135. Jesteście dla siebie stworzeni

269 19 12
                                    

Obudziłam się wcześnie rano i podekscytowana nie mogłam już zasnąć. O 10.00 miałam dostać wypis i wreszcie po trzech tygodniach pobytu w szpitalu, móc wrócić do domu. Już nie mogłam się doczekać jak usiądziemy razem do obiadu. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 06.00, więc zostało mi jeszcze całe cztery godziny. Znudzona włączyłam telefon i przeczytałam najnowsze wiadomości z Polski i ze świata. Gdy skończyłam, wstałam i podeszłam do okna. Było przez nie widać wejście do bazy ratowniczej. Uśmiechnęłam się, widząc kręcących się ratowników. Tęskniłam za nimi i za tą pracą. Po chwili zachichotałam, zdając sobie sprawę, że po raz kolejny wylądowałam w sali 09. To była sala, w której obudziłam się po przyjeździe do Polski, a potem prawie po każdym wypadku się w niej budziłam. Pokręciłam rozbawiona głową, po czym poszłam się przebrać, a następnie spakowałam swoje rzeczy. Postawiłam torbę na łóżku, a sama usiadłam, czekając na lekarza. Równo o 10.00 przyszedł i wręczył mi wypis wraz z zaleceniami i zwolnieniem. Uśmiechnęłam się, podziękowałam mu za opiekę i pożegnałam się. Wiktor obiecał, że mnie odwiezie, więc postanowiłam, że poczekam na niego na ławce przed szpitalem. Na dworze mimo wczesnej wiosny było dość ciepło.
Usiadłam na ostatniej ławce od szpitala i obserwowałam przechodniów. Po chwili znudziłam się tym, więc postanowiłam przejść się w stronę bazy ratownictwa. Gdy byłam już blisko, zobaczyłam Piotrka, Adama i Artura, którzy szeptali o czymś między sobą. Przystanęłam schowana za karetką, z ciekawością czekając na rozwój wypadków. Byłam pewna, że zaraz wydarzy się coś niespodziewanego i jak po chwili się okazało, miałam rację.
Zobaczyłam, że Adam z Arturem wrócili do bazy, a Piotrek chwilę kręcił się po parkingu, po czym zatrzymał się pośrodku, wyjął z kieszeni jakieś małe pudełeczko, sprawdził jego zawartość, po czym po upewnieniu się, że wszystko jest w porządku, z powrotem schował je do kieszeni. Był widocznie poddenerwowany, a ja zaczynałam powoli domyślać się co się święci. Postanowiłam pozostać w ukryciu i obserwować przebieg wydarzeń.
Po chwili Piotrek jakby nigdy nic położył się na środku parkingu, zamykając oczy i udając ofiarę potrącenia. Parsknęłam cicho śmiechem, chłopak zawsze miał „najlepsze" pomysły. Dobrze, że nie wymyślił skoku z parteru lub pierwszego piętra, bo to by dopiero było.
Przez chwilę nic się nie działo. Piotrek leżał bez ruchu na plecach, mając zamknięte oczy, jednak po chwili z bazy wybiegła spanikowana Martyna. Dziewczyna podbiegła do chłopaka, wołając jego imię, po czym uklęknęła przy nim, udrażniając mu drogi oddechowe. W międzyczasie mamrotała:
- „Jezu Piotrek! Oddycha. Piotrek, obudź się! Piotrek! Halo, gdzie Wy wszyscy jesteście?! Pomocy! Pio..."*
Przerwała, widząc, że ratownik otwiera oczy, a ja z trudem zdusiłam śmiech widząc jak Piotrek trochę głupkowato szczerzy się do oburzonej dziewczyny.
- „Jednak trochę Ci na mnie zależy?"* - zapytał, śmiejąc się.
- „Jesteś wariat."* - stwierdziła Martyna wstając.
Wciąż była lekko zirytowana zachowaniem chłopaka, ale widziałam, że najchętniej to sama zaczęłaby się śmiać.
- „Tak, nie zamierzam udawać."* - odparł Piotrek, po czym wstał i dodał:
- „Może i jestem wariatem, ale Twoim wariatem. Martynka! To dla Ciebie robię z siebie wariata."*
Po tym Piotrek pstryknął palcami i nagle znikąd dobiegła nas muzyka. Po chwili okazało się, że to Artur gra na gitarze. Zaraz po nim pojawiły się Ruda z Lidką, puszczając bańki mydlane. Pojawili się również Adam z kieliszkami i Wiktor z szampanem. Piotrek kontynuował wzruszonym głosem:
- „Bardzo Cię kocham i jeśli się zgodzisz, obiecuję być Twoim i tylko Twoim wariatem póki smierć nas nie rozłączy."*
Zapadła chwilowa cisza, podczas której Piotrek z Maryną patrzyli sobie w oczy. Następnie chłopak uklęknął i zapytał:
- „A wiesz, że wariat kocha najbardziej? Wyjdziesz za mnie?"*
Martyna nie zastanawiała się ani chwili, od razu podeszła do ukochanego, zarzuciła mu ręce na ramiona, po czym namiętnie go pocałowała. To było równoznaczne z „tak". Chłopak uśmiechnął się, oddał pocałunek, założył ukochanej pierścionek zaręczynowy, po czym ponownie namiętnie ją pocałował.
W tej samej chwili rozległy się oklaski wszystkich zgromadzonych osób, po czym Artur zaczął wygrywać melodię i śpiewać:
- „Była sobie kurka..., kurka złoto piórka. Kogut sąsiada chciał jej skubać piórka. Nie chciała mu dać..., nie chciała mu dać..., nie chciała, nie chciała..., oj nie chciała dać. Nie chciała mu dać..., nie chciała mu dać..., nie chciała, nie chciała..., oj nie chciała dać."*
W czasie piosenki Wiktor otworzył szampana, który strzelił i zaczął wylewać się na wszystkie strony.
Martyna z Piotrkiem stali na przeciwko siebie, wpatrując się sobie w oczy i całując się. Oboje byli przeszczęśliwi. Wiedziałam, że oboje marzyli o takim dniu. Uśmiechnęłam się. To było takie urocze i w stylu Piotrka. Widziałam, że Martyna jest zachwycona i że Piotrek trafił z tym w dziesiątkę. Znałam Martynkę już kilka lat, więc wiedziałam, że o ile dziewczyna lubi romantyczne gesty rodem z romantycznego filmu, to i tak o wiele bardziej cieszą ją wygłupy i niestworzone, szalone wymysły Piotrka. Tym właśnie różniła się ode mnie. Mnie ucieszyłyby oświadczyny w iście filmowym stylu. Skrycie marzyłam o dniu, w którym Wiktor ubrany w odświętny garnitur zaskoczy mnie kwiatami, a następnie uklęknie przede mną i wypowie te piękne słowa, które przed chwilą wypowiedział Piotrek, a mianowicie: „Wyjdziesz za mnie?", a ja się zgodzę.
Niestety wiedziałam, że wciąż nie jestem na to gotowa. Że niestety wciąż nie otrząsnęłam się po nieudanym związku z Potockim i po traumie z nim związanej. Podejrzewałam, że nawet jeśli Wiktor zdecydowałby mi się teraz oświadczyć, to pewnie zraniłabym go, odmawiając mu, a nawet jeśli bym się zgodziła, to z pewnością uciekłabym mu sprzed ołtarza. Ja po prostu wciąż nie byłam gotowa na kolejny krok. Tak jak było do tej pory było dobrze i bałam się to zmieniać. Choć tak pragnęłam wyjść za Wiktora, to jednak wciąż czułam jakoś widoczną przed tym blokadę.
Uśmiechnęłam się smutno, obserwując zadowolonych przyjaciół. Cieszyłam się ich szczęściem, ale i tak czułam małe ukłucie zazdrości.
„Jesteś okropna Anka." - pomyślałam, po czym postanowiłam się wycofać, pozwalając im na dalsze świętowanie.
Ruszyłam w drogę powrotną do szpitala, jednak zdążyłam zrobić tylko kilka kroków, bo zatrzymało mnie wołanie:
- „Anka! Anka, poczekaj!"
Niepewnie zatrzymałam się i odwróciłam. Zdziwiona zobaczyłam, że to Piotrek mnie dogonił. Spojrzałam na niego zdumiona, tym bardziej, że zwrócił się do mnie po imieniu.
- „Będzie mam miło, jeśli wpadniesz do bazy na nieduże przyjęcie z okazji naszych zaręczyn." - powiedział, po czym zapytał Martyny, która nas dogoniła:
- „Prawda, Martynka?"
- „Oczywiście, że tak. To wpadniesz?"
- „Chyba nie mam innego wyjścia, prawda?" - odparłam z uśmiechem, po czym dodałam:
- „Chciałam Wam pogratulować i życzyć wszystkiego co najlepsze na nowej drodze życia. Zawsze w Was wierzyłam. Jesteście dla siebie stworzeni."
Po tym przytuliłam zaskoczonych przyjaciół, po czym wróciliśmy razem do bazy. Tam Martyna rozdała każdemu po kawałku ciasta, a Piotrek nalał temu kto chciał i mógł szampana. Piotrek rozmawiał z Wiktorem, Adamem, Arturem i Arkiem, a ja przysłuchiwałam się rozmowie Martyny z Lidką, Rudą i Magdą. W pewnym momencie Piotrek podał mi kieliszek, ale odezwałam się niepewnie:
- „Piotrek, ale ja nie mogę..."
- „Wiem, spokojnie. To jest tylko zwykły sok pomarańczowy."
Uśmiechnęłam się delikatnie do chłopaka. To było miłe, że pamiętał, że po tej operacji, którą miałam, nie mogę spożywać alkoholu.
Potem porozmawiałam jeszcze przez chwilę z Martyną, Lidką i Rudą. W międzyczasie dziewczyna pochwaliła nam się pierścionkiem zaręczynowym.
Niestety pobyt w szpitalu dał mi się we znaki i po 1,5h byłam już zmęczona. Wiktor zauważył to i podszedł do mnie. Z uśmiechem pocałował mnie w czoło i zapytał cicho:
- „Wracamy do domu?"
Skinęłam głową i poszliśmy pożegnać się z Martyną i Piotrkiem. Wiktor z uśmiechem powiedział:
- „No dzieciaki jeszcze raz, wszystkiego najlepszego. Cieszę się bardzo."*
Pocałował Martynę w policzek, po czym uściskał rękę Piotrkowi.
- „Dziękuję doktorze."* - odparł wzruszony Piotrek.
- „Najwyższy czas."* - zaśmiał się Wiktor, po czym dodał:
- „Bawcie się ładnie i Góry słuchajcie."*
- „Jak zawsze."* - potwierdził rozbawiony chłopak.
- „Zawsze wiedziałam, że w końcu tak to się skończy. Trzymajcie się i wszystkiego najlepszego." - odparłam z szerokim uśmiechem, przytulając ich.
- „Dziękujemy. A Aniu, zapomniałabym... Chciałabym zapytać, czy... zgodziłabyś się zostać moją świadkową na naszym ślubie?" - zapytała Martynka, wprawiając mnie w osłupienie.
- „Ale, że ja?" - w końcu udało mi się wykrztusić.
- „Tak, Aniu, jesteś moją, jedyną przyjaciółką i bardzo ważną dla mnie osobą, i będzie mi bardzo miło, jeśli się zgodzisz."
- „Jacie, ja nie wiem co mam powiedzieć..."
- „Po prostu się zgódź." - odparł z uśmiechem Piotrek.
- „Jasne, że się zgadzam. To będzie dla mnie ogromny zaszczyt." - odparłam wzruszona, ze łzami w oczach.
Martyna uśmiechnęła się, po czym przytuliła mnie mocno, mówiąc:
- „Dziękuję, to dużo dla mnie znaczy."
Po tym wróciliśmy do domu. Byłam bardzo zmęczona, ale i tak ucieszyłam się, widząc Fafika i Miłkę. Psiak zaczął poszczekiwać i kręcić się po przedpokoju, a kotka ocierać mi się o nogi. Zachichotałam, po czym schyliłam się i pogłaskałam je.
- „Aniu?" - zapytał Wiktor.
- „Tak?"
- „Idź może połóż się do sypialni albo w salonie. Odpoczniesz sobie, a jak Zosia wróci z zajęć, to zjemy wspólnie obiad."
Przyjęłam tę propozycję z radością. Byłam zmęczona, co po tej operacji było całkiem normalne. W końcu w zaleceniach od lekarza miałam napisane:
„Po zabiegu należy przynajmniej przez kilka tygodni prowadzić bardzo spokojny tryb życia, poświęcać dużo czasu na sen i odpoczynek. Należy pamiętać, że po zabiegu trepanacji czaszki powinno się odstawić całkowicie alkohol."
Zdjęłam kurtkę i buty, po czym położyłam się w salonie. Wiktor okrył mnie kocem i delikatnie pocałował, a zwierzaki położyły się obok mnie, czuwając nade mną. Uśmiechnęłam się, a po chwili szczęśliwa zasnęłam.

* Cytaty pochodzą z odcinka 162.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz