15. Nic się nie zgadza

502 22 2
                                    

Podbiegłem i momentalnie uklęknąłem przy kobiecie, sprawdzając czy oddycha. Oddychała, ale była nieprzytomna. Była strasznie blada. Lekko nią potrząsając i wołając, spróbowałem ją obudzić, ale bez skutku. Rozejrzałem się wokół, nic podejrzanego nie zauważyłem.
- „Piotrek, znalazłem ją. Jesteśmy na tym małym korytarzu, wiesz tym gdzie chodzi tylko konserwator. Dawaj sprzęt i nosze. Jest nieprzytomna, ale oddycha. Nie wiem co się stało." - zawołałem zrozpaczony przez radio.
- „Zrozumiałem, doktorze. Zaraz będę."
Obejrzałem dokładnie blondynkę, sprawdzając czy nie odniosła żadnych obrażeń. Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku, jednak mogła mieć jakieś urazy wewnętrzne. Co się stało? Co ona tu robiła? Dlaczego nie odzyskiwała przytomności?
- „Anka, nie rób mi tego! Proszę. Nie zostawiaj mnie. Nie teraz!" - błagałem ją cicho.
Ułożyłem ją w pozycji bezpiecznej i czekałem na Piotrka. Po chwili się pojawił. Nie zadawał zbędnych pytań, tylko od razu zabrał się za sprawdzanie parametrów lekarki.
- „Doktorze, cukier i saturacja w normie, ale ciśnienie znów ma bardzo niskie 90/60."
- „Cholera! Dobra, Piotrek podaj jej płyny i podłącz kroplówkę na pełnym przepływie."
- „Zrobione! A, doktor myśli, że to ze stresu?"
- „Bardzo możliwe, ta operacja musiała ją bardzo wiele kosztować."
Jednak w myślach nie byłem tego taki pewny, miałem nadzieję, że kobieta nie zrobiła niczego głupiego.
Czekaliśmy, aż zejdzie cała kroplówka, jednak po tym czasie, blondynka nadal była nieprzytomna. Coś było nie tak. Ciśnienie już miała w normie i powinna się obudzić. Nic mi się nie zgadzało.
- „Doktorze, a może upadając, uderzyła głową o podłogę i powstał krwiak lub znów ma wstrząśnienie mózgu?"
- „Dobra, nie ma co gdybać. Zabieramy ją, niech zrobią jej podstawowe badania." - odparłem zmartwiony.
Nie chciałem jej stracić. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak dużo dla mnie znaczy.
Po tym przełożyliśmy nadal nieprzytomną koleżankę na nosze i zabraliśmy do Michała na SOR. Michał bardzo się zmartwił i od razu zlecił badania, ponieważ nadal nic się nie zgadzało.
Usiadłem na krześle niedaleko SORu. Chwilę potem dosiadł się do mnie Piotrek.
- „Doktorze, one dadzą sobie radę. Są silne. Nie poddadzą się tak łatwo. Nie zostawią nas. Jeszcze dadzą nam tak popalić, że będziemy mieli ich dość."
Lekko zachichotałem, Piotrek z pewnością miał rację. Bardzo chciałem w to wierzyć, ale nadal bardzo się martwiłem.
Cholera! - w jednym dniu prawie straciłem dwie tak ważne dla mnie osoby.
- „Piotrek, leć do Martynki. Ja tutaj posiedzę, jak będę wiedział co i jak, to do Ciebie dołączę."
Chłopakowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać, już po chwili go nie było. Zaraz potem zjawił się Michał.
- „Wiktor, zrobiliśmy jej badania. Krwiaka możemy wykluczyć, ma niewielkie wstrząśnienie mózgu, ale napewno nie na tyle groźne, żeby straciła na tyle czasu przytomność."
- „Więc, w takim razie dlaczego jeszcze się nie obudziła?"
- „Ta operacja naprawdę dużo ją kosztowała. W ogóle nie powinnienem jej na to pozwolić, ale sam też nie mogłem operować. Do utraty przytomności napewno doszło przez nadmierny stres, przepracowanie i niskie ciśnienie. Ale to na pewno nie wszystko. Coś mi się nie zgadza. Musimy poczekać na wyniki badań krwi."
Skinąłem głową. Michał trochę mnie uspokoił, ale też nie za bardzo. Martwiłem się, co się stało Ani? Mojej Ani - wymsknęło mi się w myślach.
Czekałem niezbyt długo. Michał poprosił wyniki na CITO, więc za niedługo je miał. Złapałem go w jego gabinecie:
- „I co wiesz już coś?"
- „Zaraz, Wiktor, spokojnie. Dopiero je dostałem, nie zdążyłem ich nawet przejrzeć."
Przestępowałem z nogi na nogę, podczas gdy Michał czytał wyniki. Minę miał zmartwioną, w końcu po pewnym czasie, który był dla mnie wiecznością, odezwał się:
- „Przedawkowała aspirynę. Musiała naprawdę kiepsko się czuć, zresztą zawsze jak się denerwuje to boli ją brzuch. Do tego z nerwów i wykończenia mogła boleć ją głowa. Pewnie przed operacją wzięła lek, żeby jakoś ją przetrwać, i albo z niedopatrzenia, albo z pośpiechu, wzięła wiekszą dawkę niż trzeba. Po operacji pewnie dało to o sobie znać. Widziałem, że jest blada i osłabiona, ale myślałem, że jest tylko zmęczona. Tak myślę, że to tylko niedopatrzenie, bo nie wierzę, żeby chciała się zabić. To do niej nie podobne."
Spojrzałem z bólem na Michała. Dlaczego Anka zawsze musi ukrywać kiedy się źle czuje, dlaczego zawsze możemy jej pomóc, dopiero w ostatniej chwili?
- „Co teraz będzie?" - niepewnie zapytałem.
- „Cóż, przedawkowanie aspiryny zawsze objawia się nudnościami, wymiotami, szumem w uszach, zawrotami głowy, osłabieniem, a także nadmierną sennością. Napewno wszystkie te objawy wystąpiły u Anki, ale jak zwykle je zbagatelizowała. Kręciła się bez celu po szpitalu, aż w końcu straciła przytomność. I tak miała dużo szczęścia, w najgorszym wypadku mogło dojść u niej do nagłego zatrzymania krążenia lub do obrzęku płuc. Jednak teraz będzie dobrze, na szczęście udało nam się pozbyć większości substancji i nie ma żadnych efektów ubocznych. Zdążyliście znaleźć ją na czas."
Odetchnąłem z ulgą, z Anią będzie dobrze, jeszcze tylko niech z Martynką będzie.
- „Kiedy się obudzi?"
- „Najpewniej pojutrze i jeśli będzie miała dobre wyniki będzie mogła od razu wyjść."
- „Dzięki, Michał. Będę mógł potem do niej zajrzeć?"
- „Będziesz mógł, ale to jutro, teraz musi odpocząć, tak samo jak Ty powinieneś."
Skinąłem głową i poszedłem do sali, gdzie leżała Martynka. Był przy niej Piotrek, który trzymał ją za rękę. Gdy wszedłem, podniósł głowę i spojrzał na mnie pytająco.
- „Co z dr Reiter? Co się stało? Wyjdzie z tego? Wróci do nas?" - zapytał mnie lekko łamiącym się głosem.
Widziałem, że bardzo się martwi, nie tylko o Martynkę, która była dla niego całym światem, ale też o blondynkę, która pojawiła się znikąd, a którą tak szybko wszyscy zdążyliśmy polubić.
- „Przedawkowała aspirynę, ale dr Sambor mówi, że już wszystko w porządku. Pojutrze powinna się obudzić."
Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
- „Dlaczego, dlaczego to zrobiła? Ona chyba nie..."
- „Nie, raczej nie. Pewnie tak bardzo źle się czuła, że nie zauważyła, że wzięła za dużo."
- „Ale będzie dobrze?"
- „Tak, musi być, tak samo jak z Martyną. Wszystko będzie dobrze." - odpowiedziałem, a po chwili dodałem: - „Piotruś, zbieraj się, podrzucę Cię do domu, jutro też jest dzień, a nie chcę musieć jeszcze Ciebie z podłogi zbierać."
Ratownik się zaśmiał.
- „Mówi Pan dokładnie jak Martyna!"
Zaśmiałem się, po czym razem z Piotrkiem wyszliśmy ze szpitala. Podwiozłem chłopaka, obiecując, że jutro rano po niego przyjadę, a potem sam wróciłem do siebie. Było bardzo późno, Zosia już dawno spała, więc tylko pocałowałem ją w czoło i lepiej odkryłem kołdrą. Następnie zgasiłem światło. Zawsze zostawiała zapalone, jak była sama w domu. Taki nawyk z dzieciństwa. Przebrałem się, położyłem i od razu zasnąłem, wykończony wydarzeniami z dzisiejszego dnia. Oby kolejne dni były lepsze!

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz