99. Raporty

317 23 13
                                    

Dziś wreszcie wracam do pracy po przymusowym pięciotygodniowym zwolnieniu spowodowanym wybiciem barku. Jestem zachwycony i już nie mogę się doczekać wezwań, które mnie czekają. Szkoda tylko, że Ania musi wrócić do pracy na SORze. Martwię się, czy poradzi sobie z pracą z Potockim, ale wierzę, że da radę.
Mój pierwszy dyżur minął mi bardzo przyjemnie, było pełno wezwań, a w szpitalu kilka razy natknąłem się na Ankę. O 19.00 skończyłem go, oczywiście jak zwykle godzinę po czasie. Byłem zmęczony i lekko zły, ale gdy tylko wszedłem do bazy i zauważyłem uśmiechniętą Anię plotkującą z Martyną, od razu się uśmiechnąłem. Zaraz potem wróciliśmy do domu, gdzie spędziłem z Anką bardzo miłą noc.

Następnego dnia o 09.30 podjechałem pod bazę, a tam pożegnałem się z Anką i wszedłem do środka. Od razu przywitałem się z czekającymi na mnie ratownikami. Dziś jeździłem z Piotrkiem i Adamem. Od razu po rozpoczęciu dyżuru dostaliśmy wezwanie. Było ono do dławiącej się małej dziewczynki. Na miejscu udało nam się uspokoić dziecko, a potem zabraliśmy je do karetki i pojechaliśmy do szpitala. Tam oddałem ją pod opiekę Potockiego, który o dziwo był w bardzo złym humorze. Nie pasowało mi to, ponieważ myślałem, że skoro Anka wróciła na SOR to będzie w doskonałym nastroju, a tu proszę taka niespodzianka.
Zaraz potem dostaliśmy wezwanie do ciężarnej, która spadła z roweru. Gdy dojechaliśmy na miejsce i zbadaliśmy kobietę, okazało się, że tak naprawdę wcale nie jest w ciąży, ale ktoś inny potrzebuje naszej pomocy, a mianowicie surogatka, która mieszka u niej w domu. Na miejscu okazało się, że rozpoczął się poród, ale niestety dziecko jest źle ułożone, przez co zagrożone jest życie matki i dziecka. Oboje musieli trafić jak najszybciej do szpitala, ale oczywiście przeszkodziła w tym kobieta, która nas wezwała. Nie chciała pozwolić zabrać nam dziewczynę do szpitala, ale na szczęście po jakimś czasie się opamiętała, więc zabraliśmy ciężarną do szpitala. Tam od razu trafili na blok operacyjny. Pacjentkę znów odbierał Potocki, a że jeszcze nie miałem wezwania poszedłem poszukać Anki. Ratowników wysłałem do bazy. Kobietę znalazłem w pokoju socjalnym, gdzie robiła sobie herbatę. Podszedłem do niej cicho i przytuliłem ją od tyłu. Zaskoczona kobieta lekko podskoczyła, ale na szczęście nie wylała gorącego napoju. Szybko go odłożyła i odwróciła się w moją stronę.
- „Weź Wiktor! Kiedyś zawału przez Ciebie dostanę! I po co mnie straszysz?!" - powiedziała z udawaną złością, a ja się zaśmiałem, przytulając ją mocno.
- „Mam przerwę i pomyślałem, że Cię znajdę. Tęskniłem."
Kobieta uśmiechnęła się, po czym słodko pocałowała mnie prosto w usta, co natychmiast oddałem.
- „Jak Ci mija dyżur?" - zapytała.
- „Nawet, nawet, ale tęsknię za przerwami z Tobą."
Zaśmiała się, po czym ponownie mnie pocałowała.
- „Ej gołąbki, nie wiedziałem, że tak to się teraz pracuje." - usłyszeliśmy rozbawiony głos Michała.
Speszeni odskoczyliśmy od siebie, a mężczyzna zaczął się z nas śmiać.
- „Spokojnie, zabiorę tylko kartę pacjentów i już znikam."
Już po chwili go nie było, a my wróciliśmy do wcześniejszej czynności. Całowaliśmy się w najlepsze, gdy przerwał nam głos Rudej:
- „21S?"
- „21S - zgłaszam się! Co mamy?" - zawołałem niechętnie, nadal przytulając Anię.
- „Upadek z rusztowania. Ulica Marszałkowska 75a."
- „21S - przyjąłem."
Ze smutkiem, zawiedziony spojrzałem na Anię.
- „No leć, przecież widzimy się wieczorem." - powiedziała z uśmiechem.
Uśmiechnąłem się i poszedłem do karetki, zgarniając po drodze chłopaków.
Gdy jechaliśmy na wezwanie, w pewnym momencie odezwał się Piotrek:
- „A właściwie Panie Doktorze, to dlaczego Pani Doktor wróciła na SOR? Niedobrze jej było z nami?"
- „Bardzo dobrze jej było z nami Piotrek. Można powiedzieć nawet, że najlepiej."
- „A więc dlaczego?"
- „No, bo widzisz Piotrek, wszystko się ostatnio pokomplikowało i nic nie jest takie jakie się wydaje." - odpowiedziałem zamyślony. Spojrzałem na ratownika, z jego miny wywnioskowałem, że i tak niczego nie zrozumiał.
- „Tak, a może ona po prostu chciała wrócić do „Potockiego"?!" - dodał Adam, z nienawiścią wypowiadając imię ordynatora SORu.
Pokręciłem z niedowierzaniem głową. Jasne, bo Anka dobrowolnie wróciłaby pod władze swojego prześladowcy. Gdybyś tylko wiedział dlaczego ona to robi, Adaś. - pomyślałem przygnębiony.
Na szczęście po chwili dojechaliśmy na miejsce, więc nie musiałem drążyć tej rozmowy.
Na miejscu szybko zajęliśmy się poszkodowanym, usztywniając mu miednicę, złamaną nogę i rękę i zakładając kołnierz na szyję. Potem przełożyliśmy go na nosze i zabraliśmy na SOR.
Po tym wróciliśmy do bazy, gdzie Artur zwołał wezwanie. Gdy wszyscy już się zebrali, mężczyzna rozpoczął swoją przedmowę:
- „Cieszę się, że wszyscy się tu zebraliśmy. Mianowicie mam Wam do przekazania kilka informacji. Po pierwsze jak dobrze wiecie w kolejnym tygodniu będzie u nas „niezapowiedziana" kontrola, więc proszę się zachowywać. Przyjedzie wtedy ktoś z prokuratury, aby obejrzeć wyposażenie stacji, sprawność karetek i ilość oraz jakość sprzętu. Sprawdzą również Wasze kompetencje i zadadzą Wam kilka pytań. Oprócz tego to samo zrobią z SORem. Bardzo Was proszę zachowujcie się profesjonalnie, bo od Was zależą dalsze losy naszej stacji. Nie chcę słyszeć na Was żadnych skarg, jasne?"
Pokiwaliśmy potulnie głowami. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z powagi sytuacji i wiedzieliśmy, że nasze być lub nie być zależy tylko od wyników tej kontroli.
Potem Artur kontynuował:
- „Kolejna sprawa jest taka, że jak już część z Was wie, to dr Reiter wróciła do pracy na SORze, więc znów brakuje nam lekarza. Oczywiście dołożę wszelkich starań, żeby znaleźć jakiegoś nowego, ale to wcale nie jest takie proste. Na razie udało mi się znaleźć nowego ratownika, z którym odbyłem dzisiaj rozmowę kwalifikacyjną. Chłopak wydaje się być profesjonalny i chętny do pracy, ale jest też bardzo młody i niedoświadczony, dlatego pierwsze dyżury odbędzie pod okiem dr Banacha, który sprawdzi czy w ogóle się nadaje do tej pracy. Pierwszy dyżur będzie miał pojutrze."
Pokręciłem poirytowany głową, bo tak właściwie to dlaczego to znów ja mam sprawdzać jakiegoś niedoświadczonego ratownika? Byłem zły na Artura, bo nawet nie dał mi wyboru. Spojrzałem poirytowany na mężczyznę, ale on jakby nigdy nic kontynuował zebranie:
- „Ostatnią sprawą na dziś jest kwestia raportów z wezwań z ostatnich trzech miesięcy. Przejrzałem je i jest w nich dużo nieścisłości. Te na tej kupce są do poprawy. Strzelecki naucz się Ty wreszcie poprawnie składać zdania i nie mył pojęć, a Ty Kubicka opisuj dokładniej i poprawniej wszystkie czynności medyczne. Wszołek przestań wreszcie mylić terminy medyczne i podawaj dokładne dawkowanie, a Ty Pani Chowaniec przestań pisać mi wszystko poetycko, bo tutaj potrzebne są suche fakty, a nie jakieś dyrdymały. Aro, Bartek macie opisywać dokładniej wyjazdy. Wiktor do Ciebie mam nieduże zastrzeżenia, w raportach są tylko małe nieścisłości lub literówki, poprawisz je i będzie dobrze. Ale mam prośbę do Ciebie, przekaż te raporty Ance i niech je dokładnie przejrzy. Nie wiem co ona sobie myśli, albo nie myśli, ale jest w nich pełno nieścisłości, błędów nie tylko ortograficznych, ale też w terminologii medycznej, opisy są wybrakowane lub niedokładne, dodatkowo są bardzo niechlujnie napisane. Jeśli mam być szczery to są nawet gorsze od Strzeleckiego, a to już jest nie lada wyczyn. Więc przekaż jej, że ma to dokładnie poprawić i przepisać. A teraz do wszystkich - poprawione raporty chcę mieć u siebie na biurku do tego piątku, czy to jasne?!"
Skinęliśmy w ciszy głowami, po czym Artur zakończył zebranie i wrócił do biura.
Byłem zły na Artura. Nie dość, że upokorzył Ankę przed całym zespołem, to jeszcze zrobił to za jej plecami. Dodatkowo chciał zastąpić ją innym lekarzam. Gdy byłem pogrążony w tych nieprzyjemnych myślach, usłyszałem niepewny głos Martyny:
- „Panie Doktorze, wszystko w porządku?"
- „Nic nie jest w porządku." - szepnąłem.
Dziewczyna od razu usiadła obok mnie i zapytała:
- „Chodzi o te raporty Anki?"
Skinąłem głową i odpowiedziałem:
- „Między innymi." - po czym dodałem:
- „Martyna, przecież Ania zawsze była sumienna, systematyczna i dokładna, jej raporty od zawsze były najlepsze w bazie. Czemu teraz tak nagle są aż tak bardzo złe?"
- „Doktorze, myślę, że to przez nerwy, przepracowanie i strach spowodowane ostatnimi wydarzeniami."
- „Pewnie masz rację." - odparłem smutny, po czym wstałem i poddenerwowany zacząłem się kręcić w kółko po bazie.
- „Doktorze, to nie wszystko, prawda?" - przerwała mi ratowniczka.
- „Tak, zastanawiam się dlaczego Artur upokorzył ją przed całą bazą. Przecież mógł do niej pójść i jej to powiedzieć, a nie nagadał na nią przy nas i to jeszcze za jej plecami. Przecież ona o niczym nie wie i jak mam jej to niby teraz przekazać? Przecież Artur nadszarpnął jej dobrą reputację." - zawołałem zły.
- „Niestety doktor ma rację. Sama byłam wściekła na Górę, gdy zaczął na nią tak najeżdżać. Nie miał prawa tak o niej mówić, tym bardziej, że jej z nami nie było. Niech doktor na spokojnie powie o tym Ani. Mimo wszystko powinna wiedzieć. A przecież Gora nie odpuści jej tych głupich raportów." - odparła.
Spojrzałem na nią. Była tak samo poirytowana zachowaniem Artura jak ja, jednak ona jeszcze nie skończyła.
- „Jak on w ogóle śmie zastąpić Anię kimś innym?! Owszem rozumiem brak lekarzy i tak dalej i potrzebę zatrudnienia innych osób, ale to jak on to określił, to...! Bo przecież Anka nie złożyła wypowiedzenia, tylko przeszła na jakiś czas na SOR! A on przekazał to jakby już miała nigdy do nas nie wrócić! Już od razu chce ją zastąpić kimś innym! Jak jakąś rzecz, która się popsuła, przez co trzeba ją wyrzucić i zastąpić czymś innym!" - wybuchła dziewczyna, po czym popatrzyła na mnie i bezradnie zapytała:
- „Ale Ania wróci do nas, prawda? Znajdzie się coś na Potockiego?"
Zaskoczony jej wybuchem, z początku nie wiedziałem co zrobić. Ale przecież ona wykrzyczała wszystkie moje zarzuty, które sam kierowałem w myślach w stronę Góry. W końcu delikatnie, przytuliłem zapłakaną ratowniczkę i szepnąłem pocieszająco:
- „Będzie dobrze. Napewno wróci. Znajdę na niego dowody. Nikt na tym świecie nie jest bezkarny."
Martyna uśmiechnęła się delikatnie do mnie, a ja dostałem wezwanie. Wiedząc, że dziewczyna jeździ dziś z Arturem i Lidką, postanowiłem, że zamienię ją z Adamem. Nie chciałem, żeby w złości zaraz mi rozszarpała Artura, choć sam miałem na to ochotę. Adam bez problemu się zgodził, a Martyna podziękowała mi cicho. Potem mieliśmy jeszcze kilka wezwań o rożnej trudności.
W końcu o 22.30 skończyłem dyżur i przebrany poszedłem po Anię do szpitala. Kobieta właśnie wychodziła. Na mój widok uśmiechnęła się i przytuliła się do mnie. Po tym wróciliśmy do domu, gdzie szybko zjedliśmy kolację i zmęczeni poszliśmy przygotować się do spania. Jutro oboje mieliśmy dyżur od 15.00, więc postanowiliśmy, że jutro porozmawiamy.
Ania bardzo szybko zasnęła, ale ja nie mogłem zasnąć. Obawiałem się naszej jutrzejszej rozmowy, wciąż nie wiedziałem w jaki sposób przekazać kobiecie słowa Artura, ponieważ wiedziałem, że bardzo ją zranią. Bałem się też jak na to wszystko zareaguje. W końcu po godzinie nieprzyjemnych myśli wykończony zasnąłem.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz