141. Nie mów Annie

302 20 21
                                    

Z tatą już jest dużo lepiej. Lekarze są pewni, że do końca tygodnia będzie mógł dostać wypis, a potem trzeba będzie pilnować przyjmowania leków. Rozmawiałem już z Anką, żeby tata mógł z nami zamieszkać. Kobieta się zgodziła, więc teraz zostało mi zapytać głównego zainteresowanego. Obawiam się, że wcale nie będzie zachwycony tym pomysłem.
Właśnie dojechałem do szpitala i ruszyłem na odpowiedni oddział. Gdy wszedłem, zobaczyłem, że tata siedzi na łóżku i przegląda coś z zainteresowaniem w internecie.
- „Cześć tato."
- „O, hej synu. Wiesz już coś więcej? Ile jeszcze będę musiał tu siedzieć?" - zapytał.
- „Do końca tygodnia." - odparłem.
- „Rany, przecież ja się tutaj zanudzę."
Zachichotałem.
- „Może nie. A poza tym mam do Ciebie sprawę."
- „Jaką?"
- „Chodzi o to, że po wyjściu ze szpitala będziesz wymagał większej opieki, dlatego też postanowiłem, że przeprowadzisz się do nas. Mamy wolny pokój, więc akurat. Zajmiemy się Tobą, a jak będziemy oboje w pracy, to wpadnie do Ciebie pielęgniarka. Co Ty na to?" - zapytałem niepewnie.
Zapadła niezręczna cisza. Tata próbował przetworzyć to co powiedziałem, a ja obawiałem się jego relacji. W końcu postanowił ją przerwać:
- „Chcesz, żebym zostawił mój dom i przeniósł się do Was? Żebym zostawił wszystko i zamieszkał w Warszawie? Przecież wiesz, że starych drzew się nie przesadza."
- „Ale tato, nikt nie powiedział, że musisz wszystko zostawić. Spakujemy Twoje rzeczy i zabierzemy je ze sobą. Poza tym będziesz mógł odwiedzać to miejsce. Po prostu chcę żebyś wyzdrowiał i będę spokojniejszy kiedy będziesz niedaleko, i będę mógł Ci w razie czego pomóc. Poza tym nie będzie Ci się nudzić i będziesz miał towarzystwo."
Zobaczyłem, że ostatnie argumenty spodobały się mojemu ojcu.
- „Może i masz rację. Trochę mi się nudzi tutaj na tym odludziu, a tak to będę miał Was bliżej..." - mruknął, lekko się jeszcze wahając, po czym zapytał:
- „A Zosia i Anna nie będą miały nic przeciwko?"
- „Nie, nie będą miały nic przeciwko."
- „No to dobra, niech Ci będzie, ale będziesz musiał pomóc mi się spakować."
- „Jasne, razem z Zosią Ci pomożemy." - zapewniłem go.
Po tym jeszcze chwilę pogadaliśmy, po czym musiałem wrócić do domu, ponieważ godziny odwiedzin się skończyły.

W piątek rano, gdy przyszedłem z Zosią do szpitala, zaczepił mnie lekarz prowadzący mojego ojca:
- „Panie Banach, niech Pan chwilę poczeka. Mam pewne informacje dla Pana."
- „Dobrze. Zosiu, idź do dziadka, ja porozmawiam z lekarzem i zaraz do Was przyjdę." - zwróciłem się do córki.
Gdy dziewczyna odeszła, zwróciłem się do dr Sokólskiego:
- „Tak? Coś się stało?"
- „Proszę, przejdźmy do mojego gabinetu."
Gdy weszliśmy, usiadłem przed biurkiem doktora i spojrzałem na niego pytająco.
- „Mam dla Pana dobre wiadomości. Zrobiliśmy wczoraj Pana ojcu badania, a dzisiaj dostałem wyniki. Są bardzo dobre, dlatego dzisiaj o 12.00 dostanie wypis. Tylko proszę pamiętać, że nadal musi przyjmować leki, które mu przepiszę i potrzebuje stałej opieki."
- „Oczywiście Panie doktorze. Zabiorę ojca do siebie i się nim zajmę. A kiedy będę w pracy zajmie się nim pielęgniarka, którą zatrudnię."
- „Widzę, że podchodzi Pan bardzo poważnie do sprawy, co mnie bardzo cieszy. W takim razie nie widzę przeciwwskazań, żeby wypisać Pana Andrzeja do domu. Proszę przygotować ojca do wyjścia, a o 12.00 zgłosić się po wypis."
- „Oczywiście, bardzo dziękuję doktorze."
Pożegnałem się i wyszedłem z gabinetu, kierując się w stronę sali, w której przebywał mój tata.
- „Cześć." - przywitałem się.
- „Cześć synu. Zosia właśnie opowiadała mi o ostatniej wycieczce klasowej do ogrodu botanicznego."
- „To super, a ja mam dla Was wspaniałe wieści."
- „Jakie tato?" - zapytała podekscytowana Zosia.
- „Tato, dziś o 12.00 dostaniesz wypis i będziesz mógł wyjść ze szpitala."
- „To świetna wiadomość!" - zawołał zachwycony.
Potem razem z Zosią pomogliśmy mu się ubrać, odebraliśmy wypis i wyszliśmy ze szpitala. W drodze do domu, zatrzymałem się przy aptece, gdzie wykupiłem przepisane przez lekarza leki, aż w końcu dojechaliśmy do mojego domu rodzinnego.
Tata poszedł się położyć, a ja razem z Zosią zacząłem przygotowywać obiad.
- „Tato?" - Zosia w pewnym momencie niepewnie zapytała.
- „Tak?"
- „U mamy jest coś nie tak..."
- „Niby czemu?" - zapytałem.
- „Bo jak z nią rozmawiałeś wtedy w samochodzie, to była bardzo smutna."
- „Zosiu, wiem, że wtedy była smutna, ale to pewnie dlatego, że musiała pracować na SORze. Ale już jak wczoraj z nią rozmawiałem, była w bardzo dobrym nastroju, bo dyrektor pozwolił jej asystować podczas operacji. A poza tym zadzwonimy do niej wieczorem i zobaczymy jak się miewa, dobrze?"
Zosia skinęła głową i dokończyliśmy przygotowywanie obiadu. Następnie całą trójką siedliśmy przy stole. Jedliśmy, rozmawiając.
W pewnym momencie tata zapytał:
- „Dzwoniliście już do Anny?"
- „Nie, jeszcze nie. Wieczorem miałem w planie do niej zadzwonić."
- „Nie mów Annie, że już wyszedłem, synku."
- „Ale dlaczego?"
- „Zrobimy jej niespodziankę."
Spojrzałem zdziwiony na ojca.
- „Niespodziankę?"
- „Tak. Dziś pomożecie mi się spakować, a jutro rano wyjedziemy do Warszawy. Zawieziesz mnie i Zosię do domu, a sam pojedziesz do szpitala. Odbierzesz Annę jak skończy dyżur. Napewno się ucieszy. Tylko musisz tak jakoś dyskretnie podpytać ją, o której zaczyna i kończy jutrzejszy dyżur." - odparł zachwycony Andrzej.
- „No, nie wiem, czy to dobry pomysł..." - wahałem się.
- „No, dawaj tato! Będzie super! Mama na pewno się ucieszy!" - zawołała podekscytowana Zosia.
- „Niech już Wam będzie. Zostałem przegłosowany." - powiedziałem, śmiejąc się.
Po tym zabraliśmy się za pakowanie. Tata mówił nam co chce zabrać ze sobą, a my pakowaliśmy to w pudełka, a następnie zanosiłem to do samochodu. Na razie spakowaliśmy same najpotrzebniejsze rzeczy, po resztę wrócimy się później. Z pakowaniem zeszło nam się do 20.00. Już naprawdę zmęczeni przebraliśmy się w piżamy i usiedliśmy na kanapie w salonie. Wziąłem do ręki telefon i wykręciłem numer Anki. Gdy tylko kobieta odebrała, przełączyłem go na tryb głośnomówiący. Mógłbym zadzwonić do kobiety przez Skype'a, żeby nas widziała, ale niestety w tej okolicy był bardzo kiepski sygnał internetowy.
- „Cześć Aniu. Jestem z tatą i Zosią. Co tam u Ciebie?"
- „Hej Wiktor. Cześć Zosiu. Dzień dobry Panie Andrzeju."
- „Jaki tam Panie. Andrzej, wystarczy, tym bardziej jeśli mamy mieszkać pod jednym dachem." - zawołał ze śmiechem mój ojciec.
- „Cieszę się, że już u Pa... Ciebie wszystko dobrze." - odpowiedziała.
- „Mamo, a u Ciebie jak tam? Wszystko dobrze?" - zapytała Zosia.
- „Tak, w porządku. Jestem tylko zmęczona, bo niedawno skończyłam dyżur i miałam naprawdę wyczerpującą operację."
- „Anka, przecież miałaś się nie przemęczać." - zawołałem zmartwiony.
- „Wiem, nie przemęczam się..., to znaczy... staram się nie przemęczać, ale... po prostu... to był nagły wypadek... i liczyły się sekundy... Nie było czasu zwoływać kogoś innego..." - tłumaczyła się, a ja usłyszałem w jej głosie lekki niepokój.
- „Aniu, spokojnie, nic się nie stało. Po prostu martwię się o Ciebie."
- „Wiem, ale nie martw się, prześpię się i będzie w porządku, a w niedzielę mam wolne."
- „To super mamo." - stwierdziła Zosia, po czym zapytała:
- „A jutro też tak długo masz, też tak późno skończysz? Bo zastanawiam się, o której mogłabym zadzwonić, żeby nie przeszkodzić Ci podczas dyżuru."
- „Nie, na szczęście jutro mam dyżur tylko do 17.00. Od 09.00 do 17.00. A poza tym możesz Zosiu dzwonić kiedy chcesz. Najwyżej nie odbiorę, jak nie będę mogła." - odparła Ania, ziewając.
- „Dobrze Aniu, to nie będziemy Cię dłużej męczyć. Słyszę, że jesteś zmęczona. Odpocznij sobie, a ja jutro się odezwę. Dobrej nocy kochanie."
- „Tobie też. Dobranoc Zosiu i Andrzeju." - odparła, znów ziewając.
- „Cześć mamo."
Zakończyłem połączenie i spojrzałem na tatę i córkę.
- „Skoro Ania ma dyżur na 09.00, to nie ma powodu, żebyśmy zrywali się z samego rana. Wyjedziemy o 09.00 i około 11.00, będziemy w domu. Rozpakujemy się, zjemy coś, a o 16.00 pojadę po Ankę, żeby być przed szpitalem o 17.00. Co Wy na to?"
- „Świetny plan, tato." - odparła, ziewając Zosia.
- „Widzę, że ktoś też jest tutaj zmęczony." - odparłem ze śmiechem, po czym dodałem:
- „Zmykaj spać Zosiu."
Gdy dziewczyna poszła do swojej sypialni, jeszcze przez jakiś czas porozmawiałem z tatą na przeróżne tematy, po czym również i my poszliśmy spać.
Muszę przyznać, że mimo początkowych obaw, pomysł z niespodzianką coraz bardziej mi się podobał i już nie mogłem się doczekać reakcji Ani jak mnie zobaczy.

Zdrowych i pogodnych Świąt Wielkanocnych. 🥚🐣🐥🐏

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz