197. Nowa rzeczywistość

174 17 10
                                    

W końcu się doczekałam i zobaczyłam, że na parking wjechał i zaparkował Wiktor. Niepewnie spoglądałam na niego, obawiając się tej rozmowy. Po chwili Wiktor podszedł i usiadł obok mnie na ławce przed szpitalem.
- „Cześć."
- „Hej." - mruknęłam cicho i niepewnie.
Wiktor musiał poznać, że coś mnie gryzie, bo przyjrzał mi się uważnie i zapytał:
- „Co się stało?"
Milczałam, nie wiedząc jak mu o tym powiedzieć.
- „Kochanie?"
Nie odpowiedziałam. Wiktor przysunął się do mnie i objął mnie ramieniem. Patrząc mi w oczy, zapewnił mnie:
- „Nie bój się. Cokolwiek to nie jest, postaram się zrozumieć."
Spojrzałam w jego przepiękne, niebieskie oczy, w których na nowo zaczynałam się zakochiwać. Teraz widziałam w nich troskę, miłość i obawę. Wzięłam głęboki oddech i odezwałam się:
- „Nie wiem jak Ci to powiedzieć..."
- „Najlepiej prosto z mostu." - odparł łagodnie.
- „Bo ja nie czuję się jeszcze na tyle dobrze, żeby ponownie z Tobą zamieszkać... Wciąż jeszcze nie pogodziłam się z tym wszystkim... Ja potrzebuję pobyć przez chwilę sama i poukładać sobie wszystko..." - wykrztusiłam w końcu, spuszczając głowę.
- „Aniu, spójrz na mnie." - stwierdził delikatnie.
Niepewnie spojrzałam na niego. Nie wydawał się być zły ani zraniony, wręcz przeciwnie. Uśmiechał się delikatnie.
- „Rozumiem Anka. Po czymś takim to nic dziwnego, że potrzebujesz czasu."
Uśmiechnęłam się lekko.
- „Nie jesteś zły?"
- „Nie, dlaczego niby miałbym być?"
- „No bo nie chcę z Tobą mieszkać..."
- „Najważniejsze żebyś czuła się bezpiecznie i komfortowo. Poukładasz sobie wszystko, odpoczniesz i mam nadzieję, że kiedyś ponownie będę miał Cię przy sobie."
- „Wiktor, ja Cię nie odpycham, ja nadal Cię bardzo potrzebuję, po prostu..."
- „Rozumiem i zapewniam Cię, że zawsze możesz na mnie liczyć." - zapewnił mnie.
Uśmiechnęłam się z ulgą, że Wiktor to zaakceptował.
- „Tylko proszę Cię Anka, nie zamykaj się w sobie." - poprosił błagalnie.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- „Nie zamknę. Poza tym możesz zawsze do mnie zadzwonić czy mnie odwiedzić." - zapewniłam go, po czym nieśmiało spojrzałam na niego.
- „Coś jeszcze?" - zapytał.
- „Mogę się przytulić?" - zapytałam niepewnie.
Wiktor szczerze i szeroko się uśmiechnął i zamknął mnie w swoich ramionach, tuląc mocno.
- „Już dobrze słonko." - szepnął.
Uśmiechnęłam się, przytulając się mocno do niego. Po chwili oderwałam się i zawołałam radośnie:
- „Dostałam wypis a za dwa tygodnie będę mogła wrócić do pracy!"
- „Naprawdę?! Och to wspaniale!" - ucieszył się, po czym przeczesał mi palcami włosy.
Uśmiechnęłam się.
- „A gdzie zamierzasz się zatrzymać?" - zapytał, patrząc na mnie.
- „Wynajęłam mieszkanie w bloku na Karowej 17." - poinformowałam go.
- „Podwieźć Cię?"
- „Jakbyś mógł."
Wiktor uśmiechnął się po czym wziął moje rzeczy i wsadził je do auta. Następnie otworzył mi drzwi od strony pasażera. Uśmiechnęłam się i wsiadłam. Ruszyliśmy. Podczas drogi rozmawialiśmy na przeróżne tematy, śmialiśmy się i żartowaliśmy. To była bardzo udana podróż. Humory nam dopisywały i świetnie się nam rozmawiało. Niestety bardzo szybko dojechaliśmy do mojego nowego mieszkania. Wiktor zaparkował obok bloku i spojrzał na mnie.
- „Może wejdziesz?" - zapytałam z nadzieją.
Nim mężczyzna zdążył odpowiedzieć, zadzwonił jego telefon. Odebrał go i okazało się, że jest pilnie potrzebny w stacji.
- „No to niestety Anka, ale nie dam rady, ale może pojutrze bym do Ciebie wpadł?" - zaproponował.
- „A dlaczego nie jutro?" - wyrwało mi się i przerażona spojrzałam na niego.
- „Nie... to nie tak... ja wiem, że masz ważniejsze sprawy... to znaczy..." - zawołałam z paniką.
- „Anka spokojnie! Ej kochanie już dobrze." - zawołał, po czym przytulił mnie mocno.
Jego dotyk podziałał na mnie uspokajająco i kojąco. Po chwili przestałam się trząść i spojrzałam na niego.
- „Już dobrze?" - zapytał z troską.
- „Tak, przepraszam."
- „Nie przepraszaj. A jutro nie mogę, choć bardzo bym chciał, bo rano mam dyżur, po południu muszę zawieźć tatę na wizytę do kardiologa, potem odebrać Zosię z zajęć fotograficznych i będzie już późno. Ale pojutrze mam wolne, więc z chęcią wpadnę."
Uśmiechnęłam się.
- „Będę czekać z niecierpliwością."
- „Jakby cokolwiek się działo lub po prostu chciałabyś porozmawiać, to dzwoń." - poprosił mnie.
- „Dobrze, do zobaczenia." - odparłam, a Wiktor przytulił mnie i pocałował w policzek na pożegnanie.
Wysiadłam i patrzyłam na odjeżdżającego Wiktora. Gdy zniknął za zakrętem, weszłam do bloku, a następnie udałam się na trzecie piętro, gdzie mieściło się wynajęte przeze mnie mieszkanie. Odnalazłam drzwi oznaczone numerem 20 i zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła mi młoda kobieta, właścicielka tego mieszkania. Zaprosiła mnie do środka, oprowadziła i pokazała umowę. Przeczytałam ją uważnie, po czym podpisałam i zapłaciłam pierwszą ratę. Właścicielka dała mi klucze i wyszła. Zmęczona postawiłam swoje rzeczy na stole, po czym położyłam się na łóżku. Momentalnie znużył mnie sen. Śnił mi się nasz pierwszy pocałunek z Wiktorem. Niestety ten miły sen przerwał mi dźwięk telefonu. Zaspana usiadłam na łóżku i wzięłam go do ręki. Zobaczyłam SMSa od Ola:
„Hejka. Jak się czujesz? Wszystko w porządku?"
Uśmiechnęłam się, to było miłe. Odpisałam mu:
„Tak. Czuję się wyśmienicie a dziś wyszłam ze szpitala."
„Och świetnie! Może uczcimy to i spotkamy się w kawiarni Malinka na jakieś ciastko i kawę?"
Zaskoczyła mnie propozycja Olgierda, ale stwierdziłam, że co mi szkodzi i odpisałam:
„Dobry pomysł. Masz jutro czas?"
„Tak. 16.00 pasuje?"
„Tak."
„To super, jesteśmy umówieni. Miłego wieczoru 😘"
„Tobie też."
Po tym wstałam i ogarnęłam się lekko. Uświadomiłam sobie, że przecież nie mam nic do jedzenia. Wzięłam torebkę, założyłam buty i wyszłam, zamykając drzwi na klucz. Wyszłam z bloku i rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiegoś sklepu spożywczego. Nic nie było wokół, więc uruchomiłam mapy w telefonie i sprawdziłam lokalizację najbliższego. Dowiedziałam się, że za 10 minut powinnam dojść do Biedronki. Ruszyłam we wskazanym kierunku i faktycznie po chwili doszłam do Biedronki. Weszłam i zrobiłam zakupy. Kupiłam jakieś podstawowe produkty, żeby starczyło mi na kilka dni i wróciłam do mieszkania. Rozpakowałam zakupy i zrobiłam sobie kolacje. Zjadłam ją i posprzątałam. Następnie przebrałam się w piżamę i usiadłam przed małym telewizorem. Zaczęłam przerzucać kanały w poszukiwaniu czegoś ciekawego. W końcu znalazłam jakiś film przygodowy. Z początku wydawał się trochę nudny, jednak bardzo szybko się rozwinął i mnie wciągnął. Gdy się skończył, wyłączyłam telewizor i wzięłam jakąś książkę. Zaczęłam ją czytać przy włączonej lampce nocnej. Czytanie przerwał mi dzwonek telefonu. Sięgnęłam po niego i widząc, że dzwoni Martynka, od razu odebrałam:
- „Hej Martyś."
- „Cześć Anulka. Nie przeszkadzam?"
- „Nie. No oczywiście, że nie. A poza tym czekałam z niecierpliwością na Twój telefon."
Potem się zagadałyśmy tak bardzo, że nim się obejrzałyśmy wybiła druga w nocy.
- „Oł... Już druga?!" - zawołałam z niedowierzaniem, spoglądając na zegarek.
- „Rany! Ale żeśmy się rozgadały! Dobra już kończmy, ale Anka my musimy się spotkać i uczcić to."
- „No oczywiście, że tak."
- „Dobra to jak już odpoczniesz i nabierzesz sił, to się zgadamy jakoś. Miłej nocy kochana.
- „Tobie też." - odparłam pogodnie.
Po rozmowie z przyjaciółką czułam się dużo lepiej. Uśmiechnęłam się i zgasiłam światło. Położyłam się i po chwili zasnęłam. Śnili mi się Wiktor, Martynka, Olo i Zosia. To był taki miły i przyjemny sen.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz