183. Zasłużyłam

205 18 11
                                    

Obudziłam się i otworzyłam zaspane oczy. Rozejrzałam się i zobaczyłam śpiącego obok mnie Wiktora. Uśmiechnęłam się smutno. Znów go zawiodłam. On tak się o mnie troszczył, a ja pierwsze co, to kazałam mu się wynosić. Dziwiłam mu się, że po tym wszystkim nadal jest przy mnie. Nie zasłużyłam na niego. Delikatnie wyszłam z jego ramion i postanowiłam wstać. Wiem, że obiecałam Wiktorowi, że już nigdzie sama nie pójdę, ale może tak będzie lepiej. Wsunęłam stopy w kapcie i już miałam wstać, gdy ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i zorientowałam się, że Wiktor już nie śpi, tylko patrzy na mnie, trzymając mnie delikatnie za rękę. Widząc, że go obserwuję, odezwał się:
- „A gdzie Ty się wybierasz? Przecież coś mi obiecałaś."
Spuściłam wzrok, czułam zażenowanie i dziwny smutek.
- „Aniu?" - zapytał łagodnie, po czym delikatnie zmusił mnie, żebym na niego spojrzała.
- „Co się dzieje?" - dodał zaniepokojony.
Spoglądałam na niego, nie wiedząc co zrobić. W końcu szepnęłam:
- „Przepraszam..."
- „Nie przepraszaj, przecież nic się nie stało."
- „Zawiodłam Cię... Nie zasłużyłam na Ciebie..." - zaczęłam cicho, ale mi przerwał:
- „Nie zawiodłaś mnie Aniu, nie myśl tak nawet."
- „Ale..."
- „Nie ma żadnego ale. Po prostu miałaś gorszy dzień i ja to rozumiem."
- „Ale Cię skrzywdziłam, płakałeś przeze mnie." - zawołałam z bólem w głosie.
- „Tak zabolały mnie Twoje słowa, ale wybaczyłem Ci to już."
Spojrzałam na niego załzawionymi oczami, po czym wyszeptałam:
- „Ukaraj mnie."
Wiktor spojrzał zszokowany na mnie.
- „Co?"
- „Ukaraj mnie. Zasłużyłam."
- „Co? Nie! Aniu..."
- „Uderz mnie lub inaczej ukaraj. Należy mi się." - stwierdziłam stanowczo, po czym spojrzałam przerażona na niego.
Wiktor patrzył na mnie, będąc w niezłym szoku. W końcu po dłuższej chwili odezwał się drżącym głosem:
- „Aniu..., nigdy Cię nie uderzę. Chociażbyś nie wiem co zrobiła, nigdy Cię nie uderzę i nie skrzywdzę. Obiecuję."
- „I nawet nie myśl, że zasługujesz na jakąkolwiek karę, bo nie zasługujesz. Nikt nie zasługuje na bicie. Kochanie, już dobrze." - dodał, po czym po prostu mnie przytulił.
Zaskoczył mnie tym, bo spodziewałam się czegoś odwrotnego. Wtuliłam się w niego i nie wytrzymałam. Rozpłakałam się, drżąc lekko.
- „Cii... już dobrze... Nie płacz." - uspokoił mnie Wiktor, a ja spojrzałam na niego.
- „Aniu, dlaczego pomyślałaś, że mógłbym Cię uderzyć?" - zapytał smutno.
- „Nie wiem, tak jakoś... wydawało mi się, że kiedyś mnie ktoś tak właśnie karał..." - stwierdziłam, a mężczyzna posmutniał.
Spojrzałam na niego i zapytałam:
- „Dlaczego nie możesz mi powiedzieć nic o moim mężu?"
Wiktor znacząco skrzywił się, ale odpowiedział:
- „Nie mogę Aniu powiedzieć nic co by Cię skłoniło do konkretnych odczuć czy uczuć. Nie mogę sprawić, że pomyślisz o nim w konkretny sposób. Po prostu sama musisz dojść do tego lub przypomnieć sobie, co naprawdę do niego czułaś. Ale mogę powiedzieć Ci fakty, jakieś suche fakty o nim."
- „Okej." - odezwałam się, wreszcie rozumiejąc jego i Martyny postępowanie.
Zrobiło mi się głupio, że tak na nich naskoczyłam.
Oparłam głowę na ramieniu mężczyzny i zapytałam:
- „A możesz mi powiedzieć kim Stanisław jest z zawodu?"
- „No mogę, to akurat mogę." - odparł, po czym poprawił się, żeby było mi wygodniej.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- „No cóż, Stanisław jest, a raczej był lekarzem."
- „Był?" - podchwyciłam.
- „Tak, bo obecnie przebywa na zwolnieniu lekarskim."
- „Okej, a jakim jest lekarzem?"
- „Jest znakomitym chirurgiem."
- „O, to tak ja i Ty." - stwierdziłam, a Wiktor spojrzał zdziwiony na mnie.
- „Coś nie tak?" - zapytałam zaskoczona.
- „Pamiętasz, że byłem chirurgiem?"
- „Tak, niestety podczas jednej wyprawy odmroziłeś sobie palce, przez co przez długi czas nie mogłeś wrócić do pełni sprawności, a potem wolałeś już jeździć w karetce." - stwierdziłam, a Wiktor uśmiechnął się rozradowany.
- „Coś nie tak powiedziałam?" - zapytałam.
- „Nie, wręcz przeciwnie. Aniu, ja Ci nie mówiłem o tym."
- „Czekaj, czyli ja sobie to przypomniałam?" - zapytałam z radością, a gdy mężczyzna skinął głową, wtuliłam się uradowana w niego.
Po chwili ciszy, zapytałam:
- „Wiktor?"
- „Tak?"
- „A jak my się ze Stanisławem poznaliśmy?"
- „Z tego co mi mówiłaś, to po studiach, wyjechałaś do Stanów na staż i w tym samym szpitalu pracował Stanisław. Pomógł Ci i się zaprzyjaźniliście. Potem wzięliście szybki ślub." - stwierdził smutno.
Zastanowiłam się, dlaczego Wiktor tak reaguje, ale nic mi nie przyszło do głowy.
- „A dlaczego przyleciałam do Polski?" - zapytałam.
- „Nie mogę Ci powiedzieć dlaczego, ale tak przyleciałaś, a zaraz potem zaczęłaś pracę w szpitalu, a następnie w bazie. Kilka miesięcy później przyleciał również Stanisław, który zaczął pracę w szpitalu."
- „Czyli musieliśmy się mijać..." - zastanowiłam się, usiłując sobie coś przypomnieć, ale niestety bezskutecznie.
- „Wiktor?"
- „Tak?"
- „Dziękuję."
-  „Ale za co?"
- „Za wszystko."
Wiktor uśmiechnął się, po czym mnie przytulił. Chwilę trwaliśmy w ciszy, aż mężczyzna się odezwał:
- „Mam coś dla Ciebie."
- „A co takiego?" - zapytałam podekscytowana.
Wiktor uśmiechnął się, po czym wyjął z torby jakąś książkę i podał mi ją. Na okładce zobaczyłam swoje zdjęcie i napis: „Album wspomnień najlepszej osoby pod słońcem." Spojrzałam na niego zaskoczona.
- „Zosia zebrała od wszystkich zdjęcia i skleiła z nich album. Prosiła, żebym Ci go wręczył." - stwierdził Wiktor.
Z uśmiechem i ciekawością otworzyłam go i zobaczyłam nasze wspólne zdjęcie. Nie pamiętałam, w jakich okolicznościach zostało zrobione to zdjęcie, ale było piękne. Zresztą napis pod spodem był jeszcze lepszy: „Ania, tata i ja w parku, jeden z najszczęśliwszych dni, to właśnie wtedy wszystko się zaczęło..."
Zastanowiłam się, co takiego się wtedy zaczęło, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć. Przekręciłam więc kartkę i ujrzałam grupowe zdjęcie zespołu. Uśmiechnęłam się, widząc siebie w stroju lekarza. Wyglądałam w nim świetnie. Obok mnie stał Wiktor. Po chwili odnalazłam również Martynkę. Resztę osób kojarzyłam, ale nie umiałam dopasować imion. Zobaczyłam, że obok Martyny stoi jakiś wyższy od niej brunet. Uśmiechał się zadziornie. Wydawał się bardzo miły.
- „Kto to?" - zapytałam, wskazując go.
- „Piotrek." - odparł Wiktor, a mi przed oczami pojawiła się scena, kiedy chłopak po raz pierwszy mi się przedstawił: „Piotrek, Piotr Strzelecki". Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.
- „Oni są z Martynką razem, tzn. Piotruś się oświadczył Martynce, prawda?"
- „Tak i teraz planują ślub."
- „To świetnie, idealnie do siebie pasują. A to kto?"
- „Adam."
- „Och, to on za mną raczej nie przepada." - stwierdziłam, przypominając sobie, jak kazałam mu zabrać respirator, a potem okazało się, że wezwanie było do psa.
- „No faktycznie, z początku nie przepadał za Tobą, ale ostatnio już było dobrze."
- „O to dobrze, a to kto?"
- „Basia."
- „Ona jest żoną Adasia, prawda?"
- „Tak."
- „I mają synka, Tadzia, prawda?"
- „Tak." - odparł z uśmiechem Wiktor.
- „I co u nich? Jak Tadzik? Ja go pamiętam jako 7-miesięcznego malucha. Był takim słodziakiem."
- „I nadal jest, tylko trochę większym." - odparł ze śmiechem Wiktor.
- „Jejku będę musiała go zobaczyć. A to?"
- „To Aro."
- „A no tak, przecież, że Arek, on dał mi płytę na urodziny, prawda?"
- „Tak i to jeszcze z Twoimi ulubionymi utworami."
- „A ci dwoje?"
- „To Nowy i Lidka."
- „Okej, Gabryś uratował Ci życie, a Lidka mi pomogła, jak zasłabłam."
- „No tak."
- „A to?"
- „Artur."
- „Góra, dość upierdliwy z początku, ale całkiem dobry szef stacji." - odparłam ze śmiechem.
Wiktor zachichotał, po czym mnie przytulił i stwierdził:
- „Całkiem dużo pamiętasz, kochanie."
- „I to mnie dziwi." - mruknęłam.
- „Ale to dobrze, to znaczy, że powoli do nas wracasz, Aniu."
Uśmiechnęłam się, po czym zamknęłam album. Postanowiłam, że potem dokończę jego oglądanie. Odłożyłam go na szafkę i wtuliłam się w Wiktora.
- „Podziękuj Zosi ode mnie. Wspaniały prezent."
Wiktor skinął głową, po czym przytulił mnie mocniej.
- „Masz jeszcze jakieś pytania, Aniu?"
- „Nie, to znaczy..." - zawahałam się.
- „Co tam?"
- „Nie wiesz, kiedy Martynka ma dyżur?"
- „Zaraz sprawdzę." - odparł, po czym otworzył telefon i sprawdził grafik.
- „Jutro, od 07.00. A co?"
- „No, bo się z nią pokłóciłam i chciałam ją przeprosić..."
- „To czemu do niej nie zadzwonisz?"
- „Boję się..."
- „Nie masz czego. Dobra, zadzwonię do niej." - stwierdził, po czym wybrał numer dziewczyny.
Chwilę rozmawiali, po czym się rozłączył i uśmiechnął.
- „Martynka wpadnie do Ciebie za godzinkę, bo musi donieść jakieś dokumenty do bazy."
Spojrzałam na niego zdziwiona i lekko zaniepokojona.
- „Będzie dobrze, nie martw się." - uspokoił mnie, po czym dodał:
- „Będę się już zbierał, ale jutro wpadnę. Przynieść Ci coś?"
- „Nie, nie trzeba. Pozdrów Zosię ode mnie."
- „Jasne."
Po tym Wiktor pocałował mnie w czoło i wyszedł. Uśmiechnęłam się, po czym kontynuowałam przeglądanie albumu. Po jakieś godzinie do sali weszła Martyna.
- „Hej." - przywitała się.
Spojrzałam niepewnie na nią i szepnęłam:
- „Martyś, przepraszam."
Brunetka uśmiechnęła się i usiadła obok mnie.
- „Nic się nie stało. Przeprosiny przyjęte." - odparła z uśmiechem.
Uśmiechnęłam się niepewnie.
- „O a to co?" - zapytała zaciekawiona, wskazując album.
- „A Zosia zrobiła mi album." - odparłam, uśmiechając się.
- „A to po to były jej te zdjęcia. Znakomity pomysł."
- „Tak genialny. A ja już naprawdę dużo pamiętam." - odparłam zachwycona.
- „To wspaniale Aniu. Już nie mogę się doczekać, kiedy wrócisz do bazy i karetki. Nawet nie wiesz jak te dyżury są nudne bez Ciebie."
Uśmiechnęłam się.
- „A bym zapomniała, mam coś dla Ciebie." - stwierdziła, po czym wyjęła z torebki teczkę i mi podała.
- „Tutaj są najróżniejsze testy medyczne zawierające wiedzę potrzebną do zdania studiów medycznych. Pomyślałam, że może będziesz chciała je porozwiązywać. Jeśli dobrze pamiętam, to uwielbiasz łamigłówki."
Otworzyłam teczkę i uśmiechnęłam się na widok testów. Martynka miała rację, uwielbiałam rozwiązywać łamigłówki.
- „Dziękuję. Masz rację, uwielbiam je."
- „To połączysz przyjemne z pożytecznym. Nie będziesz się nudzić, a przy okazji sprawdzisz czy wszystko pamiętasz." - stwierdziła pogodnie.
- „Dzięki Martyś."
Martyna uśmiechnęła się, po czym przytuliła mnie, mówiąc:
- „Wracaj do nas szybko Anulko. Brakuje nam Ciebie."
Jeszcze chwilę porozmawiałam z dziewczyną, po czym Martyna wyszła, obiecując, że wkrótce odwiedzi mnie znowu.
Gdy wyszła, rozwiązałam dwa testy z teczki, po czym poszłam zmęczona spać. Mimo złego początku, to był bardzo dobry dzień.

Długo wyczekiwany ratunek...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz