200. Tylko przyjaciel

464 23 7
                                    

Spojrzałam na Ola z ciekawością. Zastanawiałam się, czy dobrze myślę.
- „Więc kto to Olo?"
- „No dziewczyna, która w tej chwili siedzi przede mną." - oświadczył, a ja spojrzałam na niego w szoku.
Po chwili zaczął się śmiać.
- „Ale miałaś minę. Spokojnie, to nie Ty, choć byłabyś wspaniałą kandydatką na żonę." - stwierdził rozbawiony.
- „No weź nie strasz Olo." - zaśmiałam się.
- „Dobra, dobra..., chodzi o Maję." - stwierdził, rumieniąc się lekko.
- „Wiedziałam!" - zachichotałam. - „Widziałam, jak się na nią patrzyłeś w szpitalu."
- „No, ale ona pewnie tego nie odwzajemnia..."
- „Skąd Ty to możesz wiedzieć?"
- „No nie wiem..."
- „No właśnie..."
Olo uśmiechnął się i spojrzał na mnie.
- „Jak dobrze, że wróciłaś..." - mruknął, po czym mnie przytulił. 

- „Też się cieszę."
Wtem kilka rzeczy wydarzyło się równocześnie. Nagle do kawiarni wszedł Wiktor. Nie zauważyłam go, pochłonięta rozmową z Olem. W końcu postanowiliśmy się zbierać, bo policjant miał jutro na rano do pracy.
- „Dziękuję Aniu za miły wieczór."
- „To ja dziękuję."
- „Dobrze Cię widzieć taką uśmiechniętą." - odpowiedział, po czym pocałował mnie w policzek na pożegnanie.
Wtedy usłyszeliśmy pełen pretensji głos:
- „Czyli to tak?! Mówiłeś, że to tylko przyjaciółka! Że nic Was nie łączy! Ale jak zwykle kłamałeś!"
Odwróciłam się i zobaczyłam stojącą przy naszym stoliku Maję. Nie wiedziałam, co kobieta tu robi, ale wiedziałam, że opacznie zrozumiała sytuację.
- „Ale to nie tak..." - zaprotestowałam.
- „Ty się lepiej nie odzywaj! Myślałam, że jesteś inna!" - zawołała, a mnie mimowolnie zrobiło się przykro.
- „Majka przestań! Anki mi w to nie mieszaj!" - zawołał.
Ja ich nie słuchałam, bo zobaczyłam Wiktora stojącego przy drzwiach. Przyglądał nam się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Widząc, że go obserwuje, uśmiechnął się smutno i wyszedł bez słowa. Oszołomiona spojrzałam na kłócących się Majkę i Ola. Nie zwracali na mnie uwagi, a po chwili Majka wybiegła z kawiarni.
- „Majka!" - krzyknął Olo i pobiegł za nią.
Ja oszołomiona tym co się właśnie stało, ubrałam płaszcz i ruszyłam powoli w stronę mieszkania. W czasie drogi wielokrotnie próbowałam się dodzwonić do Wiktora, jednak mężczyzna nie odbierał. Zaczynałam się martwić. Miałam nadzieję, że mężczyzna nie pomyślał, że mnie i Olgierda coś łączy, tak jak to zrobiła Majka. Smutna doszłam do bloku i weszłam do mieszkania. Przebrałam się w piżamę i usiadłam na kanapie. Znów nie zjadłam kolacji. Czułam się okropnie. Ponownie spróbowałam skontaktować się z Wiktorem, ale bezskutecznie. Poczułam napływające do oczu łzy, tak bardzo bałam się, że właśnie go straciłam. W końcu postanowiłam, że dam mu czas. Może przez noc ochłonie i jutro skontaktuje się ze mną. Nie potrafiłam jednak zasnąć. W końcu wstałam i wyjęłam z torebki tabletki nasenne. Najpierw wyjęłam jedną, jednak potem sięgnęłam po jeszcze jedną. Połknęłam je, popijając wodą, po czym wróciłam do łóżka. Leki bardzo szybko mnie uśpiły, bo dawka była dość duża.

Gdy następnego dnia otworzyłam oczy, na dworze było już jasno. Zaspana spojrzałam na zegarek. Wskazywał 11.30. Oszołomiona usiadłam na łóżku.
- „Już ta godzina?" - zapytałam sama siebie.
Widziałam, że ani Rafał ani Wiktor nie pochwaliliby mojej samowolki w braniu leków nasennych, tym bardziej po tym, jak ostatnio Potocki doprowadził mnie do prawie śmiertelnego przedawkowania midazolamu, ale wczoraj byłam tak zrozpaczona, że chciałam po prostu odpocząć.
Teraz sięgnęłam po telefon w nadziei, że Wiktor się może odezwał, ale niestety. Nie było żadnej wiadomości od niego. Smutna wstałam i się ogarnęłam, po czym zaczęłam przeglądać TikToka. Najgorsze w nim było, że całe dc dosłownie opisywało moją obecną sytuację i przygnębiało mnie jeszcze bardziej. W końcu odłożyłam telefon i pogrążyłam się w nieprzyjemnych myślach. Minął dosłownie jeden dzień od mojego wyjścia ze szpitala i już wszystko zniszczyłam. Jestem beznadziejna po prostu. Znów po policzkach zaczęły płynąć mi łzy. Nie nadaję się do niczego i Wiktor ma rację, że się do mnie nie odzywa. Nie wiem dokładnie, jak długo tak siedziałam i użalałam się nad sobą, ale wreszcie wstałam i otarłam łzy. Na dworze zaczynało się ściemniać mimo że dochodziła dopiero 17.00. Postanowiłam, że przejdę się na spacer do parku. Tak też zrobiłam. Ubrałam buty i płaszcz i wyszłam z domu. Szlam zamyślona ciemnymi ulicami. Mimo że był środek lata, to dziś był wyjątkowo pochmurny dzień, więc było już dość ciemno. W końcu w podłym humorze doszłam do parku. Załamana usiadłam na jednej ławce i znów popadłam w melancholię. Po chwili uświadomiłam sobie, że przecież od wczoraj nic nie jadłam. Nie przejęłam się tym bardzo, bo kogo by obchodziło, że znów się głodzę, skoro nawet Wiktor mnie zostawił. Zresztą zasłużyłam sobie na to.
- „Jesteś żałosna Anka..." - mruknęłam pod nosem.
Nie wiem, ile czasu tak siedziałam, aż w końcu usłyszałam przed sobą znajomy głos:
- „Co tu robisz?"
Podniosłam wzrok i spojrzałam na nią.
- „Siedzę. Nie widać?" - mruknęłam ironicznie.
- „Widać, widać. To dziwne, że nie siedzisz ze swoim Olgierdem..."
- „On nie jest mój! To tylko przyjaciel!" - podniosłam lekko głos.
- „Jasne! Tylko przyjaciel!" - prychnęła Majka. - „Zawsze się tak mówi!"
- „Kiedy Olo naprawdę jest tylko moim przyjacielem! Ja kocham kogoś innego!"
- „Ta jasne. Pewnie już wcześniej go kochałaś, tylko ten Twój mąż Ci to udaremnił."
- „Przestań! Potocki nie jest moim mężem od prawie dwóch lat! Jedyną osobą, którą kochałam i nadal kocham jest Wiktor! I znów go straciłam! A Olo kocha tylko Ciebie! Powiedział mi o tym wczoraj! Tylko boi się to Tobie przyznać, bo obawia się Twojej reakcji!" - krzyknęłam zraniona, po czym wstałam z ławki i ruszyłam szybko przed siebie.
Nie słyszałam, co woła za mną Majka i nie obchodziło mnie to. Szłam przed siebie, nie wiedząc gdzie idę. Łzy zamazywały mi widok. Nie obchodziło mnie w tej chwili zupełnie nic. Czułam się okropnie, a jedyne o czym marzyłam, to przytulić się do Wiktora. Idąc, pogrążona w myślach, nie zauważyłam nawet kiedy weszłam na jezdnię. Dopiero światła reflektorów, które mnie oślepiły, uświadomiły mi co się właśnie stało.
Sparaliżowało mnie ze strachu, nie potrafiłam się ani ruszyć, ani nic zrobić. Stałam, wpatrując się w światło i czekając na uderzenie. Nagle, chwilę przed uderzeniem ktoś zepchnął mnie z drogi. Upadłam na drugi pas i przeturlałam się na pobocze. Odwróciłam się i zdążyłam zobaczyć, jak rozpędzony samochód uderza z całej impety w Majkę. Kobieta uderzyła w maskę, odbiła się i odleciała kilka metrów dalej. Tam spadła na jezdnię bez ruchu. Sprawca wypadku uciekł. Ja siedziałam na jezdni w szoku, przerażona tym co się stało. Po chwili udało mi się tylko krzyknąć:
- „MAJKA!"

I jest maksymalny 200 rozdział książki. Dziękuję za tak miły jej odbiór, za wszystkie gwiazdki i komentarze. Kolejne rozdziały może pojawią się w nowej książce. 

P.S. Dalsze rozdziały znajdują się w nowej książce na moim profilu, pt. "Długo wyczekiwany ratunek... 2". Jeśli ktoś ma ochotę poznać dalsze losy Ani i Wiktora, wymyślone przeze mnie to zapraszam.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz