tak jak podejrzewałam były przepyszne.
Teraz razem z Zosią zamówiłyśmy sobie ulubione jedzenie i powoli jadłyśmy,  rozmawiając. Gdy skończyliśmy, zostawiłyśmy zakupy w odpowiedniej szafce i udałyśmy się w stronę sali kinowej. Wybrałyśmy horror. Obie uwielbiałyśmy ten typ filmu, a Wiktora nie było, więc mogłyśmy sobie na to pozwolić. Kupiłyśmy popcorn i colę, i zajęłyśmy przypisane nam miejsca.
Film trwał 2h. Wyszłyśmy z niego w wyśmienitych nastrojach. Doskonale się bawiłyśmy. Potem zabrałyśmy zakupy i autobusem wróciłyśmy do domu Pani Ludwiki.
Kobieta jeszcze nie spała, bo czekała na nas i teraz z radością przysłuchiwała się temu co robiłyśmy. Zosia zachwycona opowiadała o zakupach i obejrzanym filmie.
Potem pożegnaliśmy się z Panią Ludwiką i wysłałam dziewczynkę do łazienki, żeby się przebrała, a sama wypakowałam swoje zakupy. Powkładałam je do odpowiednich szafek, a bransoletkę i książkę dla Zosi schowałam do komody, żeby o nich nie zapomnieć.
Jak dziewczynka już się przebrała, sama poszłam się przebrać. Gdy wróciłam Zosia leżała na materacu, na którym miała spać.
Myślałam, że dziewczynka zasnęła, więc zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Jednak po jakimś czasie usłyszałam cichy głos dziecka:
- „Aniu, śpisz?"
- „Nie, a coś się stało?" - odpowiedziałam lekko zaniepokojona, spoglądając na ciemną sylwetkę dziewczynki.
- „Dziękuję za te zakupy i kino. Już dawno się tak dobrze nie bawiłam. Tata wiecznie nie ma czasu, a z koleżankami to nie jest to samo. Wreszcie czułam się jakbym spędzała czas z mamą." - szepnęła.
Słowa nastolatki bardzo mnie wzruszyły.
- „Nie ma za co. Ja też naprawdę dobrze się bawiłam i będziemy musiały kiedyś to powtórzyć."
- „Aniu, a czy ...?" - usłyszałam w głosie dziewczynki  niepewność.
- „Zosiu, nie bój się. O co chodzi?"
- „Czy ja mogę się przytulić i spać z Tobą? Wiem, że to głupie."
- „Nie Zosiu, to nie jest głupie. Chodź tutaj do mnie." - odpowiedziałam.
Nie musiałam jej dwa razy tego powtarzać, bo już po chwili poczułam jak drobne ciało wtula się we mnie. Przytuliłam Zosię z uśmiechem.
Usłyszałam senne:
- „Dziękuję. Dobranoc."
- „Dobranoc, Zosiu. Miłych snów." - odpowiedziałam, całując dziewczynkę w głowę.
Po chwili oddech Zosi się unormował, więc wiedziałam, że zasnęła.
Ja jeszcze chwilę rozmyślałam, jakie to mnie szczęście spotkało, że trafiłam na swojej drodze na Wiktora i Zosię.
Przytulając się do dziewczynki, zasnęłam z uśmiechem na ustach.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz