152. Czas z córką

208 17 4
                                    

Obudziłam się w bardzo dobrym nastroju. Wczorajszy wieczór był wspaniały. Spojrzałam na śpiącego spokojnie Wiktora i uśmiechnęłam się. Cieszyłam się, że mężczyzna tak bardzo mnie wspiera. Tak naprawdę to po raz pierwszy miałam kogoś, komu naprawdę na mnie zależało. Z lekkim uśmiechem wstałam i zeszłam do kuchni. Nie byłam głodna, ale postanowiłam zrobić kanapki Wiktorowi. Podczas przygotowywania śniadania zastanawiałam się, co mam zrobić z „propozycją" Stanisława. Z jednej strony chciałam ochronić Basię i jej rodzinę, ale z drugiej bardzo się bałam wrócić na SOR. Pokręciłam głową, zdając sobie sprawę z tego, że tak naprawdę to nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji. Postanowiłam, że na razie dam sobie z tym spokój, ciesząc się czasem spędzonym z Wiktorem, a pod koniec tygodnia po prostu wybiorę mniejsze zło.
Gdy tak zamyślona mechanicznie robiłam kanapki, nagle poczułam, jak czyjeś ręce oplatają mnie w pasie. Zaraz potem poczułam ciepły oddech Wiktora na szyi. Od razu uśmiechnęłam się i rozluźniłam. Odwróciłam się w stronę mężczyzny i zarzuciłam mu ręce na szyję. Następnie pocałowałam go w usta.
- „Hej."- odparł z uśmiechem, siadając przy stole. - „Co tam dobrego robisz?"
- „Kanapki." - odparłam, stawiając przed nim talerz z kanapkami.
Miałam już wyjść z kuchni, kiedy mężczyzna złapał mnie delikatnie za rękę.
- „A Ty czemu znowu nie jesz?" - zapytał, po czym nie dając dojść mi do słowa, dodał:
- „I nie udawaj, że jadłaś wcześniej, bo doskonale wiem, że tak nie było. Co się dzieje?"
- „Nic, po prostu nie jestem głodna. Zjem w pracy." - stwierdziłam.
- „Ta jasne, już to widzę - siadaj i jedz." - stwierdził, a ja nie chcąc się kłócić, siadłam i sięgnęłam po najmniejszą kanapkę. Skubałam ją, zupełnie nie mając apetytu.
- „Co się dzieje?" - mężczyzna ponowił pytanie, przyglądając mi się uważnie.
- „Nic." - mruknęłam, spuszczając głowę.
Po tym odłożyłam niedojedzoną kanapkę i poszłam się przygotować do wyjścia do pracy.
Po jakiejś pół godzinie byłam gotowa, więc razem z Wiktorem pojechaliśmy do pracy. Mężczyzna przez całą drogę ukradkiem mi się przyglądał, co zaczynało mnie coraz bardziej irytować. Wiedziałam, że się martwił, ale chciałam, żeby po prostu dał mi święty spokój. Gdy podjechaliśmy pod bazę, odetchnęłam z ulgą, szybko się z nim pożegnałam i poszłam w stronę szpitala. Zdawałam sobie sprawę z tego, że zachowuję się nie fair w stosunku do Wiktora, ale drażniło mnie to całe zainteresowanie moją osobą. Dyżur na szczęście minął mi bezproblemowo, a zaraz po nim wybrałam się do galerii. Wiktor pożyczył mi samochód, bo po dyżurze wybierał się z Piotrkiem na mecz i chłopak miał go potem odwieźć do domu. Nie chciałam siedzieć sama w domu, więc postanowiłam, że pojadę do galerii, aby ochłonąć i zająć czymś innym myśli.
Chodziłam już z dobre pół godziny po różnych sklepach, po prostu oglądając i podziwiając różne rzeczy, gdy w Rossmannie zauważyłam Zosię z Natalką. Zastanawiałam się, czy podejść i się przywitać, czy też udawać, że ich nie widzę, ale w tej samej chwili nastolatka też mnie zauważyła. Uśmiechnęła się, po czym powiedziała coś do Natalii i razem podeszły do mnie.
- „Cześć mami!" - zawołała Zosia na powitanie, przytulając się do mnie.
- „Hej kochanie, cześć Natka."
- „Dzień dobry."
- „Na zakupy się wybrałyście?"
- „Tak, Natce się skończył zeszyt do biologii i matmy, a ja chciałam kupić jakiś ładny notatnik. A tak przy okazji przyszłyśmy zobaczyć jakie są kosmetyki i inne nowości." - poinformowała mnie Zosia, po czym zapytała:
- „A Ty mamo?"
- „A tak chciałam sobie pochodzić, odpocząć i oderwać się od rzeczywistości." - stwierdziłam pogodnie.
- „Wszystko w porządku?" - zapytała zmartwiona Zosia.
- „Tak. To co macie już wszystko?" - szybko zmieniłam temat.
- „W Empiku już byłyśmy, ale chciałyśmy jeszcze iść do sklepu z ubraniami i butami, tak sobie pooglądać." - odparła dziewczyna, przyglądając mi się uważnie. Doskonale wiedziałam, że wcale mi nie uwierzyła, że wszystko jest w porządku.
- „Mogę iść z Wami? Obiecuję, że nie zrobię Wam obciachu." - zapytałam uśmiechnięta.
- „Jasne, że możesz. Prawda Natka?"
- „Oczywiście. Pani ma świetny gust i zawsze pięknie wygląda. Może pomoże nam pani coś dobrać?" - stwierdziła Natalka.
- „Jaka tam pani, jestem po prostu Anka." - powiedziałam z uśmiechem.
Następnie udałyśmy się do najbliższego sklepu z ubraniami. W międzyczasie jak oglądałyśmy ubrania, dziewczyny opowiedziały mi co się działo w szkole, a potem rozmawiałyśmy na przeróżne tematy, odwiedzając mijane sklepy. W miłej atmosferze bardzo szybko minął nam czas i nim się obejrzałyśmy, kiedy wybiła godzina 17.00.
- „Już jest 17.00?" - zapytałam zaskoczona, spoglądając na zegarek.
Dziewczyny też były zaskoczone.
- „To mam jeszcze 3h, bo o 20 miałam być w domu." - stwierdziła Natalka.
- „To może skoczymy na jakiś lunch, a potem do kina?" - zaproponowałam.
- „Byłoby super mamo!" - zawołała roześmiana Zosia.
- „Tak, byłoby świetnie, pa... Anka." - potwierdziła Natka.
Uśmiechnęłam się, po czym skierowałyśmy się do McDonalda, bo dziewczyny miały na to ochotę. Po zjedzeniu poszłyśmy na trzecie piętro, gdzie mieściło się kino.
- „To na jaki film macie ochotę?" - zapytałam z uśmiechem.
- „A możemy iść na jakiś dreszczowiec, thriller lub horror?" - zapytała niepewnie koleżanka Zosi.
Moja córka również spojrzała na mnie błagalnie.
- „A nie będziecie się za bardzo bać?" - zapytałam ze śmiechem.
- „Nie!" - odpowiedziały zgodnie.
Uśmiechnęłam się i skinęłam głową, a dziewczyny pobiegły zobaczyć jakie tego rodzaju filmy lecą o tej godzinie. Po chwili wróciły z wybranym jednym z nich, więc kupiłam nam bilety i weszłyśmy do sali, zajmując nasze miejsca. Po chwili zaczął się film, który okazał się niezłym thrillerem. Dziewczyny miały naprawdę dobry gust. Doskonale się bawiłyśmy, a gdy film się skończył i wyszłyśmy z sali, nastolatki dyskutowały zawzięcie, a ja przysłuchiwałam się im z uśmiechem.
- „To co dziewczyny macie może ochotę na lody?"
- „Tak!" - zawołały zachwycone.
- „Dobra, to po drodze wskoczymy do tej dobrej lodziarni na rogu, a potem odwieziemy Natkę do domu i same wrócimy." - zaproponowałam, a dziewczyny z radością się zgodziły.
Tak jak postanowiłyśmy, podjechałam do lodziarni, gdzie kupiłyśmy sobie po dwie kulki lodów. Ja wybrałam moje ulubione miętowe z czekoladą i cytrynowe, Zosia cytrynowe i owoce leśne, a Natalka truskawkowe i gumę balonową. Usiadłyśmy przy stoliku i delektowałyśmy się nimi, rozmawiając i śmiejąc się. Po skończonym deserze wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłam w stronę domu Natalki. Gdy dojechałyśmy, dziewczyna pożegnała się z Zosią, po czym zwróciła się do mnie:
- „Dziękuję za świetne popołudnie. Bardzo dobrze się bawiłam. Jest pani świetna i Zosia ma ogromne szczęście, że panią ma. Jeszcze raz dziękuję."
- „Nie ma za co. Przyjemność po mojej stronie. I pamiętaj jestem po prostu Anka, a nie żadna pani. Nie jestem aż tak stara." - dokończyłam ze śmiechem, po czym pomachałam jej na pożegnanie, poczekałam, aż zniknie w domu, po czym odjechałam, kierując się w stronę domu.
Gdy dojechałam, ledwo wysiadłam, kiedy Zosia przytuliła się do mnie mocno.
- „Dziękuję." - szepnęła.
Przytuliłam ją z uśmiechem, a po chwili usłyszałam jej ciche słowa:
- „Dziś miałam taki zwalony dzień w szkole, ale Ty mamuś znów poprawiłaś mi humor. Ty zawsze wiesz, czego potrzebuję. Tak bardzo tęskniłam za takimi babskimi wypadami. Było wspaniale. Dziękuję. Bardzo Cię kocham mamuś, wiesz?"
- „Też Cię kocham córciu." - odparłam wzruszona, po czym przytuliłam nastolatkę.
Następnie weszłyśmy do domu, gdzie czekał już na nas Wiktor. Szczęśliwa Zosia zdała mu relację z naszego wspólnego popołudnia, po czym pobiegła na górę, odrobić lekcje.
Uśmiechnęłam się do Wiktora, a ten zaciągnął mnie na swoje kolana. Mężczyzna zaczął mi składać pocałunki na szyi, a ja czułam się wyjątkowo dobrze i bezpiecznie. Następnie przenieśliśmy się do sypialni, gdzie spędziliśmy namiętną noc.
W międzyczasie postanowiłam, że nie dam się zastraszyć Stanisławowi i że co ma być, to będzie. Najbliższy tydzień zamierzałam spędzić najlepiej jak będę potrafiła, tak jakby to miały być ostatnie dni mojego życia. A kto wie może to faktycznie będą moje ostatnie dni? Dlatego też przestanę się tym wszystkim przejmować i po prostu spędzę ten tydzień z Wiktorem i Zosią, a co będzie, to będzie. Przecież przeznaczenia nie da się oszukać...

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz