Rozmowa z Olgierdem poprawiła mi humor. Jak dobrze, że Majka wzięła sprawy w swoje ręce i zmusiła go, żeby mnie odwiedził. Tęskniłam za nim i za rozmową z nim. Przy okazji udało mi się poznać jego koleżankę z pracy. Majka wydawała się naprawdę spoko.
Dziś nie miałam za bardzo co robić. Nudziło mi się i tylko odliczałam dni, do czasu kiedy będę mogła stąd wreszcie wyjść. Teraz zaczęłam się zastanawiać, co będzie dalej. No jak już stąd wyjdę. Z tego co pamiętałam, to mieszkałam z Wiktorem i tu się pojawiał problem, bo ja nie byłam pewna czy będę w stanie z nim mieszkać. Po prostu jeszcze się z tym wszystkim nie pogodziłam i wciąż czułam niepokój z tym związany. Wiedziałam, że będę na nowo musiała się zbliżyć z Wiktorem. Do pani Ludwiki też nie chciałam wracać. Nie chciałabym się narzucać. W końcu sięgnęłam po telefon i zaczęłam przeglądać oferty wynajmu. W końcu znalazłam odpowiednią dla siebie i wynajęłam małe mieszkanie w bloku. Na razie postanowiłam nie mówić o niczym Wiktorowi, bo nie chciałam go stresować. Pomyślałam, że dobrze mi zrobi odpoczynek i że w samotności przemyślę i poukładam sobie wszystko. Wahałam się chwilę, czy to dobry pomysł, ale w końcu stwierdziłam, że spróbować nie zaszkodzi. Na razie odrzuciłam te myśli, bo przecież wciąż przebywałam w szpitalu. Znudzona usiadłam, wsunęłam nogi w kapcie, zarzuciłam szlafrok, wstałam i wyszłam z sali. Ruszyłam w stronę wyjścia ze szpitala. Mijałam po drodze znajome sale i gabinety, często takie w których opatrywałam poszkodowanym rany, tamowały krwotok lub wyjmowałam ciała obce. Znów zatęskniłam za pracą. Po jakimś czasie wyszłam ze szpitala i ruszyłam w stronę parku. Po drodze minęłam bazę i parking karetek. Stęskniona spojrzałam w tamtą stronę. Postanowiłam, że podejdę tam i tak też zrobiłam. Weszłam na parking i podeszłam do karetki. Chwyciłam klamkę z nadzieją, że jest otwarta, ale niestety nie była. Zawiedziona puściłam i już miałam odejść, gdy usłyszałam za sobą:
- „Dr Reiter?"
Odwróciłam się i zobaczyłam Piotrka. Uśmiechnęłam się niepewnie. Chłopak podszedł do mnie i zapytał rozbawiony:
- „Chce się pani włamać mi do karetki?"
- „Nie... ja po prostu..."
- „Tęskni pani za tym." - stwierdził, a ja skinęłam głową.
- „Nawet nie wiesz jak bardzo..."
- „Wkrótce wróci pani do nas." - stwierdził, a ja się uśmiechnęłam.
- „Piotrek, tak miło Cię widzieć." - stwierdziłam, uśmiechając się szeroko.
- „Panią też i mam nadzieję, że już niedługo znów zacznie mi pani wydawać polecenia podczas wezwań."
Uśmiechnęłam się, po czym przytuliłam go.
- „Piotruś, jestem Anka lub Ania tylko, a nie żadna pani." - szepnęłam, a mężczyzna uśmiechnął się.
- „Dobrze Anka. Po prostu nie byłem pewien czy nadal sobie życzysz, żebym się tak do Ciebie zwracał..."
- „Chcę." - odparłam, a on wyjął z kieszeni klucz od karetki, kliknął przycisk i usłyszeliśmy dźwięk odblokowywania drzwi.
- „Proszę, masz otwarte." - zawołał z uśmiechem.
- „Ale..." - zaprotestowałam.
- „Nie ma ale. Chciałaś, to wskakuj."
Uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi z boku. Rozmarzona wpatrywałam się we wnętrze pojazdu.
- „Chcesz mi pomóc poukładać leki?" - zaproponował.
- „Jasne."
Uśmiechnęłam się, weszłam do środka i zaczęłam układać leki i inne sprzęty. Piotrek przyglądał mi się z lekkim rozbawieniem.
- „Coś nie tak?" - zapytałam zaniepokojona.
- „Ty nadal pamiętasz dokładnie, gdzie co lubisz trzymać." - odparł ze śmiechem.
- „Jak to?" - teraz to ja się zdziwiłam.
- „Tylko Ty uwielbiasz mieć te leki tutaj a tamten sprzęt tam, reszta woli inne ułożenie." - zaśmiał się.
- „A to źle? Jeśli Wam to przeszkadza..."
Nie dał mi dokończyć, bo mi przerwał:
- „Nie, szczerze to mi ten układ bardziej pasuje, bo łatwiej jest wszystko znaleźć, ale... dziś jeździmy z Górą..." - zaczął się śmiać.
- „Och..." - zachichotałam. - „To będzie miał niezłą zagwozdkę."
- „Już nie mogę się doczekać jego miny. Strzelecki, co to ma znaczyć?! Zaraz Ci po pensji polecę!" - zaczął udawać Artura, po czym od razu wybuchliśmy śmiechem.
- „A co tu tak zabawnie? Strzelecki..."
Artur zjawił się niewiadomo skąd i już miał coś powiedzieć, ale zauważył mnie.
- „O Aniu, jak miło Cię widzieć." - przywitał mnie z uśmiechem.
- „Pana też doktorze." - odpadłam, nie wiem czemu wracając do bardziej oficjalnej formy.
- „Anka? Coś zrobiłem?" - zapytał, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- „Nie. Czemu?"
- „Bo zwykle mówiłaś mi po imieniu..."
- „Och przepraszam. Nie wiem czemu... Bardzo się cieszę, że Cię widzę Artur." - odpadłam, uśmiechając się.
Wysiadłam z karetki, a mężczyzna mnie przytulił.
- „Dobrze Cię widzieć taką uśmiechniętą." - stwierdził i w tej samej chwili dostali wezwanie.
- „No to musimy jechać." - stwierdził Artur, wsiadając do karetki.
Po chwili usłyszeliśmy z Piotrkiem jego poirytowany głos:
- „Strzelecki, co to znaczyć?! Zaraz Ci polecę po pensji!"
Zaczęliśmy się śmiać i przybyliśmy sobie piątkę.
- „Miłego dyżuru." - zawołałam, po czym ruszyłam do parku.
Tam chwilę spacerowałam, po czym usiadłam na ławce. Chwilę siedziałam rozmyślając, aż zobaczyłam znajomą postać, wychodzącą ze szpitala. Ruszyłam w tamtą stronę i podeszłam do niej. Odezwałam się niepewnie:
- „Pani Ludwiko? Mamo?"
Kobieta słysząc mój głos, odwróciła się. Chwilę mi się przyglądała, po czym mocno mnie przytuliła.
- „Tak bardzo się bałam o Ciebie dziecko..." - usłyszałam jej łamiący się głos.
- „Już dobrze mamo. Jestem i już jest dobrze." - odpadłam wzruszona, patrząc jej w oczy.
Starsza kobieta się uśmiechnęła, po czym obrzuciła mnie spojrzeniem i stwierdziła:
- „Jejku, jaka z Ciebie chudzinka Aniulka. Ciebie w ogóle w tym szpitalu nie karmią?"
- „Karmią, karmią." - odpadłam ze śmiechem, po czym zapytałam.
- „A co Ty tu robisz?"
- „A przyprowadziłam Asię na wizytę."
- „Coś się stało?" - zapytałam zmartwiona.
Kobieta milczała, nie patrząc na mnie. Wiedziałam już, że coś jest nie tak. Pozostawało pytanie co?
- „Mamo, powiedz mi. Co się dzieje z moją siostrzenicą?" - zapytałam zmartwiona.
- „W chwili, gdy Milena wyjechała do Niemiec, a Ty trafiłaś do szpitala, to się załamała. Potem pewnego dnia poszła nad rzekę, tam gdzie się spotykałyście..."
Zaczęło do mnie docierać, do czego zmierza kobieta, co mnie przeraziło.
- „Co ona zrobiła?!" - zapytałam wystraszona.
- „Uciekła z domu, jednak Zosia ją znalazła na plaży, ale wzięła silne leki nasenne..." - poinformowała mnie, a ja poczułam się okropnie i po policzkach spłynęły mi łzy.
- „Anulka nie płacz. Już wszystko dobrze. Podali jej odtrutkę i od tamtej pory jest pod ochroną psychologa. Już jest dobrze." - przytuliła mnie, pocieszając.
- „To moja wina... Zawiodłam ją..." - szepnęłam.
- „Dziecko nawet tak nie myśl! To nie jest Twoja wina! Nie mogłaś wiedzieć, że tak się stanie. A poza tym Asia codziennie o Ciebie wypytuje i na pewno się ucieszy, gdy Cię zobaczy." - odparła, po czym dodała wesoło:
- „O właśnie idzie."
Odwróciłam się i zobaczyłam drobną dziewczynkę. Mimowolnie na jej widok uśmiechnęłam się. W tej samej chwili dziecko podniosło głowę i spojrzało na mnie tymi swoimi orzechowymi oczami, zamierając z wrażenia. Po chwili się ocknęła.
- „Ciocia? To naprawdę Ty?!" - zapytała, niedowierzając.
- „Tak kochanie." - odparłam, uśmiechając się.
Dziewczynka podbiegła do mnie, po czym wpadła mi w ramiona. Przytuliłam ją mocno.
- „Tak bardzo tęskniłam za Tobą ciociu." - szepnęła.
- „Ja też słońce, ale już jestem." - zapewniłam ją.
- „Już jest dobrze? Wyzdrowiałaś już?" - zapytała przejęta.
- „Tak, kochanie." - odparłam, po czym wzięłam ją na ręce, przytulając.
Dziewczynka zachichotała:
- „Ciocia, jestem już duża." - powiedziała, udawanie sepleniąc, a ja zaczęłam się śmiać.
- „Tak, jesteś już duża." - odparłam z uśmiechem.
- „Asiu, musimy już iść, jak chcesz zdążyć na zajęcia z plastyki." - przerwała nam delikatnie pani Ludwika.
Dziewczynka posmutniała, więc stwierdziłam:
- „Ej, nie smuć się. W poniedziałek wreszcie wyjdę ze szpitala, więc niedługo się zobaczymy. Tym razem na dłużej."
- „Naprawdę?"
- „Tak." - potwierdziłam, stawiając ją na ziemię i przytulając na pożegnanie.
- „To wspaniale. To do zobaczenia ciociu." - zawołała Asia, machając mi.
- „Do zobaczenia kochanie." - odmachałam jej.
Po tym wróciłam do parku i usiadłam na ławce. Wystawiłam twarz do słońca i przymknęłam oczy. Gdy tak siedziałam, usłyszałam dźwięk SMSa. Myślałam, że to Wiktor, jednak kiedy wyjęłam telefon zobaczyłam, że jest od Ola. Poczułam lekkie rozczarowanie, jednak przeczytałam go:
„Cześć Aniu
Jak tam Ci dzień mija? Wszystko w porządku? Może jak już wyjdziesz ze szpitala, to umówimy się na kawę?"
Zdziwił mnie trochę jego SMS, ale po chwili namysłu, odpisałam:
„Jasne, czemu nie. Jak już wyjdę, to się zdzwonimy."
„Będę czekał 😘"
Zdumiona pokręciłam głową, po czym napisałam do Wiktora:
„Hej, co porabiasz?"
Mężczyzna oddzwonił od razu.
- „Cześć. Co tam?" - zapytał.
- „A po prostu chciałam zapytać co robisz." - mruknęłam niepewnie.
- „Anka coś się stało?" - zapytał zaniepokojony.
- „Nie, nic..."
- „Nic konkretnego nie robię, po prostu uzupełniam zaległe raporty dla Gabi." - powiedział Wiktor, po czym zapytał:
- „A co chciałaś?"
- „Wpadłbyś później do mnie?" - zapytałam nieśmiało.
- „Oczywiście kochanie. Będę za godzinkę. Pasuje?"
- „Tak." - odpowiedziałam zachwycona.
- „To do zobaczenia." - rozłączył się, a ja się uśmiechnęłam.
Już nie mogłam się doczekać odwiedzin przyjaciela, który tak naprawdę był dla mnie całym światem.
CZYTASZ
Długo wyczekiwany ratunek...
Fanfic„Pragnę tylko, żeby ktoś mnie uratował, pomógł mi. Żeby mnie stąd zabrał od Niego i zapewnił bezpieczeństwo, a być może kiedyś pokochał. Czy to naprawdę, aż tak dużo? Czy ja proszę o tak wiele? Czy ja już naprawdę nie zasługuję na przyjaźń, miłość i...