84. Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz?

457 20 19
                                    

Minął miesiąc od naszego porwania i tydzień od kiedy Ania wróciła do pracy. Zauważyłem, że od kiedy jeździ na wezwania, znów się uśmiecha i jest szczęśliwa. Widzę, jak bardzo jej tego brakowało.
Zresztą ostatnio rozwiązaliśmy też sytuację Zosi. Po pierwsze złożyliśmy zeznania dotyczące jej ucieczki z domu, a sprawa została umorzona. Po drugie wnieśliśmy oskarżenie na szkołę o znęcanie się nad Zosią. Policja zbadała sprawę i wyszło kilka niepokojących faktów, przez które toczy się odrębne postępowanie wyjaśniające, ale co najważniejsze Igorowi nie ujdzie na sucho znęcanie się nad Zosią i zniesławienie imienia Anny. Po trzecie, Zosia dostała się do tej szkoły, do której chciała i jest nią zachwycona. Sesje z Martą też bardzo pomogły.
Cieszę się, że znów z Anią i Zosią jest wszystko w porządku.

Dziś miałem dyżur od 04.00 do 16.00, a Ania od 05.00 do 17.00, więc postanowiłem zrobić jej niespodziankę. Postanowiłem, że zjemy coś na mieście, a potem pójdziemy na spacer. Opowiedziałem o moich planach Zosi, a ta powiedziała, że przenocuje u koleżanki, żebyśmy mieli spokój.
Tak więc, nie mogłem się doczekać końca dyżuru, który jak na złość strasznie mi się dłużył. Dziś jeździłem z Martyną i Piotrkiem. Najpierw dostaliśmy wezwanie do zawału, gdzie doszło do NZK, a potem wezwanie do udaru. Zaraz potem pojechaliśmy do dziewczyny, którą bardzo bolał brzuch. Na miejscu okazało się, że kobieta cierpi na germofobię* i nie chce wpuścić nas do domu. Jej chłopak kazał nam założyć kombinezony i rękawiczki. Z początku uznałem to za absurdalne i próbowałem przekonać ją, żeby nas wpuściła, że chcemy pomóc oraz że wszystkie ubrania mamy zdezynfekowane, ale nie chciała nas słuchać. W końcu jej chłopak nas wpuścił, ale gdy tylko chciałem się do niej zbliżyć, żeby ją zbadać, ta krzyknęła i zamknęła się w łazience. Zaraz potem usłyszeliśmy odgłos wymiotowania, a ja doskonale wiedziałem, że to zły znak. Szybko złapałem te kombinezony, które wręczył nam chłopak i dałem po jednym Martynie i Piotrkowi, po czym sam go założyłem. Ratownicy patrzyli na mnie zdziwieni, ale nie było czasu, więc krzyknąłem, żeby się pospieszyli. Po chwili wszyscy byliśmy ubrani. Na szczęście teraz udało mi się przekonać kobietę i Pani Marta wyszła z łazienki. Szybko zorientowałem się, że wymiotuje krwią, a to już był bardzo zły znak. Potem udało mi się ją przekonać i pozwoliła się zbadać. Miała 39,8 stopni gorączki, a ciśnienie wynosiło 100/80. Potem zebrałem wywiad od kobiety i podaliśmy jej odpowiednie leki. Od chłopaka kobiety dowiedzieliśmy się, że kobieta bardzo często przyjmuje leki i nie chodzi do lekarza, przez co zacząłem podejrzewać wrzody żołądka z możliwością performancji. Musieliśmy zabrać ją do szpitala, ale tak jak przypuszczałem, kobieta się nie zgodziła. Jej chłopak próbował ją przekonać, ale nie udało mu się. Potem zaczęło być jeszcze gorzej, ponieważ kobieta zaczęła pluć krwią. Nie mieliśmy innego wyjścia, musieliśmy zabrać ją do szpitala bez jej zgody. Na szczęście zdążyliśmy na czas. Kobieta straciła dużo krwi, ale lekarzom udało się zatamować krwawienie. Poleciłem jej też dobrego psychologa, aby przezwyciężyła swoją fobię.
Ledwo wróciliśmy do bazy, a już dostaliśmy kolejne wezwanie, tym razem do wypadku. Gdy dojechaliśmy na miejsce, od razu zbadałem kobietę, Martyna zajęła się chłopcem, a Piotrek zbadał kierowcę drugiego samochodu. Kobiecie nic nie było, a chłopiec miał delikatne obtarcia i chciałem ich puścić, ale kobieta oświadczyła, że jej syn ma hemofilię**. To niestety całkiem zmieniło postać rzeczy. Musieliśmy zabrać chłopaka do szpitala, żeby wykluczyć krwotok wewnętrzny. Chłopiec nie chciał jechać, bo dziś były jego urodziny, a prawie wszystkie wcześniejsze spędzał w szpitalu. Na szczęście udało mi się go przekonać. Zabraliśmy chłopca do karetki, a jego matce kazałem przywieźć do szpitala czynnik krzepnięcia i jego dokumenty.
Drugi kierowca był jednym z tych idiotów, którzy specjalnie powodują wypadek, zabezpieczają się, a potem chcą wyłudzić za to odszkodowanie. Nic mu się nie stało, więc puściliśmy go wolno.
Piotrek ruszył do szpitala, a ja z Martyną monitorowaliśmy stan Olka. Niestety jego stan gwałtownie się pogorszył. Chłopca zaczął boleć brzuch, a ja zacząłem podejrzewać krwotok wewnętrzny. Jakby tego wszystkiego było mało, to jeszcze w trakcie drogi, jakiś samochód zatarasował nam przejazd. Na szczęście Piotrek szybko sobie z nimi poradził i ruszyliśmy dalej. Po chwili ciśnienie chłopca zaczęło spadać, więc kazałem podać Martynie płyny. W końcu dowieźliśmy Olka do szpitala, a jego mama, dowiozła czynnik krzepnięcia. Zaraz potem chłopcem zajęli się lekarze. Myślałem, że na tym moja rola się skończyła, ale oczywiście nie. Bo mianowicie szanowny Doktor Potocki odmówił podania chłopcu czynnika. Zdenerwowany poszedłem do niego i mu to wygarnąłem:
- „Jeśli będziesz operował bez tego, on umrze! Może tego chcesz?!"***
- „Oczywiście nie! Ale nie mogę podać pacjentowi leku, którego pochodzenia nawet nie znam. A co jeśli jest przeterminowany? Ta kobieta nie przyniosła żadnego dokumentu. Nawet nie wiem, czy chłopiec naprawdę ma hemofilię"*** - oświadczył Potocki.
- „Dobra, to lekarz prowadzący chłopca Cię przekona?"***
Nie czekając na jego odpowiedz, wykonałem telefon:
- „Wiktor Banach. Tak tak tak. Pacjent z hemofilią. Aleksander Wolski, Olek Wolski, lat 10. Matka już uprzedzała? Świetnie. Przekazuję słuchawkę."***
Podałem Potockiemu słuchawkę. Lekarz wcale na zadowolonego nie wyglądał, a ja nie wiedziałem o co mu chodzi. Przecież to chyba dobrze, że Olek dostanie lek i się nie wykrwawi?
Zaraz potem dostaliśmy wezwanie do kolejnego wypadku, a na miejscu okazało się, że poszkodowanym jest ten idiota, który spowodował wypadek z udziałem Olka i jego mamy. Tym razem jednak nie miał tyle szczęścia, co wcześniej. Okazało się, że ma uraz kręgosłupa i stracił czucie w nogach. Nic dziwnego, małe stłuczki powodowały mikrouszkodzenia, a że było ich kilka to w końcu przerodziły się w poważny uraz. Mężczyzna prawdopodobnie już nigdy nie będzie chodził. Zabraliśmy go do szpitala, a potem chcieliśmy iść się przebrać, bo właśnie skończyliśmy dyżur, jednak zatrzymała nas jeszcze mama Olka, zapraszając na tort. Nie mogliśmy odmówić, więc na chwilę wstąpiliśmy do niego.
Potem przebrałem się, pożegnałem z ratownikami i pojechałem do galerii. Chciałem kupić Ani jakiś naszyjnik lub bransoletkę. Poszedłem do sklepu jubilerskiego, gdzie sprzedawca pokazał mi różne błyskotki. W końcu wybrałem piękną bransoletkę. Miała różnokolorowe, pastelowe kryształki. Miałem nadzieję, że Ance się spodoba, bo kobieta uwielbia pastelowe kolory. Zapłaciłem, a potem dokupiłem jeszcze ładne pudełeczko i torebkę. Zapakowałem bransoletkę i wróciłem do samochodu, a potem podjechałem z powrotem pod bazę.
Gdy wszedłem pierwszą osobą, którą zauważyłem był Artur, który jadł sałatkę.
- „Smacznego."**** - zawołałem, a Artur skinął mi głową.
Po chwili do pokoju wszedł Adam, wołając:
- „Dzień dobry Doktorze."****
Wiedząc, że chłopak jeździł dziś z Anką, zapytałem go:
- „Cześć Adam. A Anna?"****
- „Już idzie."****
- „Ok."****
Po tym po chwili do bazy weszła Ania. Zauważyłem, że kobieta jest zmęczona i jakby niewiem zniechęcona. Ale na mój widok rozpromieniła się i zadowolona się przywitała:
- „Cześć."****
- „Cześć."**** - odparłem, po czym, zaproponowałem:
- „Przyjechałem, bo pomyślałem, że zjemy coś na mieście."****
- „Miło, tylko się przebiorę."****
- „Jasne. Jak dzień?"**** - zagadnąłem.
- „Daj spokój. Koszmar."**** - oświadczyła z niechęcią kobieta, po czym dodała:
- „Miałam paskudnego buraka ze zwichniętym biodrem."****
Chciała dodać coś jeszcze, ale przerwał jej Artur, który nagle pojawił się przy nas:
- „Burak? Burak?! To zwykły bandyta był! Czasami myślę, że my się za bardzo z nimi cackamy."****
Po tym spróbował sałatki, którą trzymał i oświadczył:
- „Soli za mało."****
Po tym ruszył do kuchni, a ja zawołałem za nim:
- „Smacznego Artur."****
Po tym z uśmiechem spojrzałem na Ankę i po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Kobieta się przebrała i wyszliśmy, kierując się do samochodu. Potem pojechałem do naszej ulubionej restauracji. Tam zdjęliśmy przepyszną obiadokolację i deser. Po tym wyszliśmy i powoli szliśmy trzymając się za ręce. Po chwili ciszy, odezwałem się:
- „Aniu, mam coś dla Ciebie. Mam nadzieję, że spodoba Ci się."
Po tym podałem zaskoczonej kobiecie podarunek.
Blondynka niepewnie spojrzała na mnie, po czym wyjęła z torebki pudełko, a gdy je otworzyła, rozpłakała się.
Przestraszyłem się, że znów zrobiłem coś nie tak i niepewnie zapytałem:
- „Aniu, co się dzieje? Dlaczego płaczesz? Nie podoba Ci się?"
- „Podoba mi się, bardzo mi się podoba, a to są łzy szczęścia. Dziękuję, nie spodziewałam się. Kocham Cię." - odparła, a ja przytuliłem wzruszoną kobietę.
Po chwili, gdy już się uspokoiła, delikatnie ująłem jej rękę, po czym delikatnie założyłem jej tę bransoletkę. Wyglądała w niej przepięknie.
- „Kocham Cię, Aniu." - odparłem, całując kobietę prosto w usta.
Chwilę tak trwaliśmy, po czym ruszyliśmy dalej. Szliśmy powoli, rozmawiając. Znów było jak dawniej, jak przed tym cholernym porwaniem i miałem nadzieję, że już tak zostanie.
Po jakimś czasie wróciliśmy do domu. Tam Ania poszła włączyć wodę na herbatę, a ja postanowiłem zrobić jej kolejną niespodziankę i poszedłem do łazienki. Tam szybko się wykąpałem i przebrałem, po czym nalałem ciepłej wody do wanny. Po tym wlałem do niej ulubiony płyn do mycia Ani, a na koniec posypałem wodę płatkami róż.
Po tym poszedłem do kuchni, gdzie Ania kończyła zaparzać herbatę. Podszedłem do niej cicho i zakryłem jej oczy. Kobieta zachichotała i zawołała:
- „Wiktor, głuptasie! Co Ty robisz?!"
Zaśmiałem się i oświadczyłem:
- „Porywam na chwilę Panią Doktor."
Po tym zaprowadziłem ją do łazienki i dopiero tam odsłoniłem jej oczy. Blondynka zaniemówiła, jednak po chwili odwróciła się do mnie i zawołała:
- „Rany, Wiktor. Nie trzeba było."
- „Trzeba, trzeba. Wykąp się i odpręż, a ja w tym czasie przygotuję jakieś przekąski i wybiorę film."
Po tym poszedłem do kuchni, gdzie przygotowałem nasze ulubione owoce, czyli jagody, truskawki, jabłka, porzeczki, pomarańcze i banany. Do tego nałożyłem na talerz słone paluszki i precelki. Wszystko zaniosłem na stolik w salonie. A po chwili doniosłem herbatę. Gdy wszystko było gotowe, wybrałem film, tym razem przygodowy.
Zdążyłem usiąść na kanapie, gdy do pokoju weszła Anka. Była ubrana w koszulę nocną i miała mokre włosy. Teraz bez makijażu wyglądała nawet jeszcze piękniej. Usiadła obok mnie, a ja przyciągnąłem ją do siebie. Blondynka się zaśmiała i powiedziała:
- „Dziękuję. To co oglądamy?"
- „Wybrałem film przygodowy. Mam nadzieję, że Ci się spodoba."
Po tym włączyłem film, który okazał się bardzo wciągający. Razem z Anią byliśmy zachwyceni. Przegryzaliśmy przekąski i snuliśmy swoje domysły co do dalszej części filmu. Doskonale się przy tym bawiliśmy.
Po obejrzeniu filmu, przyciągnąłem Anię tak, że leżała na mnie. Patrzyłem w jej piękne oczy i uśmiechałem się.
Ania też spoglądała na mnie z uśmiechem.
Po chwili postanowiliśmy pójść do sypialni. Tam położyliśmy się, patrząc na siebie. W końcu Ania szepnęła:
- „Wiktor, zróbmy to."
- „Jesteś pewna, że tego właśnie chcesz?"
- „Tak, niczego bardziej nie pragnę."
Po tym szybko zdjąłem jej koszulę, a ona ściągnęła mi podkoszulkę i spodnie. Chwilę patrzyliśmy na siebie, po czym zapytałem:
- „Jesteś pewna? Napewno?"
Blondynka skinęła głową. Chwilę później sypialnie wypełniły nasze zduszone, szczęśliwe jęki.
Po jakimś czasie zmęczeni, ale szczęśliwi oderwaliśmy się od siebie. Leżeliśmy obok siebie, a ja głaskałem rozpalone ciało ukochanej. Ona zmęczona, szepnęła cicho:
- „Dziękuję. Jednak ten dzień był piękny."
Uśmiechnąłem się i przytuliłem ją do siebie. Po chwili blondynka zasnęła spokojnym snem.
To zakończenie dnia szczególnie mi się podobało. Nie spodziewałem się, że po tym wszystkim Anka tak szybko zdecyduje się na taki krok, ale cieszyłem się, że się odważyła i to zaproponowała. Patrzyłem na jej piękne ciało, które teraz jeszcze bardziej mi się podobało. Jednak sam byłem zmęczony, więc podniosłem z podłogi koc i przykryłem nas. Nie chciałem, żeby Ania się przeziębiła. Po chwili wtulony w jej ciepłe ciało, zasnąłem. Ten trudny dla nas dzień zakończył się w najlepszy możliwy sposób i miałem nadzieję, że jeszcze nie jeden się tak zakończy.

* Terminem germofobia opisuje się patologiczny lęk przed zarazkami, bakteriami, nieczystością, zakażeniem oraz infekcją. Germofobia, zwana również mizofobią, fobią przed zarazkami lub bakcylofobią, najczęściej wiąże się z zaburzeniami obsesyjno-kompulsywnymi, ale może występować u wielu osób.
** Hemofilia to genetyczna choroba krwi. Istotą choroby jest wrodzony brak lub niedobór czynników krzepnięcia krwi. Jeśli naczynie krwionośne (żyła, tętnica, kapilara) zostanie uszkodzone u zdrowej osoby, elementy krwi, płytki (trombocyty) oraz czynniki krzepnięcia, tworzą skrzep i zapobiegają przedłużonemu krwawieniu. U osób z hemofilią ze względu na brak lub niedobór czynników krzepnięcia tworzenie się skrzepu jest utrudnione, dlatego dochodzi do wydłużenia czasu krwawienia (zewnętrznego, np. z nosa, lub wewnętrznego, np. do stawów).
*** Cytaty pochodzą z odcinka 143.
**** Cytaty pochodzą z odcinka 145.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz