22. Nie jesteś sama, pomogę Ci

574 19 4
                                    

Odkąd pojawił się nowy ordynator, atmosfera zrobiła się jakaś napięta. Zauważyłem już że Martynka i Anka muszą go skądś znać i sądząc po ich zachowaniu wcale nie jest to miła znajomość. Ale to nie wszystko, widzę że Piotrkowi narazie on nie przeszkadza, jednak ani Adamowi, ani Basi nie przypadł do gustu. Ja narazie nie wiem do końca co o nim sadzić. Napewno jest bardzo dobrym chirurgiem, co pokazała jego pierwsza operacja, jednak nie mogę go rozgryźć. Wydaje się być w porządku, jednak naprawdę wydaje mi się, że on tylko takiego gra. Że jeszcze nie pokazał swojego prawdziwego oblicza. Więc tak, moje pierwsze wrażenie nie było zbyt pozytywne, ale miejmy nadzieję, że okaże się być ono błędne.

Bardzo martwię się też o Ankę. Odkąd pojawił się Potocki, chodzi smutna i przestraszona. Nie wiem co takiego zrobił jej ten człowiek, ale musiało to być coś strasznego. Ania jeszcze nigdy się tak nie zachowywała. Teraz normalnie była cieniem swojej zwykłej, energicznej i pozytywnej osobowości. Chodziła struta, zalękniona i załamana. Znowu bardzo schudła, o wiele za bardzo. Wyglądała na tak samo wychudzoną jak wtedy na lotnisku. Pewnie znowu przestała jeść. Znów każdy nagły dotyk, ruch lub niespodziewany odgłos kończył się z jej strony strachem lub wycofaniem. Najgorsze jednak było to, że zaczęła mnie unikać.
Wszystko to zaczęło się  następnego dnia, od przybycia Potockiego.
Co on jej takiego zrobił, że kobieta tak diametralnie zmieniła swoje zachowanie?

Dwa dni później, mój zespół przywiózł 15-latkę, która po zażyciu narkotyków, spadła ze schodów. Ja naprawdę nie rozumiem po co oni to robią.
Właśnie oddałem nastolatkę pod opiekę Potockiemu i wyszedłem, kierując się w stronę karetki, gdy zobaczyłem Anię. Stała lekko drżąc i paliła papierosa. Zaskoczyło mnie to, nie wiedziałem, że pali. Podszedłem i zapytałem ją o to, ale ona zaprzeczyła. Zorientowałem się, że jest bardzo zdenerwowana i przerażona. Po chwili zakrztusiła się tym papierosem, przez wiedziałem że nie jest przyzwyczajona do palenia. Szybko wyjąłem go z jej dłoni, zgasiłem i wyrzuciłem do kosza. Zapytałem ją delikatnie:
- „Co się stało, Aniu?"
Była tak zalękniona, załamana i roztrzęsiona. Choć powiedziała, ze nic się nie dzieje, to ja i tak wiedziałem, że coś złego się stało. Jednak nic nie powiedziałem, tylko mocno ją do siebie przytuliłem. Po chwili usłyszałem jej cichy głos:
- „Wiktor, ja już nie chcę pracować na SORze. Załatwiłbyś mi trochę więcej dyżurów w karetce?"*
Ucieszyłem się i od razu zgodziłem. Już dawno mówiłem jej, żeby to zrobiła. Jednak martwiłem się, bo domyślałem się, że jej zmiana zdania, wynika tylko i wyłącznie z obecności Potockiego.
Co on jej takiego zrobił?
Potem dostałem wezwanie, a ona wróciła do szpitala, już w trochę lepszym nastroju.
Kiedy skończyłem dyżur, to pomyślałem, że poczekam na Anię. Kończyła za pół godziny, więc postanowiłem zabrać ją do restauracji i dopilnować, żeby wreszcie coś zjadła.
Po upływie tego czasu, zobaczyłem wychodzącą Anię. Widziałem, że ona również mnie zauważyła, jednak zignorowała mnie. Była tak bardzo wykończona i przestraszona. Zawołałem ją, więc zatrzymała się i niepewnie odwróciła. Gdy do niej podszedłem, zobaczyłem jak bardzo jest blada i jak bardzo się trzęsie. Była zdenerwowana i bliska płaczu. Od razu wiedziałem, że coś się stało. Po chwili, wpatrując się w podłogę, oznajmiła:
- „Wiktor, ... ja ci nie powiedziałam całej prawdy."*
Popatrzyłem na nią zaskoczony, choć spodziewałem się, że coś jest na rzeczy. Ale dlaczego, aż tak bardzo bała się, mi to powiedzieć. Co to za prawda? Bardzo poważna? Bo chyba nikogo nie zabiła, bo w to, to ja już napewno nie uwierzę. Spodziewałem się naprawdę wszystkiego, ale nie tego co mi oznajmiła.
- „Ja mam męża."*
Zaśmiałem się w myślach. Ja tu wymyślam jakieś głupoty, a ona mi mówi coś tak zwyczajnego. Przecież to nic złego. Ja też miałem żonę.
Spojrzałem na nią. Dlaczego mi wcześniej tego nie powiedziała? Czemu tak bardzo się bała? - zastanawiałem się.
Przecież jej nie zostawię. Za bardzo mi na niej zależy.
Potem momentalnie połączyłem wszystkie kropki. To Potocki. To on jest jej mężem. To dlatego Ania tak się zachowuje, odkąd się tutaj pojawił. Ale wtedy zrozumiałem coś jeszcze. To od niego, Anka uciekła ze Stanów i przez niego była w takim stanie. Przecież my ją wtedy ledwo co odratowaliśmy. To ten „potwór" ją tak bardzo skrzywdził i to jego teraz się tak panicznie boi.
Spojrzałem na nią i zapytałem:
- „Potocki, tak?"*
Kobieta niechętnie skinęła głową, po czym oznajmiła, że się rozwodzą, ale on nie daje jej spokoju.
Co za idiota! Nie dość, że ją skrzywdził, to jeszcze mu mało? - pomyślałem z wściekłością. Nagle z przerażeniem zauważyłem, że Anka się rozpłakała i pobiegła przed siebie. Momentalnie pobiegłem za nią. Po chwili udało mi się ją złapać, nie myśląc długo, mocno ją przytuliłem. Blondynka niekontrolowanie się trzęsła i płakała. Była w totalnej rozsypce. Odkąd ją znam, nigdy nie widziałem, żeby płakała, dlatego zmartwiłem się jeszcze bardziej. Tuląc ją do siebie i szepcząc, starałem się ją uspokoić.
Dopiero po dłuższej chwili, blondynka powoli zaczęła się uspokajać. Powoli i niepewnie spojrzała na mnie.
- „Przepraszam." - jęknęła żałośnie.
Spojrzałem na nią z niedowierzaniem. Za co ona mnie przeprasza? Przecież nic złego nie zrobiła.
- „Aniu, nic się nie stało. Spokojnie. Cieszę się, że wreszcie mi o tym powiedziałaś. Mogłaś już dawno to zrobić."
- „Ale, ja ... myślałam, że mnie zostawisz, że ... nie będziesz chciał mnie znać." - oznajmiła, pociągając nosem.
- „Oj, głuptasku. Nigdy Cię nie zostawię. Jesteś zbyt ważną dla mnie osobą, żebym pozwolił Ci odejść." - odpowiedziałem, ocierając jej łzy chusteczką.
Kobieta wreszcie delikatnie się uśmiechnęła.
- „Już. Głowa do góry. Nie martw się. Nie jesteś sama. Nie pozwolę Cię skrzywdzić. Pomogę Ci." - obiecałem jej, po czym dodałem: - „A teraz chodź, pojedziemy coś zjeść. Nie możesz się tak głodzić."
Blondynka patrzyła na mnie, już nie płakała, ale delikatnie, jeszcze dość niepewnie się uśmiechała. Złapałem ją delikatnie za rękę i pociągnąłem w stronę mojego samochodu.
Póżniej pojechaliśmy do restauracji, gdzie dopilnowałem, żeby kobieta coś zjadła. Rozmawialiśmy na różne tematy, przy czym starannie omijałem temat Potockiego. Kobiecie momentalnie poprawił się humor, uspokoiła się. Uśmiechała się i nieraz cicho śmiała w odpowiedzi na moje anegdoty. Bardzo miło spędziliśmy wieczór, a Ania nareszcie była zrelaksowana, spokojna i uśmiechnięta. Widziałem, że czuła się swobodnie i bezpiecznie w moim towarzystwie, co niezmiernie mnie cieszyło.
Później odwiozłem ją do domu i upewniłem się czy aby na pewno, wszystko jest  w porządku. Jutro mieliśmy dyżury w tych samych godzinach, więc obiecałem, że po nią przyjadę. Pożegnaliśmy się i wróciłem do domu.
Chwilę przed zaśnięciem dostałem SMSa:
„Dziękuję za przemiły wieczór i za te wszystkie słowa oraz za to, że mnie nie odrzuciłeś.
Dobrych snów,
Twoja Ania"
Uśmiechnąłem się, cieszyłem się, że kobieta mi zaufała i wyjawiła swój sekret. Obiecałem sobie, że nigdy jej nie zawiodę.
Po chwili opisałem:
„Cieszę się, że mogłem Ci pomóc i że mi zaufałaś. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Do zobaczenia jutro,
Twój Wiki"
Po tym nastawiłem budzik i zasnąłem, nie mogąc doczekać się jutra i ponownego spotkania z blondynką.

* Cytaty pochodzą z odcinka 85.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz