148. Już dobrze

300 18 11
                                    

Obudziłem się, czując jak ktoś delikatnie bawi się moimi włosami. Zaspany podniosłem głowę i rozejrzałem się. Zorientowałem się, że to Ania. Kobieta miała otwarte oczy i delikatnie się uśmiechała, przyglądając mi się i głaszcząc mnie po włosach. Mimowolnie uśmiechnąłem się.
- „Wiktor..." - powiedziała cicho, łapiąc mnie za rękę.
- „Jesteś..." - szepnąłem, czując ogromną ulgę.
Kobieta przypatrywała mi się z uśmiechem. Nadal była widocznie zmęczona, ale na jej twarz zaczynały powracać kolory.
- „Nawet nie wiesz jak ja się o Ciebie bałem..." - mruknąłem, całując ją w jej dłoń, zaciśniętą na mojej.
- „Też się bałam, tak bardzo się bałam..." - wykrztusiła drżącym głosem.
- „Już dobrze, jesteś bezpieczna..." - uspokoiłem ją.
Chwilę przyglądaliśmy się sobie w ciszy, bo żadne z nas nie wiedziało jak ma się zachować. W końcu Anka przerwała ją:
- „Tak bardzo źle się czułam..."
- „Tak źle, że przytuliłaś Potockiego?" - zapytałem żartobliwie.
Kobieta spojrzała na mnie zdziwiona.
- „To był Stanisław?" - zapytała zaskoczona. - „Miałam nadzieję, że to Ty..."
- „Na szczęście byłem niedaleko, więc od razu do Was podbiegłem." - odparłem, uśmiechając się, a Ania to odwzajemniła.
- „Jak się czujesz?" - zapytałem troskliwie.
- „Nie najgorzej." - odpowiedziała, wciąż przypatrując mi się z delikatnym uśmiechem.
- „To dobrze..."
- „Co się właściwie stało? Dlaczego znowu tu jestem?" - zapytała cicho.
- „Zemdlałaś. Lekko przedawkowałaś aspirynę i zmieszałaś hydroksyzynę z antydepresantami." - odpowiedziałem lekko drżącym głos.
- „Oh... nie pomyślałam... nie zauważyłam..." - mruknęła smutno.
- „Już dobrze. Najważniejsze, że jesteś."
Ania spojrzała na mnie, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- „Znów mnie uratowałeś, panie doktorze." - odparła rozbawiona.
- „Anka, nie żartuj sobie. Tak się bałem, że mnie zostawisz."
- „Nie mogłabym Cię zostawić. Za bardzo Cię kocham." - zapewniła mnie. - „Aż tak źle było?"
Spuściłem głowę, milcząc. Kobieta mocniej ścisnęła mnie za rękę, więc spojrzałem na nią. Uśmiechnęła się smutno do mnie.
- „Było bardzo źle... Zatrzymałaś się nam i nie mogłem przywrócić Ci krążenia..." - odparłem cicho.
Ania przyglądała mi się, aż w końcu powiedziała:
- „Przepraszam..., ale już jestem tutaj."
- „Nie przepraszaj, nie masz za co. Ale zapewniam Cię, że to była Twoja ostatnia taka operacja. Już ja dopilnuję, żebyś nigdy więcej nie operowała znajomych. To przerosłoby każdego." - powiedziałem i spojrzałem na Anię.
Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech, a w oczach zobaczyłem szczęście i ulgę.
- „Naprawdę?"
- „Tak Aniu, nie chcę Cię ponownie ratować."
- „Dziękuję..." - szepnęła.
Chwilę milczeliśmy, spoglądając sobie z miłością w oczy. W uszach słyszałem głos kobiety: „Za bardzo Cię kocham.". Uśmiechnąłem się, byłem szczęśliwy, że blondynka się wybudziła. Tę przyjemną chwilę przerwało pojawienie się lekarza.
- „O, widzę, że nasza ulubienica wreszcie się obudziła." - zawołał z radością.
- „Ciebie też miło widzieć, Rafał." - odparła uśmiechnięta Ania.
- „Mam dla Was dwie wiadomości: dobrą i złą. Od której mam zacząć?"
Zobaczyłem, że lekarka lekko pobladła.
- „To może od tej dobrej..." - zdecydowałem niepewnie. Poczułem jak Ania ściska mnie mocniej za rękę.
- „Anka, udało nam ustabilizować Twój stan i pozbyć nadmiaru substancji z Twojego organizmu. Wszystko jest już w porządku."
Kobieta uśmiechnęła się, wciąż lekko zdenerwowana.
- „A ta zła?" - dopytała niepewnie.
- „A ta zła jest taka..., że przetrzymam Cię jeszcze dzień na obserwacji, a potem do końca tygodnia masz wolne." - powiedział, śmiejąc się.
- „Rany Rafał, nie strasz tak." - zawołała ze śmiechem.
- „Nie chciałem..." - odparł skruszony. - „Odpoczywaj."
Po tym wyszedł, a ja spojrzałem z uśmiechem na Anię. Cieszyłem się, że jest już wszystko dobrze.
- „Jutro będę w domu." - powiedziała uśmiechnięta Ania.
- „Już ja o Ciebie zadbam, kotku." - powiedziałem, całując ją w rękę.
- „Kocham Cię, Wiktor." - szepnęła, a ja uśmiechnąłem się.
Usłyszenie takich słów z ust blondynki było magiczne. To, że kobieta mnie kochała nie podlegało żadnym wątpliwościom, ale Ania była po prostu powściągliwa w okazywaniu uczuć. Wciąż jeszcze była w niej lekka blokada i strach przed odrzuceniem.
- „Też Cię kocham. Najmocniej na świecie. Jesteś taka piękna i kochana." - zapewniłem. - „Odpocznij sobie kochanie."
Kobieta obdarzyła mnie szerokim uśmiechem, po czym zasnęła, wciąż trzymając mnie za rękę.
Przyglądałem się jej z pogodnym uśmiechem. Wiedząc, że kobiecie nic już nie grozi, postanowiłem pójść wreszcie coś zjeść. Od wczorajszego poranku nie miałem nic w ustach. Wstałem, pocałowałem blondynkę w czoło, po czym wyszedłem z sali, kierując się w stronę „Kroplówki".
Po drodze musiałem oczywiście wpaść na nikogo innego jak Potockiego.
- „Jak Ania? Wszystko z nią w porządku?" - zapytał zmartwiony.
- „A co Cię to obchodzi?!" - zapytałem zły.
- „Po co aż tak ostro? Ja się tylko pytam o zdrowie mojej żony."
- „Ona nie jest Twoją żoną!" - stwierdziłem stanowczo.
- „A Twoją tym bardziej." - odbił piłeczkę.
- „I co z tego? Anna nie życzy sobie, żeby informować Ciebie o stanie jej zdrowia." - odparłem i już miałem minąć, gdy zawołał:
- „I tak się dowiem i odwiedzę ją."
- „Nic się nie dowiesz, a poza tym masz odgórny zakaz wstępu do jej sali." - odparłem stanowczo, po czym minąłem zmieszanego lekarza i ruszyłem w stronę baru.
Wiedziałem, że nie muszę się bać o kobietę, bo Rafał czuwa nad nią i nakazał pielęgniarkom nie wpuszczać do niej nikogo oprócz siebie i mnie, a tym bardziej nie dopuszczać dr Potockiego. Byłem mu za to bardzo wdzięczny.
W dobrym humorze wszedłem do „Kroplówki". Tam zamówiłem jajecznicę z boczkiem, kanapkę i kawę. Czekając na zamówienie, postanowiłem skontaktować się najpierw z Martyną i Piotrkiem, a potem z Zosią, którzy na pewno bardzo się martwią. Wyjąłem telefon i spojrzałem na godzinę. Dochodziła 09.00. Po chwili zastanowienia wybrałem numer ratowniczki. Dziewczyna odebrała prawie od razu.
- „Doktorze i co z nią?! Obudziła się?! Wszystko w porządku?!" - zasypała mnie pytaniami.
- „Martynka spokojnie. Tak, obudziła się, już wszystko w porządku. Jutro wyjdzie ze szpitala." - odpowiedziałem uśmiechnięty.
- „Oh, to wspaniale." - usłyszałem radość w głosie dziewczyny.
- „A u Piotrka co tam? Lepiej?"
- „Trochę tak... Zjadł, przespał się i jest lepiej, choć wciąż się obwinia..."
- „Będzie dobrze Martynka. Daj mu czas i bądź przy nim, to wystarczy."
- „Jasne. To do zobaczenia jutro na dyżurze, doktorze."
- „Cześć."
Gdy skończyłem rozmowę z ratowniczką, mogłem już odebrać moje zamówienie. Wziąłem je i usiadłem przy stoliku. Zastanawiałem się, co ja mam właściwie powiedzieć córce. W końcu po długich rozważaniach wykręciłem numer Zosi. Dziewczyna podobnie jak Martyna odebrała prawie od razu.
- „Hej tato, coś się stało? Nie wróciliście z mamą na noc. Przeciągnął Wam się dyżur?" - zapytała niewinnie.
- „Trochę tak, ale to nie wszystko..." - mruknąłem.
- „Coś się stało?" - zapytała lekko wystraszona.
- „To nie jest rozmowa na telefon. Jesteś już w szkole?"
- „Nie, odwołali nam dzisiaj zajęcia. Gdzie jesteś?"
- „W „Kroplówce"..."
- „Będę za 20 minut."
Po tym dziewczyna się rozłączyła, a ja zacząłem jeść śniadanie.
Zdążyłem zjeść jajecznicę, kiedy do baru wbiegła przestraszona Zosia. Nawet nie pytałem, jak tak szybko się tu znalazła. Od razu podeszła do mnie i zapytała niepewnie:
- „Co się stało?"
Wstałem, oddałem naczynia i razem z córką wyszedłem do przyszpitalnego parku. Tam usiedliśmy na ławce i zrelacjonowałem jej wczorajsze wydarzenia. Na wieść zatrucia wujka Artura dziewczyna zbladła, gdy opowiedziałem jej o wypadku Adama i jego stanie, zbladła jeszcze bardziej, a gdy powiedziałem jej, co się przytrafiło Ance, nastolatka zrobiła się chorobliwie blada i zaczęła się niekontrolowanie trząść. Spróbowałem ją uspokoić, jednak dostała jakiegoś ataku paniki i dopiero po dobrej chwili udało mi się ją uspokoić. Przerażona wtuliła się we mnie. Delikatnie głaskałem ją po plecach. Po chwili Zosia spojrzała niepewnie na mnie i zapytała cicho:
- „Jak ona się czuje? Wszystko już dobrze?"
- „Tak, już jest w porządku, czuje się nie najgorzej." - odparłem. - „Właśnie miałem do niej wrócić. Pójdziesz ze mną?"
Nastolatka pokiwała głową, po czym ruszyliśmy do szpitala. Zaprowadziłem Zosię do odpowiedniej sali. Gdy weszliśmy, zobaczyliśmy, że Ania jeszcze śpi, więc nie chcąc jej budzić, usiedliśmy w ciszy obok łóżka. Zobaczyłem, że Zosia przygląda się uważnie lekarce.
- „Wszystko w porządku?"
- „Tak..., nie wiem, czego się spodziewałam, ale... Ania wyglada tak normalnie..., jakby nic się nie stało..." - szepnęła.
Przytuliłem córkę, a po chwili zmęczona dziewczyna zasnęła w moich ramionach. Musiała nie spać w nocy. Położyłem jej głowę na swoich kolanach, żeby było jej wygodniej.
Po jakimś czasie przebudziła się Ania i spojrzała na nas z uśmiechem.
- „Długo spałam?" - zapytała cicho, żeby nie obudzić śpiącej na moich kolanach Zosi.
- „Jakieś 1,5 godziny."
- „Zosia już wszystko wie?"
- „Tak, powiedziałem jej..."
- „Jak zareagowała?" - zapytała z niepokojem.
- „Słabo. Była przerażona tym co się przydarzyło Arturowi i Adamowi, a jak wspomniałem o Tobie, to już w ogóle wpadła w panikę."
- „Biedna..." - stwierdziła, patrząc smutno na dziewczynę. - „Tego wszystkiego jest za dużo..."
- „Będzie dobrze, za jakiś czas wszystko się ułoży." - pocieszałem blondynkę, ocierając jej łzę z policzka.
W tej samej chwili przebudziła się Zosia. Wyprostowała się i spojrzała na blondynkę. Patrzyła na kobietę z mieszaniną niepokoju, radości i współczucia wymalowaną na twarzy.
- „Chodź do mnie..." - powiedziała Ania, uśmiechając się i rozkładając ręce.
Nastolatka nie czekała, od razu wtuliła się w kobietę.
- „Już dobrze, kochanie... Jestem tutaj..." - wyszeptała, całując córkę w czoło.
Zosia uśmiechnęła się z ulgą, po czym ponownie usiadła obok mnie.
- „Mamuś, kiedy wychodzisz?"
- „Jutro..." - odparła, po czym zachichotała, widząc zdziwienie na twarzy dziewczyny.
- „Naprawdę? Już jutro?"
- „Tak, jutro wychodzę i mam zwolnienie do końca tygodnia. Mam się oszczędzać." - odparła Ania z uśmiechem.
- „To świetnie!" - zawołała Zosia, a humor jej się znacząco poprawił. - „To ja będę już wracać, bo dziadek się pewnie niepokoi. Trzymajcie się. Do zobaczenia jutro mamuś, cześć tato."
- „Cześć córeczko. Zadzwoń jak dojedziesz." - powiedziała Ania, przytulając nastolatkę na pożegnanie.
Po tym Zosia wyszła i znowu zostaliśmy sami. Spojrzałem na Anię, która wpatrywała się we mnie z pogodnym uśmiechem.
- „Coś nie tak?"
- „Nie, czemu?" - zapytała ze śmiechem.
- „Bo tak na mnie patrzysz."
- „Jak?"
- „Dziwnie."
Anka zaśmiała się, po czym zadała mi pytanie, które to zwykle ja jej zadawałem:
- „Jadłeś coś w ogóle od wczoraj?"
- „Ej, przecież to jest moje pytanie." - zachichotałem. - „Ale odpowiadając, to tak, jak spałaś, zjadłem jajecznicę i kanapkę oraz wypiłem kawę."
- „To dobrze." - odparła, po czym dodała smutno:
- „Ja znów nic nie zjadłam... Nie było czasu..."
- „Chcesz to mogę Ci coś przynieść." - zaproponowałem od razu.
- „A mogę?"
- „Co możesz?" - usłyszeliśmy głos Czarneckiego, który wszedł do pomieszczenia.
- „Anka może coś zjeść? Od wczoraj nic nie jadła i ..."
- „Jasne, że może. A nawet powinna. Tylko na początek coś lekkiego, żeby nie podrażnić żołądka." - odparł lekarz, po czym zmienił kobiecie kroplówkę i podał leki.
- „To ja przyniosę Ci coś pysznego." - powiedziałem z uśmiechem.
Po tym poszedłem na stołówkę, gdzie kupiłem kobiecie łatwostrawny posiłek, po czym wróciłem do niej.
- „Już jestem." - odparłem, uśmiechając się do niej.
Ania spojrzała zaciekawiona na mnie.
- „Co mi tam dobrego przyniosłeś?" - zapytała uśmiechnięta.
- „A sama zobacz." - odparłem.
Pomogłem jej usiąść, po czym podałem jej pojemnik z jedzeniem, a herbatę położyłem na szafce.
Blondynka otworzyła pojemnik i spróbowała.
- „Mój smak dzieciństwa, jak byłam mała to uwielbiałam kaszę mannę, mogłam jeść tylko ją." - powiedziała rozpromieniona.
- „To dobrze trafiłem." - odparłem zadowolony.
Ania jadła powoli kaszę mannę, a ja przypatrywałem jej się z łagodnym uśmiechem. Gdy skończyła, podałem jej słabą herbatę. Gdy skończyła posiłek, spojrzała na mnie.
- „Dziękuję." - odparła słodko, a ja uśmiechnąłem się.
- „Jak się czujesz?"
- „Dobrze, naprawdę dobrze, a jutro jak już stąd wyjdę, to będzie jeszcze lepiej."
- „Kocham Cię Aniu." - powiedziałem, patrząc uśmiechnięty na kobietę.
Anka zarumieniła się lekko, po czym spojrzała na mnie błagalnie.
- „Co tam?" - zapytałem.
- „Przytulisz mnie?" - zapytała bardzo cicho.
Uśmiechnąłem się, usiadłem obok kobiety i przytuliłem ją delikatnie, uważając na rurkę kroplówki. Ania wtuliła się we mnie mocno i szepnęła:
- „Jestem szczęściarą, że Cię mam, że wybrałeś akurat mnie. Nie wiem, czym sobie na to zasłużyłam, ale dziękuję."
- „Aniu, to ja jestem szczęściarzem, że jesteś ze mną." - odpowiedziałem, po czym niepewnie pocałowałem kobietę w usta, a ona od razu to odwzajemniła.
Po chwili spojrzałem jej w oczy, a ona uśmiechnęła się do mnie słodko.
- „Przyjedziesz po mnie jutro?" - zapytała.
- „Oczywiście."
Ania skinęła głową, po czym położyła się, przyglądając mi się z uśmiechem.
- „Zostaniesz dopóki nie zasnę?"
Uśmiechnąłem się, skinąłem głową, po czym ująłem jej dłoń w swoją.
- „Śpij spokojnie, kochanie. Już nic Ci nie grozi, a jutro wrócimy razem do domu." - zapewniłem ją.
Blondynka chwilę mi się przyglądała z uśmiechem, po czym zasnęła spokojnym snem. Odczekałem chwilę, aby upewnić się, że na pewno śpi, po czym pocałowałem ją w czoło, okryłem kołdrą i wyszedłem z sali. Czułem ulgę, że wszystko jest już w porządku.
Ruszyłem w kierunku wyjścia ze szpitala, ale w międzyczasie skręciłem jeszcze i zapukałem do gabinetu dr Czarneckiego. Po zaproszeniu wszedłem i poprosiłem:
- „Popilnowałbyś przez noc Anki?"
Mężczyzna spojrzał na mnie i uśmiechając się, powiedział:
- „Jasne. Będę miał na nią oko. Nie martw się, nie dopuszczę do niej tego kretyna."
- „Dziękuję." - odparłem z ulgą.
- „Jedź do domu i odpocznij. Zajmę się wszystkim."
Skinąłem głową, pożegnałem się z lekarzem i poszedłem do samochodu. Następnie wróciłem do domu. Tam przywitała mnie Zosia z kolacją. Z przyjemnością zjadłem posiłek, a później poszedłem się przygotować do spania. Następnie miałem już się położyć, kiedy w drzwiach sypialni pojawiła się smutna Zosia.
- „Co się stało, kochanie?"
- „Mogę dzisiaj z Tobą spać, tato?"
Uśmiechnąłem się do córki.
- „Jasne, chodź tutaj."
Dziewczyna od razu położyła się obok mnie i przytuliła się do mnie. Okryłem nas kołdrą. Zaraz potem oboje zasnęliśmy, mając nadzieję, że najbliższe dni przyniosą coś dobrego.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz