46. Odrzucenie

403 22 16
                                    

Niepewnie otworzyłam oczy, powoli rozejrzałam się i zorientowałam się, że znajduję się w białej sali. Znów byłam podpięta do kroplówki i monitora. Czyli jednak Michał zdołał mnie uratować.
Rozejrzałam się uważniej, wszystko było białe. Ta biel wręcz mnie przytłaczała. Nigdy nie lubiłam koloru białego. Wydawał mi się taki pusty. Choć nie chciałam o tym myśleć, przypomniała mi się moja rozmowa z Potockim. Wiedziałam, że będę musiała zostawić Wiktora, choć tak mocno go kocham. Wiem, że go zranię, ale nie ma innego wyjścia. Leżałam i patrzyłam się w sufit, zastanawiając się co mam właściwie zrobić.
Gdy tak myślałam, usłyszałam otwieranie drzwi, a potem zobaczyłam Michała. Mężczyzna patrzył się na mnie, a ja nie potrafiłam zinterpretować jego mimy. Stał i patrzył się na mnie, nic nie mówiąc. W końcu podszedł, zmienił mi kroplówkę, sprawdził coś na monitorze i zapisał w karcie. Wciąż uparcie milczał, przez co czułam się nieswojo. Nagle drzwi ponownie się otworzyły i wszedł Wiktor. On dla odmiany był przestraszony i zmartwiony. Poczułam się jeszcze gorzej. Przecież będę musiała mu o tym powiedzieć.
- „Co się stało?" - zapytał Wiktor, patrząc na mnie.
Uciekłam wzrokiem, nie chcąc na niego patrzeć. Po jakimś czasie odezwał się wreszcie Michał:
- „Może Szanowna Pani Doktor wyjaśni nam co się tak właściwie stało? Z badań wynika, że wzrósł w jej organizmie poziom jednej z substancji. Zwykle nie jest to groźne i ustępuje samoistnie, ale organizm Pani Doktor jest tak wyczerpany ciągłym stresem, głodzeniem się, przepracowaniem i wcześniejszym nadużywaniem leków, że zareagował aż tak gwałtownie. Miała szczęście, że sprzątaczka postanowiła iść na skróty i usłyszała jej krzyk i płacz. Udało nam się w porę ustabilizować poziom substancji, ale jedno nie daje mi spokoju. Poziom tej substancji nie mógł wzrosnąć samoistnie, musiało to nastąpić po zażyciu konkretnych leków. A nie chce mi się wierzyć, że sama je przyjęłaś, więc moje pytanie brzmi, kto Ci je podał?"
Spojrzał na mnie, był zdenerwowany, a ja nadal nie patrzyłam na nich, tylko bawiłam się kołdrą. Usłyszałam lekkie trzaśnięcie drzwi. Michał wyszedł, został tylko Wiktor, który patrzył na mnie zmartwiony. Po chwili mężczyzna usiadł obok mnie i delikatnie złapał mnie za rękę. Zabrałam mu ją. Widziałam zaskoczenie na jego twarzy. Ale musiałam mu to powiedzieć.
- „Wiktor, my nie możemy być razem."
- „Anka, co? Ale dlaczego?"
Widząc jego zraniony wyraz twarzy, nie wiedziałam jak mam odpowiedzieć. W końcu nie patrząc na niego, szepnęłam:
- „Wiktor, ja Cię nie kocham."
Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. To było chyba największe kłamstwo, jakie kiedykolwiek powiedziałam. Bałam się spojrzeć na mężczyznę. Po chwili usłyszałam jak mężczyzna wstaje, a zaraz potem wyszedł z pokoju. Tak po prostu, wyszedł bez słowa. Podniosłam głowę i spojrzałam w sufit. Po chwili nie wytrzymałam, rozpłakałam się. Właśnie straciłam osobę, którą tak bardzo kocham. Stanisław znów wszystko zniszczył.
Płakałam i nie mogłam się uspokoić. Czułam się okropnie. Już naprawdę wolałabym, żeby Wiktor na mnie nakrzyczał, a nawet mnie uderzył, a nie tak po prostu wyszedł bez słowa. Skulona, ściskałam kołdrę. Czemu znów wszystko się zepsuło i to znowu przeze mnie? Co ja robię źle, że bez przerwy muszę cierpieć?
W pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na plecach. Niepewnie się odwróciłam i spojrzałam na tę osobę. Był to Michał. Siedział obok mnie i delikatnie masował po plecach. Było mi już naprawdę wszystko jedno. Spojrzałam na niego zapłakanymi oczami, a on nic nie mówiąc po prostu mnie przytulił, lekko kołysząc. Płakałam jakiś czas, aż w końcu trochę się uspokoiłam.
- „Aniu, co się stało?" - zapytał tym swoim ciepłym i kojącym głosem, tym do którego byłam przyzwyczajona, a nie tym pełnym pretensji co wcześniej.
Nie wiedziałam co mam powiedzieć, więc szepnęłam:
- „To nie ma sensu."
- „Co nie ma sensu? Chodzi o Wiktora? Przecież się kochacie."
- „Ale ja powiedziałam, że nie." - szepnęłam, walcząc ze łzami.
- „Ale jak to? Myślałem, że go kochasz."
- „Bo kocham, ale nie mogę..." - przerwałam, próbując złapać oddech. Po chwili dokończyłam:
- „Michał, ja go zdradziłam. Nie możemy być razem."
Mężczyzna spojrzał na mnie zszokowany, po czym oznajmił:
- „Ty i zdrada? We wszystko bym uwierzył, ale nie w to. Co się takiego stało?"
Znowu nie wytrzymałam, łkając, przypomniałam sobie całe wydarzenie, które spowodowało, że ponownie znalazłam się w szpitalu. Poczułam, że nie dam rady dłużej tego w sobie dusić i wykrztusiłam:
- „Ja pocałowałam Potockiego... Ja nie chciałam... On był za silny... Nie dałam rady..."
- „Aniu, spokojnie. Przecież sama mówisz, że nie chciałaś, że broniłaś się. To nie jest zdrada. Nie zrobiłaś tego dobrowolnie. Powiedz o tym Wiktorowi, napewno zrozumie."
- „Ale my nie możemy być razem." - szepnęłam z płaczem, a po chwili dodałam:
- „On ich skrzywdzi. Tak będzie lepiej."
- „Dla kogo będzie lepiej, Aniu? Przecież Ty się wykończysz, dziewczyno. Już teraz Twój organizm jest na wyczerpaniu. Żyjesz w ciągłym stresie, prawie nic nie jesz, nie dosypiasz, jesteś przemęczona. Jak tak dalej pójdzie, to Cię stracimy. Naprawdę tego właśnie chcesz?" - zapytał mnie Michał.
Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Nie chciałam, ale nie widziałam innego wyjścia.
Mężczyzna widząc, że nie wiem co powiedzieć, kontynuował:
- „Naprawdę chcesz, żeby Asia straciła ukochaną ciocię? Żeby Zosia straciła osobę, którą zaczyna traktować jak matkę? Żeby w tak młodym wieku straciła kolejną tak ważną dla niej osobę? Myślisz, że Asia i Zosia poradzą sobie z Twoją stratą? A Wiktor? Czy naprawdę myślisz, że nie załamie się, jak Cię straci? Przecież po śmierci Eli, jesteś pierwszą osobą, która sprawiła, że znowu się uśmiecha. I teraz miałby Cię stracić? A myślisz, że Martyna poradzi sobie ze stratą najlepszej przyjaciółki? A inni w bazie ze stratą najlepszej lekarki i tak dobrej koleżanki? A na koniec czy naprawdę uważasz, że ja poradzę sobie, gdy odejdziesz mi na stole operacyjnym, a ja nie będę mógł nic zrobić? Że poradzę sobie ze śmiercią przyjaciółki?" - odczekał chwilę, dając mi czas, żeby to wszystko dotarło do mnie, po czym odpowiedział:
- „Odpowiedź na te wszystkie pytania brzmi nie. Nikt nie poradzi sobie z Twoją stratą. Aniu, to Potocki, prawda? To on zagroził Ci, że jak nie zostawisz Wiktora, to on ich skrzywdzi. I to on podał Ci te leki. Tak?"
Pytanie zawisło w powietrzu. Ja wtuliłam głowę w brzuch Michała. Tak bardzo się bałam, a to wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Wiedziałam, że Michał ma rację, ale tak się bałam. Podniosłam głowę i spojrzałam Michałowi w oczy. Niepewnie skinęłam głową. On widząc niepokój w moich oczach, mocno mnie przytulił.
- „Już dobrze. Aniu, już dobrze. Nic Ci nie grozi. Porozmawiaj na spokojnie z Wiktorem, powiedz mu to wszystko co mi. Razem dacie radę temu człowiekowi. Nie mamy dowodów poza Twoim słowem, więc policja nam nie uwierzy, ale nie bój się. Z Wiktorem będziecie bezpieczni, a Ty niedługo uwolnisz się od tego psychopaty." -  powiedział spokojnie.
Poczułam się lepiej. Michał miał rację. Muszę porozmawiać na spokojnie z Wiktorem. Może on wcale mnie nie odrzuci, tylko pomoże. Przecież żaden człowiek nie jest bezkarny, nawet Stanisław. Uśmiechnęłam się delikatnie do Michała i szepnęłam:
- „Dziękuję."
- „Nie ma za co. Daj Wiktorowi czas, żeby trochę ochłonął, a jutro na spokojnie porozmawiacie. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze." - odparł.
Chwilę siedzieliśmy w ciszy, aż Michał odezwał się ponownie:
- „Anka, obiecaj mi, że zaczniesz o siebie dbać, będziesz więcej jadła, spała i przestaniesz, aż tak się denerwować. To naprawdę Ci nie służy, a my nie chcemy Cię stracić. Proszę Cię."
- „Dobrze, postaram się. Też nie chcę Was stracić." - odpowiedziałam.
Michał się uśmiechnął, po czym mocno mnie przytulił.
- „Prześpij się. Sen dobrze Ci zrobi, a jutro wszystko się wyjaśni."
Uśmiechnęłam się i wtuliłam w poduszkę. Michał okrył mnie kołdrą i wyszedł.
Ja myślałam o wszystkim co powiedział mi Michał. Miał rację, muszę wyjaśnić wszystko z Wiktorem i zacząć bardziej o siebie dbać. Przecież ja też nie chcę ich wszystkich stracić. A z Potockim będę walczyć. Będę szczęśliwa i nie będę robić tego co mi każe. Nie dam mu satysfakcji z dręczenia mnie.
Z takim postanowieniem i nadzieją, że Wiktor mi wybaczy, zasnęłam dość niespokojnym snem.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz