41. Noc

462 22 18
                                    

Gdy skończyliśmy się śmiać, rozejrzałam się. Wiktor zapalił światło i moim oczom ukazał się korytarz. Zdjęliśmy buty, a Wiktor pociągnął mnie i zaprowadził do pomieszczenia znajdującego się na końcu. Gdy weszliśmy moim oczom ukazał się przytulny salon z brązową kanapą, stolikiem i telewizorem. Było tam też dużo regałów i półek z książkami. Pokój był utrzymany w jasnych, pastelowych kolorach. Spojrzałam na Wiktora, który się do mnie uśmiechał.
- „Rozgość się. Łazienka jest na końcu korytarza po prawej stronie. Kuchnia jest obok salonu i jadalni. Jak wejdziesz schodami, to po prawej stronie jest pokój Zosi, a po lewej moja sypialnia. Czuj się jak u siebie. Ja podgrzeję nam kolację i zaraz wracam."
Uśmiechnęłam się. Gdy mężczyzna wyszedł, podeszłam do jednego z regałów. Zauważyłam tam kilka zdjęć oprawionych w ramki. Jedno z nich przedstawiało niemowlaka bawiącego się grzechotką, inne dziewczynkę w wieku być może trzech lat ściskającą pluszowego pieska. Kolejne przedstawiało chyba sześcioletnią dziewczynkę, przebraną w strój smoka. Jeszcze inne już starszą dziewczynkę ubraną na galowo. Domyśliłam się, że właśnie skończyła podstawówkę. Z uśmiechem, dumna trzymała świadectwo z czerwonym paskiem. Kolejne zdjęcie było najnowsze, zobaczyłam roześmianą, opaloną nastolatkę, leżącą na plaży. Zdjęcie musiało zostać zrobione w te lub zeszłe wakacje. Obok stały zdjęcia młodszego Wiktora i kobiety podobnej do Zosi. Domyślałam się, że to musi być Ela. Była piękna, po raz pierwszy zobaczyłam ją, ale poczułam, żebyśmy się polubiły. Wyglądała jak starsza kopia Zosi, te same rudobrązowe włosy i uśmiech. W jej oczach widziałam zadziorne iskierki. Obejmowała Wiktora, a on patrzył na nią zachwycony. To był całkiem inny mężczyzna niż na codzień. To był ten sam mężczyzna, który dziś mnie pocałował. Uśmiechnęłam się, Wiktor z Elą wyglądali pięknie, aż szkoda, że kobieta musiała zginąć w tak młodym wieku. Obok zobaczyłam więcej zdjęć Wiktora z Elą i Zosią. Wyglądali na tak szczęśliwych. Żadne z nich nie przypuszczało, że niedługo wydarzy się taka tragedia. Posmutniałam. Wiktor był taki szczęśliwy na tych zdjęciach. Gdy go poznawałam to wydawał się tak smutny, ale co się dziwić. Poczułam się też głupio. Jak ja, taka nieśmiała, przerażona, wycofana i bezsilna kobieta, która dodatkowo nie może uwolnić się od męża, może podobać się Wiktorowi, a do tego zająć miejsce tak idealnej i pięknej kobiety jak Ela. Patrzyłam na te zdjęcia, wszyscy wyglądali na nich na tak szczęśliwych, i zastanawiałam się, czy ja w ogóle tutaj pasuje. Ale przecież Wiktor powiedział, że mnie kocha ... Jednak znów złapały mnie wątpliwości i znowu przed oczami zobaczyłam znienawidzony obraz Stanisława. Wzdrygnęłam się lekko. Nawet teraz nie potrafiłam przestać o nim myśleć. O mężczyźnie, który zrujnował całe moje życie, skrzywdził fizycznie i wyniszczył psychicznie, który doszczętnie zniszczył moje poczucie bezpieczeństwa i poczucie własnej wartości, który sprawił, że boję się zaufać komukolwiek i przez którego przestałam wierzyć w szczęście i miłość. Do oczu napłynęły mi łzy. Dlaczego nawet teraz, czując się szczęśliwa z Wiktorem, wciąż o nim myślę?
Poczułam jak ktoś obejmuje mnie czule od tyłu. Niepewnie się odwróciłam. Wiktor patrzył na mnie z troską:
- „Aniu, co się dzieje? Co się stało?"
- „Stanisław..." - szepnęłam.
Mężczyzna nic nie powiedział, tylko mocno mnie przytulił. Poczułam się dużo lepiej.
- „Nie myśl o nim. Nie zasłużył na tak dobrą osobę jak Ty. Nie martw się, ochronię Cię przed nim. Kocham Cię, Aniu."
Pocałował mnie, a ja się uśmiechnęłam.
- „Naprawdę?" - szepnęłam.
- „Naprawdę, głuptasku"
Uśmiechnęłam się i wskazując na zdjęcia, powiedziałam:
- „To Ela? Pięknie razem wyglądacie."
- „Tak, to jest właśnie Ela. Nigdy o niej nie zapomnę, ale teraz chcę ułożyć sobie życie z Tobą, Aniu. I nie obchodzi mnie żaden Potocki." - oświadczył, po czym dodał:
- „A teraz chodź, bo wystygnie. Mam nadzieję, że będzie Ci smakować."
Po tym poszliśmy do jadalni, gdzie stały dwa talerze pysznego spaghetti. Uśmiechnęłam się, dopiero teraz poczułam jak bardzo głodna jestem. Przecież od rana prawie nic nie zjadłam. Zjedliśmy w ciszy, patrząc sobie co jakiś czas w oczy. Potem Wiktor zabrał talerze do kuchni, gdzie je umył i poszliśmy do salonu.
- „Smakowało?" - zapytał, otwierając szampana.
- „Tak, uwielbiam Twoje spaghetti." - odparłam z uśmiechem, wrócił mi dobry humor.
Wiktor nalał nam do kieliszków napoju, po czym stuknęliśmy się nimi.
- „Za miłe spotkanie." - szepnął Wiktor.
Uśmiechnęłam się i wypiliśmy toast.
Potem Wiktor włączył jakiś film, ale nie wiem o czym był. Skupiliśmy się na rozmowie i pocałunkach. Oboje spragnieni bliskości, nie mogliśmy się powstrzymać i co chwila się całowaliśmy. Popijaliśmy też szampana, oczywiście, żadne z nas z nim nie przesadziło, bo Wiktor po południu miał dyżur.
Doskonale się bawiliśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Film się skończył, a my nawet nie wiedzieliśmy o czym był, ale niezbyt nas to obchodziło.
W pewnym momencie Wiktor wstał, wziął z półki jakąś płytę, wsadził ją do magnetofonu, włączył go, a z głośników popłynęła spokojna piosenka.
- „Mogę poprosić Panią do tańca?" - zapytał, wyciągając zapraszająco rękę.
Skinęłam wzruszona głową, wstałam i złapałam go za rękę. Tańczyliśmy powoli w takt muzyki. Wiktor prowadził, może nie radził sobie jakoś wybitnie, ale dla mnie wystarczająco. Wtuliłam się w niego, czułam się tak bezpiecznie. Potem włączyliśmy trochę szybszą piosenkę i tańczyliśmy szybciej. Dość długo tańczyliśmy do różnych piosnek, aż w końcu zmęczeni siedliśmy na kanapie. W tle leciała cicho, jakaś romantyczna piosenka.
- „Nie wiedziałam, że tak dobrze tańczysz." - stwierdziłam.
- „Ja też nie." - odparł, po czym zaczęliśmy się śmiać.
Siedzieliśmy przytuleni do siebie, popijając szampana. Oboje byliśmy po długich dyżurach, ale żadne z nas nie czuło zmęczenia. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy, na te mądre i te trochę mniej. Cieszyliśmy się po prostu swoim towarzystwem.
W pewnym momencie się odezwałam:
- „Wiktor, ale wiesz, że w pracy będziemy musieli uważać z tym, że jesteśmy razem? Bo jak Stanisław się dowie..."
- „Spokojnie, nie dowie się. Nie martw się na zapas." - przerwał mi, po czym zamknął mi usta pocałunkiem.
Po czym długo się całowaliśmy, jeszcze kilka razy zatańczyliśmy, po czym zmęczeni położyliśmy się na kanapie. Oboje byliśmy w wyśmienitych humorach i straciliśmy poczucie czasu. Musiało już być grubo po północy.
- „Dziękuję." - szepnęłam, ziewając.
- „To ja, dziękuję" - odparł.
Przytuleni do siebie, rozmawialiśmy cicho o nadchodzącym tygodniu.
W końcu jednak zmęczenie całym dniem dało o sobie znać. Usłyszałam ciche chrapanie Wiktora, więc spojrzałam na niego. Mężczyzna wyglądał tak słodko, gdy spał. Ostrożnie wygramoliłam się z jego objęć, wstałam i zgasiłam światło. Po chwili znów położyłam się na kanapie i wtuliłam się w Wiktora. Ten przytulił mnie przez sen. Uśmiechnęłam się i rozmyślając jakie mnie szczęście spotkało, zasnęłam w ramionach mężczyzny, z którym tak bardzo pragnę spędzić resztę życia.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz